Pierwszy raz w życiu mieszkam sam.
Odkrywam tego uroki i wady. Na razie jest dziwnie,
bo czuje się jak na wakacjach w hotelu. Wszystko tu jest inne i nowe.
Rozpakowywanie trwa od kilku dni i zaczyna przypominać to moje miejsce, ale jeszcze
jest zdecydowanie za cicho.
Kolega powiedział mi, że jak zaczynał mieszkać sam
to na początku też było mu dziwnie. Zastanawiał się ciągle czy wszystko
pozakręcał i powyłączał a wracając z pracy każda ciężarówka straży pożarnej
przyprawiała go o dreszcze. Kiedy nie wychodził z domu przez weekend to w
poniedziałek rano w sklepie musiał odkaszlnąć, bo okazywało się, że nie mówił
nic przez dwa dni.
Pierwsze mi nie grozi. Zanim wyjdę z domu zawsze
wszystko sprawdzam, toteż się nie boje. Nie obawiam się też tego drugiego. Ja nie
przestaje mówić nawet jak sam jadę na rowerze a co dopiero w domu, nawet
telefon nie jest mi potrzebny. Co mam tak siedzieć jak mruk?. Przy
rozpakowywaniu można pogadać ze sobą
-
a kto to tak ładnie poukładał dokumenty w pudełku?, no pewnie, że Kuba…
Początkowe przejawy szaleństwa, które zauważałem u
siebie od dawna teraz mają możliwość znacząco się rozwinąć. Pocieszam się tym,
że jak już zupełnie oszaleje to pozostanie mi tylko jeden krok do geniuszu.
Podczas przeprowadzki zaginał gdzieś pilot od dvd
natomiast rozmnożyły się wszelkie kable z najdziwniejszymi końcówkami.
Zestresowałem się nieznajomością zastosowania tych drutów i wywaliłem je hurtem
do zsypu.
Atrakcji dostarczają także zmagania z urządzeniami
wszelkiej maści. Nigdy nie byłem specjalnie ogarnięty technicznie a, że
ambitnie chcę wszystko zrobić sam, czasami jest zaskakująco.
W łazience stała pralka, która nie reagowała na
wciskanie żadnego guzika. Ponieważ jest to urządzenie elektryczne doszedłem do
tego, żeby włączyć ją do kontaktu. Nalałem płynu, wsadziłem pranie i tylko
zaczęła buczeć. Po odsunięciu jej po raz kolejny dostrzegłem jeszcze dwa węże,
które umieściłem w sedesie, ale przyszło mi do głowy, że jeden pewnie wodę wypluwa
a drugi ssie, więc nie powinienem prać skarpet w wodzie z kibla, znalazłem wystający
miedziany kranik za pralką i teraz działa. Można?, można!
Doświadczenie to przypomina mi jak w dzieciństwie
zaskoczyło mnie odkrycie worka na kurz w odkurzaczu, do tej chwili byłem
przekonany, że paprochy z dywanu odprowadzane są kablem do ściany.
Zamówiłem sobie internet z kablówką, ale trzeba na
niego czekać trzy dni, więc chcąc zobaczyć „Mam talent” i blond kreatorkę smaku
w nowym programie musiałem pokombinować z taką anteną podłączaną do telewizora.
Ustawiałem siebie i antenę we wszelkich kierunkach i okazało się, że najlepszy
obraz jest jak stoję za telewizorem. Zastąpiłem siebie trzema kartonami i
sznurkiem i jak nie ruszałem się na kanapie mogłem oglądać w niezłej jakości.
Mieszkanie samemu na szóstym piętrze pozwala na
ogromną wygodę. Nikt cię nie widzi, więc możesz chodzić nago, nie ma
konieczności obcinania paznokci u nóg i mycia zębów przed spaniem. Ponieważ nie
pale w domu, trzymam popielniczkę za oknem. W poprzednim mieszkaniu, co kilka
dni trzeba ją było opróżnić. Jak mieszka się tak wysoko, rano okazuję się, że
kipy z popielniczki sprzątają się same.
Poznałem już nawet kilkoro sąsiadów. Z windy znam
dwie czarne dziewczyny, które na moje dzień
dobry mówią czeszcz, dresa z
dziewiątego piętra, z którym rozmawiałem o poczcie i rowerach i babę z mojego
korytarza, która ma dwa mieszkania naprzeciwko siebie i przechodzi, co chwila z
jednego do drugiego za każdym razem zamykając je na klucz.
Bardzo dużo mam teraz spokoju i czasu przy tym
rozpakowywaniu. Rozmyślam nad tym, ile to już okresów w życiu mam za sobą. Nie
mam już siedmiu lat i nie zbieram naklejek od gum Chabel do albumu. Okres,
kiedy miałem siedemnaście lat i czekałem aż Tata kupi mi wieże za dwanaście
milionów też minął bezpowrotnie.
Teraz do gum, które kupuje nie dokładają naklejek,
tylko ulotki a głośniki od wieży robią za podstawki pod kwiaty u Zdzisławy.
p.s.
Dziś w radio powiedzieli, że PKP będą w pociągach
rozkładać tysiące książek, chcąc zachęcić ludzi do czytania. Zadzwonił na
antenie jakiś dziad i powiedział, że to źle, bo od czytania się oczy psują.
Nie da się dogodzić wszystkim.
Uwielbiam Twojego bloga, zawsze te notki poprawiają mi humor :p
OdpowiedzUsuńbardzo mi miło, a jak się o nim dowiedziałaś?
UsuńHahah, zgadzam sie. Jak czytam twoje wpisy to co chwile pojawia sie usmiech na twarzy. Dziad z radia na samym koncu to powalil. Jeszcze twoje stwierdzenie 'Nie da się dogodzić wszystkim.' to normalnie wisienka na torcie, :)
UsuńRównież dołączam do grona fanów - chyba będzie to obowiązkowy punkt poranka. Moja przyjaciółka ma tak samo - mówi że nudzi się sama w domu jak mops, ciągle sprząta ( mimo braku mebli i innych rzeczy) i czuje dobrą aurę :D
OdpowiedzUsuńCo do PKP - jechałem Intercity na trasie Warszawa - Kraków - był to jeden z pociągów do czytania, a mimo to jedyną rzeczą były tam gazety PKP i ulotki - może o to im chodziło :)
Ps. O co chodziło z tym dresem i zdjęciem :)
nie jest łatwo zrobić zdjęcia telefonem dresowi, żeby ładnie wyglądało na Faszyn... czasami można się narazić
UsuńObiekt był praskim okazem, był warty zainteresowania?
Usuńoczywiście
Usuń