wtorek, 31 grudnia 2013

KAR NAWAŁ


Pochłonęła mnie dziś lektura pisma traktującego o trendach obowiązujących w tegoroczną noc sylwestrową i w nadchodzącym karnawale. Spieszę Wam donieść gdyby ktoś nie wiedział jeszcze, co na siebie włożyć.

Jeżeli chodzi o Panów sytuacja jest dość prosta. Na oficjalne imprezy garnitur, należy tylko pamiętać o zasadzie „no brown after six”. Odpowiednio dobrać buty i skarpetki i już. Jeżeli idziemy na luźniejszą imprezę, na przykład na domówkę wystarczy tylko pamiętać, żeby w skarpetach nie było dziury i do jeansów włożyć czystą koszulę. Pełen luz. Nieco bardziej skomplikowaną sytuację mają Panie.

Mają do wyboru kilka wariantów, co dla jednych będzie katorgą a dla innych wachlarzem możliwości.

1. BIZANCJIUM

Charakteryzuje się przepychem, połyskującymi, metalicznymi tkaninami i mnóstwem biżuterii. Ciężko tu przesadzić, bo im więcej tym lepiej. Zawsze dobrze kierować się przykładem celebryty. W tym przypadku za wzór może służyć posłanka Wróbel. Kiedy w poprzednim tygodniu wymyśliła sobie outfit to przeleciała w nim przez kilka programów w ciągu paru dni, niczego nie zmieniając. Stylizacja składała się z czerwonej bluzki z materiału przypominającego obszycie kołdry w latach osiemdziesiątych. Pamiętacie te poszewki u naszych babć z kopertami, przez które było widać „gołą” kołdrę? Coś podobnego do satyny, tylko grubsze i mniej elastyczne. Bluzka miała golfik w stylu siostry zakonnej upstrzony kamienną broszką zapiętą pod szyją. Za okrycie wierzchnie posłużyła czarna marynarka równie wiekowa, co bluzka. O ile u Moniki Olejnik nie było widać jak ząb czasu ją nadgryzł (marynarkę nie posłankę) o tyle u Tomasza Lisa oświetlono Panią poseł od tyłu pięknie prezentując zmechacone ramiona. Nie wiem ile teraz wynosi dieta poselska, ale wiem, że przyzwoita marynarka w sieciówce kosztuje niecałe dwie stówy. Tego typu look okraszony powinien zostać fryzurą nabłyszczoną jakimś połyskującym glutem.

Inną reprezentantkę tego stylu miałem ostatnio okazję obserwować w restauracji w centrum Warszawy. Kilka stolików ode mnie rozsiadła się korpulentna pani. Futro w kolorze czerni miała przewiązane szeroką czerwoną wstążką. Nogi okrywały rajstopy zrobione z jakiejś grubej nici przypominającej kordonek w kolorze cielistym, motyw roślinny. Całość z daleka prezentuje się na nogach jak imitacja poparzeń drugiego stopnia. Kiedy zrzuciła futro pojawiło się całe bogactwo kolorów, tkanin i dodatków a mnie w uszach zagrała znana melodia.

„We włosach kliwii kwiat, dla ciebie miły,
kolczyków ciepły blask, dla Ciebie miły. 
Pudruję nosek i węgielkiem czernię brwi,
szal cienki jakby z mgły, dla ciebie miły. 
Korali sznurki trzy, dla ciebie miły, 
dobrze, że siostry mi pożyczyły. 
Pierścionek miota skry i jak prawdziwy lśni, 
lusterko powiedz czy nie ładnie mi?”

W pomarańczowym wełnianym swetrze tonęły sznury pereł a skórzana spódnica (czerwona) była tak napięta, że zdawała się niczym nie odstawać od maski pokrywającej silnik fiata 125P., kiedy kończyłem swój posiłek z rąk, palec po palcu zdejmowała rękawiczki z czarnej koronki. Niestety musiałem już wyjść i nie wiem czy ta współczesna Maria Antonina nie miała jeszcze wachlarza. Gdyby ktoś chciał się wzorować, wachlarz jest niezbędny.

2. KLASYKA

Klasykę można interpretować dwojako. Na przykład mała czarna i perły to klasyka, biała koszula z czarnymi spodniami także, ale należy także strój dobrać odpowiednio do okazji, czasami dres będzie klasycznym ubraniem. Jako przykład do tradycyjnej klasyki posłuży mi moja siostrzenica. Która w tym roku wychodzi na swoją pierwszą zabawę sylwestrową, co nie pozwalało się jej skupić przez większą część świąt. Podobnie jak mojej siostrze, tylko emocje targały nimi nieco różne.

Karolina, jako prezent gwiazdkowy zażyczyła sobie pierwszą sylwestrową kreację. Wyższa jest już ode mnie znacząco, nogi ma jak kenijski listonosz, zresztą cała sylwetka jest bez zastrzeżeń. Idąc na zakupy powiedziała mi, że szukamy prostej czarnej sukienki. Nic prostszego. Na kogoś z taką figurą znaleźć czarną sukienkę to tak jak na mnie bandaż. W siódmym sklepie zapał mi opadł. Przymierzała wszystko w kolorze czarnym a nawet kilka razy skusiła się na kolor. Od tiulowych dołów w stylu Majki Jeżowskiej po dopasowane jak skarpeta pokrowce. W każdej wyglądając zjawiskowo. Kiedy byliśmy już w ostatnim sklepie, jaki został w galerii handlowej (serio) i pojawiła się obawa, że trzeba będzie ruszyć dalej zaczęła decydować się już między dwiema. Stawałem na głowie, żeby się zgodziła na którąś z nich i pojawiła się z odsieczą moja siostra. Czekaliśmy na stanowcze stanowisko, które pozwoliłoby zakończyć zakupy.

- Czy ja wiem Karolina, może powinnaś wrócić do tego pierwszego sklepu?

Kiedy najbardziej zainteresowana zniknęła za zasłonką przymierzalni mój wzrok zmroził siostrę, która bezgłośnie starała mi się coś tłumaczyć. Kilka szarpnięć za ramię i decyzja podjęta. Do sukienki została dobrana torebka, ale okazało się, że butów w tej galerii nie ma. Na szczęście pojawiły się w pierwszym sklepie poza nią.

Wybrała szpilki ze sporym obcasem. Chciałem się już nawet poddać, ale było mi jej szkoda jak pomyślałem jak ona w tym wytrzyma nie mówiąc już o tym, że zatańczy chyba tylko jak na sali pojawi się jakiś koszykarz, ewentualnie siatkarz.

- Karolina, weź niższe, nie wytrzymasz całego wieczoru w takich obcasach.
- To się przebiorę w baleriny.
- To wybierz takie buty, żebyś wyglądała elegancko całą noc.
- Te mi wystarczą na początek a później zdejmę.
- To głupie.

- Pan tego nie zrozumie.

Wtrąciła się oparta na łokciach jedna z dwóch ekspedientek wpatrzonych w Karolinę, które kiedy się dowiedziały, że to jej pierwszy sylwester rozmarzyły się jak nastolatki.

- Czego nie rozumiem, że należy włożyć wygodne buty, żeby móc tańczyć do rana i normalnie wrócić do domu a nie drobić jak gejsza albo siedzieć?
- Weź dziecko te wyższe, powiedziała nad moją głową kompletnie mnie ignorując.

Poddałem się.

Przykładem drugim klasycznego ubioru jest Gośka. Moja znajoma, która jak każda elegancka kobieta potrafi odpowiednio dobrać strój do okazji, co czasami bardzo pomaga. Poszliśmy kiedyś na koncert z okazji rocznicy Powstania Warszawskiego. Ludność cywilna oczekiwała wciśnięta w płot aż skończą świętować oficjele. Wiedzieliśmy, że nie wystarczy dla nas krzeseł jak ten tłum ruszy, więc trzeba było pokombinować. Ja na swój sposób Gośka na swój. Ochroniarz powiedział, że jak powiemy mu, jaki jest wynik odbywającego się właśnie meczu to nas wpuści. Ja załatwiłem wynik a Gośka załatwiła nam alibi. Kiedy nas już przepuszczono i mijaliśmy idących w stronę przeciwną członków rządu z premierem, ludzie zza płotu zaczęli wrzeszczeć. Moja towarzyszka ubrana w rozkloszowaną suknię z motywem kwiatowym na białym tle, coś tak w stylu Senatora Piesiewicza i zakręconych włosach prezentowała się nadzwyczaj odpowiednio. Kiedy ochronę pytano, dlaczego nas wpuszczono podpowiedziała jednemu z nich, że jest wnuczką łączniczki.

- To wnuczka łączniczki!

Odkrzyknął tłumowi rosły pan i tłum zamilkł. Gośka wsparta moim ramieniem mogła przebierać w wyborze miejsca bez ograniczeń. Wyglądała naprawdę jak młoda dama z czasów wojny.

3. MOTYWY ZWIERZĘCE

Tu bardzo łatwo o katastrofę. Cętki lamparcie, zebra czy skóra węża może wyglądać zjawiskowo, ale o jeden pazur za daleko i można wyglądać jak Tygrysica z Magdalenki, albo jedna z Praskich kociczek tramwajowych, wyjątkowo niedobrze. Jeden dodatek zwierzęcy w zupełności wystarczy.

Przykładów bez liku. Od Małgorzaty Potockiej po Dodę.

4. MOHER I PRĄŻKI.

To podobno modne, ale nie polecam. Okazało się ostatnio, że moher pozyskuje się obdzierając żywcem króliki czy coś, więc lepiej nie noście. A w prążkach dobrze wyglądają tylko gangsterzy amerykańscy i raz moja matka, trzydzieści lat temu na imprezie gwiazdkowej w zakładowej stołówce ojca. Spódnice miała taką.

Zagrożenia czają się wszędzie. Na gwiazdkę moja siostra dostała ode mnie sweter będący połączeniem kilku stylów. Trochę taki moherowaty z motywem zwierzęcym w postaci wielkiej sowy z przodu i w stylu Bizancjum, bo sowa wykonana była z kamieni. Największe dwa kamienie tworzyły jej oczy. Moja siostra ma spory biust, więc sowa była lekko zezowata, bo jej się oczy zjeżdżały. Dlatego wszystko wcześniej przymierzajcie. Na tej samej imprezie przymiarkę zrobiła moja matka. W tym roku od wszystkich dostała ubrania. Podniecona prezentami zaczęła je wkładać na siebie przy wigilijnym stole rozbierając się do stanika.

5. OBYWATELKA ŚWIATA

Największy hit tego karnawału. Łączymy ze sobą elementy garderoby przywożone przez nas z podróży. Sukienka z Indii, bransoleta z Egiptu + klapki z Maroka. Tu nic Wam nie wytłumaczę, trzeba się obserwować i znać umiar. Choć im więcej tym lepiej zamiast efektu podróżniczki można uzyskać styl, CO MORZE PRZYNIOSŁO, wyjątkowo kolorowe i niebezpieczne. Jedna apaszka za daleko i wyjdzie Maryla Rodowicz. Przydatna w tym wypadku byłaby znajomość z Martyną Wojciechowską. Ja w tym roku łączę dwa trendy. Otóż do klasycznej elegancji dokładam szalik z Kambodży, prezent przywieziony mi przez Michała.

CZEGO NIE WOLNO?

W artykule zadbano także o to żeby nas poinformować, co jest absolutnie zabronione w tym sezonie.

Zegarki elektroniczne – dostałem na gwiazdkę taki ze wskazówkami, więc nie dam plamy w sylwestra, jednak do pracy noszę elektroniczny, mam do niego sentyment. Na imprezę wykluczone, żeby uniknąć wpadki wyłącznie nawet czasomierze na odtwarzaczach dvd i wszelkim innym sprzęcie.

Cienkie sztywne bransolety – tu raczej nie ma niebezpieczeństwa wpadki, bo rzadko, kto jeździ teraz na odpust do Kazimierza. Chyba, że mam wśród czytelniczek Cyganki, ale u niech z całym strojem nie rażą.

Leginsy noszone jak spodnie – w tym byłoby zdecydowanie za zimno na pokazie fajerwerków, więc obawa, że ktoś się tak ubierze jest znikoma. Choć widziałem nie raz laski nawet bez rajtek z sinymi nogami na plenerowej zimowej imprezie. Ja legginsów nie mam. Mam termo rajtki do biegania, ale na sylwestra w nich nie idę.

P.S.
Wybieram się w tym roku na imprezę, na której cofniemy się w czasie o mniej więcej trzydzieści lat. do kolacji obejrzymy studniówkę Szpary i moją pracę dyplomową przerobione na tę okazję na DVD, ale w jakości VHS. Później do tańca przyśpiewywać będzie nam między innymi Iza Trojanowska.

Pochwalę się Wam menu.

przekąski: tatar, śledź, jajko w majonezie, zimne nóżki, sałatka jarzynowa, wędlina, chrzan, ćwikła

dania gorące: flaki, barszczyk czerwony z bułeczką faszerowaną pieczarkami i żółtym serem, forszmak

dodatkowo : klosz ciasta, oranżada czerwona, biała i żółta, lampka szampana o północy

Wszystko przygotowane przez Szparę, mistrzynię kuchni wszelkich.

BAWCIE SIĘ DZIŚ JAK MACIE OCHOTĘ.
DOBREGO ROKU.

niedziela, 8 grudnia 2013

BUDUJEMY NOWY DOM


Moi rodzice przeprowadzają się wiosną do nowego mieszkania. Po informacji o tym wydarzeniu Zdzisława pierwszy miesiąc nie spała.

            Całość będzie wykończona na tip top o czym informowaliśmy ją wielokrotnie. Praktycznie mogłaby spakować stare mieszkanie, przewieść rzeczy i cieszyć się nowym miejscem, ale tak nie jest. Przez pierwsze dwa tygodnie nocami dręczyły ją najróżniejsze pytania a że z odpowiedzią nie mogła czekać do rana, budziła ojca.

- Waldek, a kontakty też tam będą?

            Ojciec jest cierpliwy i spokojny, więc odpowiada na najróżniejsze pytania o jeszcze dziwniejszych porach. W końcu postanowiliśmy pojechać na miejsce stawianego domu i pozwolić jej zaspokoić ciekawość. Biegaliśmy wkoło bloku pokazując sobie okna i pokoje. Matka oczywiście była tam wcześniej i dopytywała ludzi w okolicznych budynkach jak wygląda to w środku? Została zaproszona nawet do jednego z nich, ale się nie odważyła.

            Kiedy pojechaliśmy tam wszyscy rozważała nawet sforsowanie ogrodzenia celem wsadzenia głowy do środka, ale została powstrzymana. Zastanawiała się także nad zamianą na pokoje z ojcem, bo z obserwacji wynikało, że u niego będzie więcej słońca, choć nie ma balkonu. Stanęło jednak na poprzednich ustaleniach, bo byliśmy tam popołudniu i chyba jednak z jej strony będzie jaśniej. Pewnie już to sprawdziła.   

            Przed samym blokiem jest ogromna Biedronka a kawałek dalej Lidl więc jest spokojna, bo centra rozrywki będzie miała w zasięgu ręki.

            W domu na wierzchu leży plan architektoniczny tego nowego miejsca. Na początku nie mogła specjalnie odnaleźć się w tych kreskach i liczbach, ale z pomocą ruszył zięć. Obrysowano kontur pomieszczeń zielonym pisakiem i pokazano zainteresowanej.

- Przemek a to zielone dookoła domu to co?
- Żywopłot.

            My śmialiśmy się na głos a matka z nami, bo jak powiedziała

- Fajnie, że będzie dużo zieleni. A te liczby to co?
- Wysokość nad poziomem morza.
- To to będzie nad morzem?

            Jak już Wam mówiłem jedną z największych jej pasji są kwiaty. Ma jeszcze chwilę czasu do przeprowadzki, więc postanowiła rozmnożyć swoją obecną oranżerię. Nie wiemy jak ona to robi, ale każda urwana gałązka prawie z dnia na dzień rozrasta się i zakwita kolorowymi kwiatami. Nawet jak w innych domach roślina była tylko zielonym drzewkiem u Zdzisławy kwitnie jak w kwiaciarni. Mój szwagier hurtowo dowozi ziemię a matka kupuje najróżniejsze doniczki. Nie ma znaczenia, jaka jest pora roku i dnia, przesadza, co chce i kiedy chce i to wszystko rośnie. Obawiamy się, że w tym nowym mieszkaniu będzie trzeba przemieszczać się z maczetą. Ojciec został już poinformowany, że jego pokój także zostanie ukwiecony.

- Tato, a gdzie będzie pies w tym nowym domu?
- Wymości sobie posłanie w krzakach u matki w pokoju.

            Mamy sporo zabawy z tym nowym miejscem, bo ona bezustannie o tym myśli. Wystarczy zadzwonić.

- Dzień dobry, dzwonię z budowy. Czy pani wybiera niebieski gumolit do kuchni czy zielony?
- Jak gumolit?
- Na podłogę do kuchni.
- Ojej, ale to do niczego nie będzie pasowało.
- Co za różnica jak i tak wszystko zajdzie grzybem z garażu.
- Przestań mnie denerwować, bo powiem ojcu!

            Żeby uniknąć ciągłych pytań tato znosi do domu wszelkie ulotki, katalogi wnętrzarskie i reklamy sklepów i wyposażeniem. Zdzisława skrupulatnie ogląda. Ostatnio przyniósł jej nawet katalog drzwi, choć te już są wybrane. Matka przejęta oglądała kredowy, błyszczący papier i kiedy natknęła się na trzy propozycje, zaprezentowane obok siebie trochę się zdziwiła.

- Waldek, ale każdy front jest inny i po co w szafie klamki?

            Telefony znosi także reszta rodziny, ale nas zadręcza tylko w godzinach dziennych.

- Synek, a jaki balkon tam będzie wielki.
- Wiem, super.
- Będę sobie z tatą siedziała i będziemy grali w warcaby.
- W życiu z ojcem nie grałaś w warcaby.
- Bo nie miałam takiego balkonu.

            Czasami zdarzają się jednak telefony błogim świtem.

- Śpisz?
- Nie a co się stało?
- Tam jeszcze tyle rzeczy trzeba będzie kupić.
- Mamo, to za pół roku. Wszystko masz ustalone.
- Nie wszystko.
- Nad czym się dzisiaj zastanawiasz?
- Nad łazienką.
- Znasz już kafelki, umywalka i sedes już jest…
- Ale trzeba kupić papier toaletowy i zapach.

            Moja Siostra zabrała Zdzisławę w celach rozrywkowych do Ikea. Spędziły tam kilka godzin oglądając każdy kubek, tkaninę i obraz. Po całym dniu matka wracając stwierdziła, że nic tam nie ma. Ciężko jej dogodzić.

            Nadal nie zgłębiła jeszcze bogactwa Internetu i jak jej ostatnio pokazałem, że tam są wszystkie katalogi z firanami to siedziała przed monitorem trzy godziny. Teraz ojciec klika. Na szczęście nie odkryła jeszcze stron z wirtualnym urządzaniem wnętrz i malowaniem ścian, bo tato zwariuje.

            Mnie przypadło znalezienie stołu, bo mam w Warszawie większy wybór. Jak jakiś zobaczę to dzwonię i opisuje.

- Mamo, jest stół.
- Mów.
- Jasne drewno, surowe, można pomalować.
- Duży?
- Taki chyba tradycyjny.
- Ile krzeseł?
- Są cztery, ale można jeszcze dokupić dwa i będzie na sześć osób.
- Za mały, szukaj takiego na dwanaście.
- A co ty będziesz konferencje przy nim urządzała?
- Na wigilii się nie zmieścimy.
- To jest raz w roku, zastawisz pół pokoju.
- Powiedziałam na dwanaście.

            Wsparcia szukałem u siostry.

- Izka matka mi każe kupić stół na dwanaście osób.
- Już się poddałam, dopóki nie rozwala ścian to nic nie mówię.
- Tam będzie cyrk.
- Pomyśl o tym, że jak teraz ściągamy buty na klatce schodowej, to w tym nowym chyba już na chodniku będzie folia.

            Trochę jednak nam szkoda tego mieszkania, bo kawał życia i wspomnień tam zostaje. Dla mnie to całe dzieciństwo, które już częściowo znacie. Zdzisława na przemian cieszy się i płacze nad tym miejscem, ale pocieszeniem jest to, że jej najlepsza koleżanka z bloku także się przeprowadza i zamieszkają bardzo blisko siebie.

P.S.
Wiecie, że Krysia, żona Henia z Tesco jest w ciąży?

wtorek, 3 grudnia 2013

JESTEM PAMIĘTAM CZUWAM


            Długo mnie nie było. Nie chorowałem. Nie mam jakoś ostatnio dystansu do tego, co dzieje się wkoło mnie. To, co mnie śmieszyło, teraz drażni. Nie miałem ochoty dokładać Wam jeszcze mojego hejtowania na wszystko dookoła.

            Trochę się opuściłem, jak się dzisiaj zastanowiłem odkąd się nie spowiadam to trochę wydarzeń Was opuściło. Byłem w Pradze, dwa razy w Londynie, W Gdyni, ze trzy razy u matki. W ramach powiedzenia „Pracujesz na lądzie, wypoczywaj na wodzie”, popłynęliśmy ze znajomymi w rejs po Wiśle. Było jeszcze Erszoł i kilka dobrych imprez. Kiedyś pewnie do tego wrócę, bo działo się jak zawsze. Zwłaszcza w samolotach. Zaczynam się obawiać, że na Okęciu mają taki program w komputerze, który do mojego nazwiska dołącza wszystkich współpasażerów poniżej piątego roku życia, albo powyżej stu czterdziestu kilo. Spotkałem też sporo ciekawych ludzi. Kasia Cichopek o mały włos nie dostała ode mnie torbą treningową a w profesora Nałęcza wjechałem telewizorem jak pchałem karton przed budynkiem Polsatu.

            Ostatnio staram się zgłębić tajniki rynku pracy w naszym kraju i nie ogarniam. Nie wiem już, po co komu studia, kursy i wszelkie inne umiejętności jak nie ma się odpowiednich kontaktów.

            Można na przykład zajmować najwyższe stanowiska w kraju nie mając do tego żadnych predyspozycji, ale każda kelnerka w Warszawie musi znać komunikatywnie przynajmniej dwa języki. Choć znam dwóch posłów obecnej kadencji.

            Widzieliście jak Pani Marszałek podejmowała w sejmie Sharon Stone? Pomijając już fakt, po jaką cholerę pani Stone zapraszana jest do naszego parlamentu. Jestem pełen szacunku dla jej dorobku filmowego, ale jesteśmy wielkim krajem w środku europy, członkiem UE i NATO, po co ona tam weszła, pomachać? Specjalnie sobie z nikim nie mogła pogadać, bo jak przywitała się z Ewą Kopacz ta tylko się do niej uśmiechała.

            Codziennie po treningu czytam gazety i nakręcam się jeszcze bardziej, bo przy znanych nazwiskach zmieniają się tylko stanowiska. Można przejść z jeden firmy do drugiej i nie ma kompletnie znaczenia, że jedna obsługuje lotnisko a druga zajmuje się nieruchomościami, albo żywnością.

            Ogłoszenia też spotkać można najróżniejsze. Poczynając od: „Niepijącego ciastkarza zatrudnię” po „Zdrowego psychicznie informatyka…”.

            Druga strona też nie ma łatwo. Szukanie pracownika to nie lada sztuka, bo ludzie na rozmowach na wszystko odpowiadają "tak". Mój kolega po takiej rozmowie przyjął kelnera. Pierwszym poleceniem, jakie miał wypełnić przed otwarciem restauracji było odkurzenie dywanu w wejściu i pozamiatanie liści na chodniku przed wejściem. Chłopak postanowił pracę sobie ułatwić i odkurzacza użył także do zbierania liści. Odkurzacz spalił się po pięciu minutach. Jako pierwsi goście do obsłużenia trafili mu się ważni dla tego miejsca dyplomaci. Dopiero przy stole okazało się, że nie ma pojęcia o jakimkolwiek języku obcym, co nie przeszkodziło mu w naubliżaniu gościom. Skoro nie udało mu się przyjąć zamówienia, postanowił wyjść na zewnątrz na papierosa. Kiedy wrócił i powiedzieli mu, że wylatuje, zapytał czy za te pół dnia mu zapłacą?
           
            Ja trafiłem ostatnio do grupy tworzącej nową telewizję kablowo – internetową. Bardzo to dla mnie jeszcze skomplikowane, ale tylko te techniczne kwestie. Jeżeli chodzi o „mój program” radzę sobie dużo lepiej. Mam kilka pomysłów i najprawdopodobniej któryś z nich zostanie zrealizowany. Nie pomyślałbym, że nadaje się przed kamerę, pomijając statystowanie, ale odkąd Jola Sloma i Mirek Trymbulak robią karierę to ja ze swoja nienachlaną urodą mogę nawet poprowadzić główne wydanie Wiadomości.

            Jak patrzę na plaże na świecie czy nasze Tatry to w moim przypadku natura raczej się nie popisała, ale co tam. Jednym z pomysłów na tę telewizję jest połączenie we mnie Marioli Bojarskiej Ferenc, Krzysztofa Ibisza, Edyty Wojtczak i tej pani od Kwadransowych grubasów. Ale do tego jeszcze trochę czasu.

            To jednak ogromna motywacja do treningów. Ciało mi się zmienia i w domu zrobiło się jakby więcej miejsca. Bardzo intensywnie się ostatnio za to wziąłem, raz udało mi się nawet zasłabnąć. Trener myślał, że świruje, ale zblednąć nie potrafię na zawołanie i mi uwierzył.

P.S.
Robiłem dziś porządek w płytach i znalazłem jedną podpisaną „Ciekawy przypadek Benjamina Guzika”. Z tego, co pamiętam to on się kurczy. Obejrzę to dziś w celach motywacyjnych.