Nie
jest łatwo być kobietą, nawet na jeden wieczór.
Facet
w najpiękniejszej choćby sukni i biżuterii zawsze będzie miał w sobie coś
śmiesznie – buraczanego. Niby światowo a jednak przyziemnie, ot taka: Cynthia Kowalczyk
czy Gisele Mielczarek.
Dziewięć lat temu, w połowie października
siedzieliśmy całą paczką na wódce i rozmawialiśmy o tym jak to dyniowe święto
weszło w polski krajobraz. Postanowiliśmy urządzić wielką imprezę z
przebieraniem się, świeczkami wetkniętymi w wydrążone dynie i innymi bajerami,
jak suchy lód i sztuczna krew.
Nic tak nie śmieszy jak facet w sukience, więc
pomysłem na pierwsze halloween były znane kobiety. Okazało się jednak, że
skompletowanie kostiumu nie będzie tak łatwe jakby się wydawało.
Pobiegłem z Dominikiem do lumpexu o nazwie Butik
Retro i zaczęliśmy grzebanie. Dziewczyny pracujące w tym sklepie szybko
przyszły z pomocą w poszukiwaniach, bo wiedziały, że im głupsze rzeczy znajdą
tym więcej zabawy będzie przy przymierzaniu. Weszliśmy do przymierzalni
naprzeciwko siebie i odsłanialiśmy zasłonki na trzy cztery. Im głośniej się
śmialiśmy tym ekspedientki bardziej nalegały, żeby się pokazać.
Z pełnymi reklamówkami sukienek w stylu od świtezianki,
upstrzonej kwiatami do tancerki rewiowej z frędzli, wyszliśmy na ulicę. Znajomy
załatwił nam torbę peruk i zaczęło się wybieranie.
Wszystko zostało wyrzucone na podłogę i sprawdzaliśmy,
kto w co się wciśnie. Najwięcej zabawy było z zakładaniem peruk. Inne włosy
sprawiają, że wyglądasz zupełnie inaczej i nie sposób było powstrzymać się od
porównań.
-
w tych ci ładnie, taka Jakubowska
-
a ty weź te z tym siwym paskiem, stara Cher
Niestety czasami końcowy efekt jest zupełnie
odwrotny od założonego. Usilnie kompletując kostium a la Mortishia Adams wyszła
mi Katarzyna Kolenda Zalewska.
Kiedy każdy już miał dla siebie kreacje i włosy, na
podłodze została ostatnia sukienka. Pojawił się jeszcze jeden z ekipy,
wcześniej niewtajemniczony w zabawę i postanowił dołączyć. Wcisnął się w
srebrną sukienkę, która ledwo zakrywała mu majtki
-
a włosy jeszcze macie?
-
nie, już nie ma
-
to nic, będę taka Ewa Błaszczyk
Wydawałoby się, że najtrudniejsze za nami. Nic
bardziej mylnego.
Kobieta składa outfit tygodniami, ale facet, który
ma wyglądać jak kobieta ma pięć razy trudniej. W kompletowaniu rzeczy
korzystaliśmy z najlepszych stołecznych domów mody. Po buty udaliśmy się do
Deichmanna w galerii Mokotów, bo okazuję się, że tylko Niemki mają nogi jak
transwestyci i coś da się znaleźć.
Ci z nas,
którzy mieli rozmiar 41 mogli wybierać bez ograniczeń, ja niestety mam 43 i
znaleźliśmy tylko jednego buta, dosłownie. Dominik w jeansach i kurtce z
czarnymi szpilkami na nogach poganiał wszystkich pracowników, żeby szukali
drugiego kozaka dla mnie, bo ja siedziałem i ciężko mi było chodzić w jednym
traperze i jednym botku na obcasie.
Znalazł się.
W składaniu całego stroju pomagały także tak
znamienite warszawskie miejsca jak Hala Banacha, czy rynek na Marymoncie.
Były jeszcze dwie świątynie szyku, które przy tak
ważnej okazji nie mogły zostać pominięte. W KDT szukaliśmy biżuterii. Wciskałem
kit sprzedawcy, że szukam czegoś dla dziecka:
-
wie pan, takie kolorowe, żeby było i pstrokate
Kiedy dawał mi coś do ręki, usiłowałem rozciągnąć to
maksymalnie mówiąc:
-
a to wejdzie na taką małą szyjkę?
Bogatym w gadżety okazał się także stadion
dziesięciolecia. Tam pojechaliśmy nabyć staniki. Pierwszy sprzedawca poproszony
o stanik, dla mojej siostry (sory Izka) zapytał ile siostra ma pod biustem?.
(chyba w szczytowej formie tyle nie miała) Musieliśmy kupić u Rosjan metalową metrówkę
i za jakąś budą mierzyliśmy się nawzajem. Staniki nabyliśmy bez trudu.
Wieczór z szykowaniem się i charakteryzacją zdawał
się trwać bez końca. Takie malowanie trwa około trzydziestu minut i trzeba
leżeć bez ruchu. Kiedy malowany był ostatni z nas, ten pierwszy był już nieźle
zezowaty, bo w domu zrobiła się z tego impreza.
Wygodnie nie jest. Na gębie miałem centymetrowy
tynk, rzęsy niczym firany zasłaniają pół obrazu od góry, włosy grzeją jak
czapka. Przez rajtki masz ochotę zdrapać sobie skórę z nóg, zwłaszcza, że mam
na sobie dwie pary, jedne przykrywają włosy a drugie wyglądają jak siatka na
baleron. Plus jest natomiast taki, że nikt z pewnością cie nie pozna, bo dzięki
magicznemu cieniowaniu ma się nawet inny kształt twarzy.
Trzeba tylko pamiętać, że nie można dotykać pyska,
choćby nie wiem jak cię swędziało, bo jeden niepewny ruch po oku czy policzku
sprawi, że zmienisz się w misia pandę.
Okazuję się, że jak masz na sobie sukienkę i długie
włosy naglę twój wiek ma znaczenie i wygląd otaczających cię kolegów. Stałem
przed lustrem usiłując rozpoznać swoją twarz. Szukałem czegoś w torebce, ale
nie był to model od Sabriny Pilewicz, tylko nieco tańsza wersja ze sklepu „wszystko po 5 zł” i jak chciałem
wepchnąć do niej fajki to wypchnąłem jej dno i wszystko mi wyleciało.
Ostatnio
pytałem koleżankę na imprezie: jak ona zmieściła wszystko, co jej potrzebne w tym portfelu, który ma w ręce?. Odpowiedziała,
otwierając to:
- zobacz: klucz od domu, pomadka,
zapalniczka – wszystko
- a fajki?
- fajki zawsze ktoś ma.
Kiedy stałem przed lustrem podszedł Ten od Ewy Błaszczyk.
Obaj mieliśmy już lekko w czubie:
-
Wy wszyscy wyglądacie super, a ja jak kopciuch
-
no co ty, też masz ładną sukienkę
-
a gdzie tam, wyglądam za skromnie, jadę do domu po lisa matki
(był już przebrany i w takim stanie, że lepiej było,
żeby pozostał w domu, robiłem co mogłem)
-
zostań, ekstra wyglądasz
-
ty wyglądasz ekstra, a ja staro
-
wyglądasz jak taka rycząca czterdziestka
-
CO?!
Tak mnie zdzielił swoją torebką, że stłukł kineskopik
w swojej komórce, a łba nie rozwalił mi tylko, dlatego, że miałem na sobie
perukę. Na szczęście ten gest pozwolił mu się wyładować i został.
W taksówce ze śmiechu i wstydu wytrzeźwieli wszyscy.
Taksówkarz (lat 60.) Cudem dowiózł nas na miejsce, bo wpatrywał się we wsteczne
lusterko, albo moje nogi zakończone butami 43 ignorując drogę przed nami.
Pani Błaszyk nie mogła już wytrzymać gryzących ją
rajstop, więc podwinęła do pasa swoją kreację i zaczęła drapać się po nogach,
co w śliskich rękawiczkach nie daje specjalnego efektu. Kiedy w lusterku spostrzegła
wpatrującego się w nią szofera postanowiła zdjąć jeszcze grzejące ją włosy i
trzymając je w jednej ręce, drugą zaczęła układać fryzurę
-
widzi Pan, taka robota.
Kiedy wysiadaliśmy zahaczyłem kapeluszem o dach i
wpadł do auta. Miałem ten kapelusz nasadzony na włosy, więc nawet nie
zauważyłem. Szliśmy po chodniku do pierwszej knajpy i dogonił mnie taryfiarz
-
proszę pani, kapelusz
-
ale jak ja go włożę, bez lusterka?
-
ja pani pomogę, proszę bardzo
-
dziękuję.
Pierwszy lokal poszedł gładko, trochę zdjęć, kilka
drinków i można było zbierać się dalej. Nie po to poszło tyle forsy na te
luksusowe okrycia z KDT, żeby siedzieć do rana w jednym miejscu, więc ruszyliśmy
dalej.
W kolejnej spotkaliśmy znanego fotografa, wszyscy
się z nim przywitali, ja podszedłem ostatni
-
cześć
-
o rany, cześć
-
widziałeś Artura i Dominika?
-
pewnie, super wyglądają
-
a ja?
-
do trumny
-
co?
-
idź do trumny
-
sam idź dziadu do trumny.
No jak tak można kobiecie powiedzieć?. Trochę
podciął mi skrzydła, znalazłem Artura
-
zrobił ci zdjęcia?
-
nie, powiedział, że wyglądam jak do trumny
-
no tak
-
ty też tak myślisz?
-
zgłupiałeś?, tam jest taka scenografia z trumną i on tam robi zdjęcia, idź się połóż.
Zdjęcia z tej sesji pokazały się jakiś czas później
w Tele Tygodniu. Nie jest to może Vogue, ale od czegoś trzeba zacząć.
Kolejna knajpa była już udręką. Artur miał w swojej
sukni tren i nie mógł przy nikim stać ani tańczyć, bo co chwila ktoś go deptał
i szukał sobie rozrywek sam. Ja walczyłem z rajtkami w kiblu, bo kilka drinków już
przefiltrowałem.
Żeby się odlać trzeba nie lada gimnastyki, obcasy są
wygodne przy pisuarze, bo pchają cię do przodu i jak już masz w czubie to nie
nalejesz na podłogę, albo go gorsza, na kreację.
Wychodząc z kibla zobaczyłem, że Ewa Błaszczyk
zmieniła sukienkę z czarnej na niebieską, co było dziwne, bo jej torebka to też
nie był neseser. Okazało się, że miała dwustronną i zrobiła to w łazience w
pięć minut. Czary mary Goka
Artur zmęczony trenem siedział przy barze. Grzywkę
miał już gdzieś w okolicach ucha, ale nadal przypominał Aleksandrę Jakubowską,
zwłaszcza, że wszyscy tam byli nieźle zrobieni. Dosiadł się do niego starszy
pan
-
czego się Pani napije?
-
łychy
-
służę uprzejmie, whisky dla Pani
-
ale ja nie jestem sama, jest ze mną koleżanka
(ot prawdziwy przyjaciel, nie zapomniał o mnie)
-
więc proszę ją do nas poprosić
(machnął do mnie ręką i podał szklankę z łychą,
dalej rozmawiając z panem)
-
może po następnym drinku namówię panie na taniec
-
chyba nie
-
dlaczego, nie lubią panie tańczyć?
-
lubimy, ale nie jesteśmy paniami
-
jak to?
-
TAK TO!
Wyjaśnił mu Artur basem i pan poszedł tańczyć sam.
Wracając uparł się, że musi zrobić zakupy. Bałem
się, że jak nas zgarną w tych kieckach to spalę się ze wstydu. Zatrzymaliśmy się
pod sklepem nocnym. Kobieta, która go obsługiwała nie mogła mówić, bo ze
śmiechu leciały jej łzy
-
co podać?
-
poproszę połowę wędzonego kurczaka
-
ale są tylko całe
-
więc będę zmuszona zjeść całego
Wychodząc zauważył jeszcze śpiącego na krześle
ochroniarza
-
nie śpij misiu, bo przegapisz.
Na ulicy, w oczekiwaniu na taksówkę, jedząc kurczaka
nabijał się z przejeżdżającej Straży Miejskiej
-
państwo tam macie napisane „wiejska”?!
W taksówce na nic nie mieliśmy już siły
-
na Ordynacką poproszę, wycedził Artur a był to wtedy bardzo
modny w warszawie adres w lewicowych kręgach, więc ja też nie chciałem jechać
byle gdzie
- a ja pod ministerstwo finansów
Wysiadł pod samą klatką. Kiedy byłem już sam z
kierowcą zmieniłem kierunek na plac Powstańców i wysiadłem pięćset metrów od
swojej bramy. Na dworze było już jasno. W blond peruce, z rozmazanym makijażem
i na obcasach, w ręce mini torebka.
Na moje nieszczęście z klubu Sofia wyszli najarani
striptizem starcy i zaczęli za mną gwizdać. Zacząłem biec w kierunku swojej
bramy, przed którą jak na złość zamiatała wścibska cieciowa. Zapomniałem, że
mam to wszystko na sobie, więc odruchowo powiedziałem:
-
dzień dobry
-
dzień dobry, pani.
Pewnie zastanawiała się, do kogo leci to potargane
pudło, ale to na szczęście duży blok.
Super!!! mam 36 lat i nie pamiętam kiedy ostatnio tak płakałam - ZE ŚMIECHU!!!! Czekam na kolejne. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńwidzę to... hahahahahaha
OdpowiedzUsuń