niedziela, 8 grudnia 2013

BUDUJEMY NOWY DOM


Moi rodzice przeprowadzają się wiosną do nowego mieszkania. Po informacji o tym wydarzeniu Zdzisława pierwszy miesiąc nie spała.

            Całość będzie wykończona na tip top o czym informowaliśmy ją wielokrotnie. Praktycznie mogłaby spakować stare mieszkanie, przewieść rzeczy i cieszyć się nowym miejscem, ale tak nie jest. Przez pierwsze dwa tygodnie nocami dręczyły ją najróżniejsze pytania a że z odpowiedzią nie mogła czekać do rana, budziła ojca.

- Waldek, a kontakty też tam będą?

            Ojciec jest cierpliwy i spokojny, więc odpowiada na najróżniejsze pytania o jeszcze dziwniejszych porach. W końcu postanowiliśmy pojechać na miejsce stawianego domu i pozwolić jej zaspokoić ciekawość. Biegaliśmy wkoło bloku pokazując sobie okna i pokoje. Matka oczywiście była tam wcześniej i dopytywała ludzi w okolicznych budynkach jak wygląda to w środku? Została zaproszona nawet do jednego z nich, ale się nie odważyła.

            Kiedy pojechaliśmy tam wszyscy rozważała nawet sforsowanie ogrodzenia celem wsadzenia głowy do środka, ale została powstrzymana. Zastanawiała się także nad zamianą na pokoje z ojcem, bo z obserwacji wynikało, że u niego będzie więcej słońca, choć nie ma balkonu. Stanęło jednak na poprzednich ustaleniach, bo byliśmy tam popołudniu i chyba jednak z jej strony będzie jaśniej. Pewnie już to sprawdziła.   

            Przed samym blokiem jest ogromna Biedronka a kawałek dalej Lidl więc jest spokojna, bo centra rozrywki będzie miała w zasięgu ręki.

            W domu na wierzchu leży plan architektoniczny tego nowego miejsca. Na początku nie mogła specjalnie odnaleźć się w tych kreskach i liczbach, ale z pomocą ruszył zięć. Obrysowano kontur pomieszczeń zielonym pisakiem i pokazano zainteresowanej.

- Przemek a to zielone dookoła domu to co?
- Żywopłot.

            My śmialiśmy się na głos a matka z nami, bo jak powiedziała

- Fajnie, że będzie dużo zieleni. A te liczby to co?
- Wysokość nad poziomem morza.
- To to będzie nad morzem?

            Jak już Wam mówiłem jedną z największych jej pasji są kwiaty. Ma jeszcze chwilę czasu do przeprowadzki, więc postanowiła rozmnożyć swoją obecną oranżerię. Nie wiemy jak ona to robi, ale każda urwana gałązka prawie z dnia na dzień rozrasta się i zakwita kolorowymi kwiatami. Nawet jak w innych domach roślina była tylko zielonym drzewkiem u Zdzisławy kwitnie jak w kwiaciarni. Mój szwagier hurtowo dowozi ziemię a matka kupuje najróżniejsze doniczki. Nie ma znaczenia, jaka jest pora roku i dnia, przesadza, co chce i kiedy chce i to wszystko rośnie. Obawiamy się, że w tym nowym mieszkaniu będzie trzeba przemieszczać się z maczetą. Ojciec został już poinformowany, że jego pokój także zostanie ukwiecony.

- Tato, a gdzie będzie pies w tym nowym domu?
- Wymości sobie posłanie w krzakach u matki w pokoju.

            Mamy sporo zabawy z tym nowym miejscem, bo ona bezustannie o tym myśli. Wystarczy zadzwonić.

- Dzień dobry, dzwonię z budowy. Czy pani wybiera niebieski gumolit do kuchni czy zielony?
- Jak gumolit?
- Na podłogę do kuchni.
- Ojej, ale to do niczego nie będzie pasowało.
- Co za różnica jak i tak wszystko zajdzie grzybem z garażu.
- Przestań mnie denerwować, bo powiem ojcu!

            Żeby uniknąć ciągłych pytań tato znosi do domu wszelkie ulotki, katalogi wnętrzarskie i reklamy sklepów i wyposażeniem. Zdzisława skrupulatnie ogląda. Ostatnio przyniósł jej nawet katalog drzwi, choć te już są wybrane. Matka przejęta oglądała kredowy, błyszczący papier i kiedy natknęła się na trzy propozycje, zaprezentowane obok siebie trochę się zdziwiła.

- Waldek, ale każdy front jest inny i po co w szafie klamki?

            Telefony znosi także reszta rodziny, ale nas zadręcza tylko w godzinach dziennych.

- Synek, a jaki balkon tam będzie wielki.
- Wiem, super.
- Będę sobie z tatą siedziała i będziemy grali w warcaby.
- W życiu z ojcem nie grałaś w warcaby.
- Bo nie miałam takiego balkonu.

            Czasami zdarzają się jednak telefony błogim świtem.

- Śpisz?
- Nie a co się stało?
- Tam jeszcze tyle rzeczy trzeba będzie kupić.
- Mamo, to za pół roku. Wszystko masz ustalone.
- Nie wszystko.
- Nad czym się dzisiaj zastanawiasz?
- Nad łazienką.
- Znasz już kafelki, umywalka i sedes już jest…
- Ale trzeba kupić papier toaletowy i zapach.

            Moja Siostra zabrała Zdzisławę w celach rozrywkowych do Ikea. Spędziły tam kilka godzin oglądając każdy kubek, tkaninę i obraz. Po całym dniu matka wracając stwierdziła, że nic tam nie ma. Ciężko jej dogodzić.

            Nadal nie zgłębiła jeszcze bogactwa Internetu i jak jej ostatnio pokazałem, że tam są wszystkie katalogi z firanami to siedziała przed monitorem trzy godziny. Teraz ojciec klika. Na szczęście nie odkryła jeszcze stron z wirtualnym urządzaniem wnętrz i malowaniem ścian, bo tato zwariuje.

            Mnie przypadło znalezienie stołu, bo mam w Warszawie większy wybór. Jak jakiś zobaczę to dzwonię i opisuje.

- Mamo, jest stół.
- Mów.
- Jasne drewno, surowe, można pomalować.
- Duży?
- Taki chyba tradycyjny.
- Ile krzeseł?
- Są cztery, ale można jeszcze dokupić dwa i będzie na sześć osób.
- Za mały, szukaj takiego na dwanaście.
- A co ty będziesz konferencje przy nim urządzała?
- Na wigilii się nie zmieścimy.
- To jest raz w roku, zastawisz pół pokoju.
- Powiedziałam na dwanaście.

            Wsparcia szukałem u siostry.

- Izka matka mi każe kupić stół na dwanaście osób.
- Już się poddałam, dopóki nie rozwala ścian to nic nie mówię.
- Tam będzie cyrk.
- Pomyśl o tym, że jak teraz ściągamy buty na klatce schodowej, to w tym nowym chyba już na chodniku będzie folia.

            Trochę jednak nam szkoda tego mieszkania, bo kawał życia i wspomnień tam zostaje. Dla mnie to całe dzieciństwo, które już częściowo znacie. Zdzisława na przemian cieszy się i płacze nad tym miejscem, ale pocieszeniem jest to, że jej najlepsza koleżanka z bloku także się przeprowadza i zamieszkają bardzo blisko siebie.

P.S.
Wiecie, że Krysia, żona Henia z Tesco jest w ciąży?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz