wtorek, 12 lutego 2013

WALENTYNKI ♥



Jedni je uwielbiają, inni nienawidzą. Fakt jest taki, że święto zakochanych na dobre weszło w nasz kalendarz tak jak helołin i trzeba je przetrwać. Najtrudniej tego dnia mają osoby samotne, ładniej nazywane singlami, bo cały świat zamienia się w arkę Noego. W parkach, knajpach i na ulicy – wszyscy w parach. Do tego ta wszechobecna czerwień.

            Wśród moich znajomych jest mnóstwo par, najróżniejszych. Są w nich takie osoby, które nie zmieniły się po znalezieniu drugiej połówki, albo stały się jeszcze fajniejsze, bo genialnie się uzupełniają i niestety takie, które całkowicie straciły własną tożsamość zupełnie głupiejąc na punkcie partnera. Mam na myśli tych, z którymi kompletnie nie da się już rozmawiać bez używania liczby mnogiej: podoba nam się ten film, nie lubimy tej restauracji, my nie jemy pieczywa. Modelowym przykładem denerwującej pary może być sytuacja, jaką miałem okazję oglądać ostatnio w jednej w Warszawskich cukierni:

            Ona - typ kociczki. Wszystko co miała na sobie miało motyw zwierzęcy, nawet kozaczki były z kudłatego tygryska. Utleniona na biało z makijażem nakładanym szpachelką i głupkowatym śmiechem przypominającym czkawkę. Z nogą na nogę siedziała przy stoliku, który przez tę pozycję co chwila trącała kolanem. On - „healthy guy”. Jeden z tych, którzy idealnie nadają się na plakat do przychodni lekarskiej. Taki koleś, który wszystko ma większe niż inny. Brwi jak krzaki, typu Breżniew, wielkie dłonie, długie białe zęby, których ma w gębie ze dwa garnitury, niczym krokodyl, kudłaty, wysoki, z długimi jak kenijski listonosz nogami i umięśniony jak Pudzian, cały taki nadnaturalny. Gdyby był bykiem używano by go, jako samca rozpłodowego, bo każda krowa chciałaby mieć z nim cielaka.

            Siedzą przy deserze, który pewnie zamówili po długiej dyskusji, której na szczęście niedane było mi słuchać, ale trafiłem za to na zamawianie kawy. Nie znają się chyba od dziecka i pewnie zanim byli razem pijali już w życiu kawę, ale teraz tworzą parę i muszą zachowywać się jak nienormalni.

- Jaką kawę będziesz pił?
- A ty jaką?
- Nie wiem, na co masz ochotę?
- Na to co ty

            Ja na jej miejscu po czymś takim na złość zamówiłbym cokolwiek, byleby najmniej pasowało do deseru, szałwię, napar z dziurawca albo wodę Zuber i pławił się w szczęściu obserwując jak on musi to pić. Pewnie dlatego jestem sam, ale jak miałbym się zmuszać do takich kompromisów i słuchać głupot to wolałbym tego stanu nie zmieniać, ale ona jest twarda. Zamówiła dwie kawy. Kiedy tylko kelnerka postawiła je przed nimi, on znalazł nowy problem:

- Misiu, ja nie lubię tej pianki na kawce

            Idiota, myślę. Przecież kiedyś sobie radził bez Misi, chyba, że robiła mu wszystko matka, ale potrafi chyba zgarnąć sam tę piane bez niczyjej pomocy?. Laska chyba przywykła, więc woła kelnerkę

- Czy możemy panią prosić o serwetkę i łyżeczkę?
- Proszę
- O, zgarniemy i będziesz mógł już pić
- Ale poczekam aż ostygnie, dodaje on.

            Mógł skompromitować tylko siebie, ale nie. Wolał zaangażować w to zarówno panią kelnerkę jak i biedną Misię. Lepiej, że jednak nie jest bykiem, bo może i te cielęta byłby atrakcyjne fizycznie, ale tak głupie, że chodziłyby tyłem na przednich nogach i denerwowały wszystkie krowy w oborze. Przez co mięso z nich byłoby niejadalne

            Są także takie przypadki, które całe życie czekały tylko na to, żeby się związać i teraz, kiedy już mają siebie mogą zachowywać się infantylnie, wkurzając cały świat wkoło nich, którego zdają się nie zauważać. Jedna taka laska zadzwoniła ostatnio do radia w czasie audycji o tym „jak rozgrzewamy się zimą”:

„A ja chciałam powiedzieć, że wyhodowałam mojemu mężusiowi taki wielki brzuszek i jak mnie teraz boli gardełko to mówię: choć przytul się i ogrzej żoneczkę”.

            O zgrozo. Pewnie siedzą całe dnie na kanapie, spełnieni życiowo. Nic już nie muszą robić, bo mają siebie. On tłusty, bo po co dbać o siebie, kiedy ma już żonę?, Ona zaprzestała golenia nóg i pach i będą teraz żyli długo i szczęśliwie – jak trole.

            Pamiętacie scenę z „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”, jak menel kradnie menelicy butelkę a ona z grymasem na twarzy krzyczy: „oddawaj to chuju”?. Tu jest szczerość i prawda w relacjach, dużo lepsza niż u Misi i pani radiosłuchaczki.

            Innym przykładem są laski, którym nic nie pasuje. W zeszłym roku w walentynki spotkałem kolegę z żoną. Nie mieli najlepszych nastrojów, bo chcieli spędzić romantyczną kolacje na mieście, ale wcześniej nie pomyśleli o rezerwacji i do żadnej knajpy nie chcieli ich wpuścić. Zapytał mnie czy nie znam kogoś, kto mógłby im pomóc?. Zadzwoniłem do kolegi, który pracuje w bardzo eleganckim hotelu w centrum Warszawy i powiedział, żeby przyszli to jakiś stolik im załatwi. On uśmiechnięty i szczęśliwy nie wiedział jak dziękować, ją stać było tylko na to, żeby ze skręconą miną wycedzić:

- Ale czy tam będzie chociaż smacznie?.

            Inna laska była zapraszana przez swojego chłopaka na wakacje, których notorycznie odmawiała. Zależało mu jednak bardzo, więc zadzwonił do radia i poprosił, żeby mu pomogli         . Jak w końcu połączyli się z nią na antenie i wysłuchała zadedykowanej dla niej piosenki powiedziała:

- No już dobrze, pojadę i będziesz mógł mi zbierać te muszelki.

Łaskawczyni.

            Ale nie tylko o tych nieciekawych rzeczach związanych z miłością będzie dziś mowa. W gazecie Metro jest rubryka „Podaj dalej”, gdzie można napisać praktycznie o wszystkim i oni to wydrukują. Są tam czasami takie ogłoszenia, które aż kipią od romantyzmu i uczucia, genialne w swojej prostocie:

            Mimo, że jestem czasem nie do zniesienia
            I nadaje się tylko do utylizacji
            Kocham całym sobą przy porannej kawie
            I późnej kolacji
            Życie bowiem nie jest boskie
            Ja ochrona, Ty koleje śląskie
            Tak to bywa, że się wnerwiamy,
            Ale mimo wszystko kochamy
            Najpiękniejszej kasjerce z kolei – prywatny tyranizator ♥”

           Są tam nie tylko wiersze pisane przez dworcowych ochroniarzy. Czasami ludzie próbują się znaleźć, albo wyznają coś, do czego nie mają śmiałości bezpośrednio:

Poszukiwany Pan z 517!. W ostatki 2012 r. (listopad) w sobotę rano wracałam autobusem 517, a Ty, Patryku wsiadłeś w centrum. Zrobiłeś pierwszy krok i droga na Dworzec Wileński zleciała w miłym towarzystwie. Nie mam narzeczonegoJ - bo o to pytałeś. Odezwij się: autobus517@interia.pl”

 Drogiej Agnieszce z Wrocławia, z okazji 26 urodzin, najlepsze życzenia pomyślności, zdrowia i szczęścia składa była sympatia. Dołączam piosenkę Krystyny Prońko – wiesz, jaką.”

Samotny i smutny chłopiec z aparycją Jamesa Deana, przejeżdżając codziennie autobusem nr 910 KZK GOP, wypatrzył pewnego styczniowego dnia promiennie uśmiechniętą szatynkę w odjazdowych ciuchach. Jeśli tam jesteś, to daj znać, wydaje mi się, że też mnie zauważyłaś. Czekam: Tel. 604 759 248, andrzekolb@gmail.com”

 Ana, to już dziś… Już dziś wpadniesz w moje ramiona… Twój P.”

Szukam Mateusza (rocznik ’87), kierownika budowy, który był w E.leclerc Jutrzenka 8.12 i rozmawiał ze mną około godz. 15. Dałeś na zbiórkę żywności 1-litrową coca - colę. Obiecałam, że znajdę Cie na Facebooku, ale zapomniałam nazwiska; emoksiezniczka95@gmail.com”

Senna blondynko z autobusu 57, chętnie jeszcze raz posłucham o 14,5 – godzinnej narkozie, po której nie mogłaś wstać z łóżka. Nie martw się, sen to zdrowie. Pozdrawiam – tajemniczy kolega student z autobusu 57”

Szukam fajnego chłopaka z SKM S1 z piątku 18.01. Ruszaliśmy z Pruszkowa o godz. 11.41, dosiadłeś się naprzeciwko mnie, miałeś ciemne dżinsy, zielono-niebieską koszulkę, bluzę z kapturem, która zdjąłeś razem z kurtką. Wypiłeś Tarczyna pomarańczowego, a potem zająłeś się tabletem. Po chwili zadrapałeś sobie ucho, leciała Ci krew, a ja poratowałam Cię chusteczką. Wysiadając na Ochocie, uśmiechnęłam się do Ciebie, a Ty powiedziałeś dziękuję. Jeśli to czytasz, odezwij się, bo myślę o Tobie cały czas… chusteczkadoucha@o2.pl”

              Okazuje się, że często inicjatywę przejmują panie i to się nazywa prawdziwe równouprawnienie. Jak czytam tę rubrykę codziennie rano to bardzo im wszystkim kibicuję, ciekawe swoją drogą ile takich par dzięki ogłoszeniom się odnalazło?.

            Dzisiaj zadzwonił do mnie znajomy i pyta mnie czy wiem gdzie w Warszawie można kupić Hiszpańską muchę?, bo szykuje dziewczynie walentynki. Ot romantyk.

            Laski nie są aż tak skomplikowane (z całym szacunkiem dla pań), żeby sięgać po takie głupie metody. Doceniają za to oryginalność, kreatywność i proste gesty. Nie trzeba dolewać im chemikaliów do drinka, żeby je zmiękczyć, trzeba się trochę postarać. Zamiast środków z sex shopu „kup pan babie kwiaty”. Nie trzeba się nawet szarpać na drogą kolację w ekstra restauracji. Równie dobrze można zabrać wybrankę na kebaba i jak usiądziecie z jedzeniem na murku, to wyciągnij z kieszeni świeczkę z Ikea i zapal. Taki pomysł kolacji przy świecach doceni każda kobieta. Chyba, że chcesz wyrwać blacharę, wtedy obowiązkowo musisz pożyczyć od kolegi BMW i zabrać ją przynajmniej do Sphinxa. Absolutnie nie zapalaj świeczek przy kebabie, bo pomyśli, że jesteś skąpy i nienormalny a na pewno obgada cię z blacharskimi koleżankami jednocześnie spalając twoje szanse u innych okolicznych blachar.

            Jeżeli ktoś z was jest sam, to jednak nie polecam tego dnia siedzenia w domu. Nienajlepszym rozwiązaniem dla singielki będzie siedzenie zasmarkanej na kanapie z kieliszkiem wina z Tesco i kartkowanie katalogu sukien ślubnych. Panom zaś zdecydowanie odradzam zakup sześciopaka piwa Vip w promocyjnej cenie i masturbowania się patrząc na fotoszopowane zdjęcia.

            Koniecznie musimy wyjść z domu tego dnia, choćby po to, żeby zamanifestować, że są w tym społeczeństwie także osoby, które idą przez życie w pojedynkę. Może uda się spotkać kogoś wyjątkowego w ten dzień, albo przynajmniej spędzić miło czas.


A teraz, jako ekspert od związków samotnie udam się do Tesco po alkohole w promocji.
Kochajmy się ♥

p.s.
Wczoraj w nocy w telewizji trafiłem na program „Nocne czytanie w wannie”. Znana feministka Manuela Gretkowska siedziała goła w wannie z pianą wśród świeczek i czytała telewidzom swoja książkę. Przypominam sobie, jak obrażała się na producenta gładzi szpachlowej, bo umieszcza rozebrane panie na bilbordach, co ma uwłaczać ich godności. Siedzenie w wannie na golasa widocznie nie uwłacza jak czyta się swoją książkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz