czwartek, 15 listopada 2012

LINIOWIEC MARZEŃ


Każdy, kto mnie zna wie, że jestem wielkim fanem lotnictwa. Uważam statki powietrzne za wspaniałe i fascynujące maszyny, dzięki którym ludzie w bardzo szybki i wygodny sposób podróżują po świecie, ale to, co się stało dzisiaj w naszym kraju przechodzi ludzkie pojęcie nawet dla mnie.

Ze snu zerwał mnie sms: „Wstałeś oglądać Dreamlinera?”. Odpisałem tak, że lepiej będzie, żebym nie cytował. Jednak wiedziałem, że ze spania nic już nie będzie, więc przygotowałem śniadanie i odpaliłem kompa. Pierwsza wiadomość: „ Hej, jedziesz na Dreamlinera?”. Nawet zacząłem się zastanawiać czy nie ruszyć na lotnisko, ale doszedłem do wniosku, że ja z moim aparatem nie zrobię tak dobrego zdjęcia jak ustawieni tam Spotterzy ze swoimi sprzętami. Pojechałbym zobaczyć samo lądowanie i poczuć tę frajdę w tłumie, ale rano było takie zamglenie, że telewizor wydawał się lepszym wyborem. Zwłaszcza, że w tak ważny dzień nawet Prokop był rano w krawacie.

Żeby nie siedzieć bezczynnie na kanapie pojechałem na siłownie, gdzie jest kinowy ekran. Zacząłem biec na bieżni, ale wyświetlany był wczorajszy mecz. Poprosiłem instruktora, czy mógłby włączyć któryś z kanałów informacyjnych, żebyśmy zobaczyli lądowanie?.

Okazało się, że mój trener nie jest jakimś tam tępym osiłkiem, tylko studentem politechniki, tu powinna paść nazwa kierunku, ale zapomniałem, jakieś, coś od konstrukcji silników odrzutowych czy coś takiego. W każdym razie, ja po bezpieczeństwie lotniczym i on po silikoznawstwie, dyskutowaliśmy całe pięćdziesiąt cztery minuty mojego biegu, bardzo profesjonalnie.

Zaskoczył mnie, bo zawsze myślałem, że każdy student politechniki ma zapadniętą klatkę piersiową na środku, której puszy się dumnie siedemnaście włosów, zakola jak myszka miki i eksplodujące pryszcze. A mój trener to jest smytki, chyży, dziarski i rześki chłopak o bardzo nienagannej sylwetce, więc zdziwił mnie bardzo.

Rozmawialiśmy sobie, oglądając jak dzikie tłumy ustawiają się na Okęciu. Matki z dziećmi, starcy, atmosfera piknikowa. Ludzie tak nakręceni jak wtedy, kiedy byliśmy witać Airbusa A380 i mój kolega Krzysiek, wściekły, że wyciągnąłem go o siódmej rano na lotnisko zaczął skandować: „zostań z nami” i ludzie podchwycili.


Ale wracając do dnia dzisiejszego. Feta na cały gwizdek, poświęcenie przez duszpasterza już w Stanach, czerwony dywan, wstęgi, orkiestra z jakimiś babami w piórach. W czasie, kiedy LOT jest na skraju bankructwa i wywala mnóstwo pracowników a reszcie dokłada obowiązków, zwłaszcza moim ulubieńcom – personelowi pokładowemu, których traktuje się karygodnie, śmieszne jest to zamieszanie. Trochę tak jak do Kalisza przyjechał Ojciec Święty i odnowiono budynki tylko z tej strony, które widział papież, tyły budynków musiały poczekać około roku.

Jednakowoż samolot, nawet tak fantastyczny jak Dreamliner to nie jest spodek ufoludków czy rakieta a my jesteśmy czterdziestomilionowym krajem w sercu Europy a nie wioską w Afryce, więc skąd ten cyrk?.

Strona tvn24.pl jest od góry do dołu o samolocie, nie ma dziś polityki (to akurat plus), nikt nie umarł, nie urodził się, nie było wypadków… niczego nie było. Dopiero na dole w małym okienku informacja o zażaleniu Marty Kaczyńskiej i decyzji Ewy Kopacz odnośnie delegalizacji Młodzieży Wszechpolskiej. A gdzie informacje istotne z dnia dzisiejszego ja się pytam?. Gdzie informacja, że do sklepów H&M trafiła kolekcja Margieli?.

Mój szwagier zadzwonił zawiedziony, bo siedział przed telewizorem oczekując, jak mówi: „tego dużego Airbusa”, jakież ogromne musiało być jego zdziwienie, jak sam powiedział: „jak wylądował taki pierdzioch”.

Zastrzegam, że ja naprawdę wiem bardzo dużo o konstrukcji tego samolotu i doceniam to, że mamy go pierwsi w europie, jednak w tak dużym państwie w ciągu dnia działy się chyba inne rzeczy?. W telewizji pokazują jak Pani prezydentowa – Komorowska ogląda kibel w samolocie. On dopiero, co wylądował po locie przez Atlantyk, więc tam już pewnie pasażerowie postawili sporo klocków a Ona zagląda do pożółkłego sedesu i na naszych oczach podziwia jak spuszcza się wodę. W Faktach po Faktach, kapitan tego lotu, żółty pasek nie schodzi z ekranu od rana, strach zajrzeć do lodówki.

Dobrze, że nie było tam Tuska i nie śpiewano hymnu, ale i tak przegięcie na maksa. Pomimo tego jak zachowały się media, samolot jest piękny, biorę zresztą udział w konkursie, gdzie nagrodą jest podróż po europie na jego pokładzie.

p.s.
Byłem na spotkaniu z kpt. Wroną, Doda jest od niego skromniejsza, a Wronowa w perłach, siedziała jak sroka, więcej nie pójdę.

p.s. 2
Moja Matka z Siostrą posprzeczały się o to, co by było gdyby nasza rodzina wygrała w lotto. Izka chciała Zdzisławie oddać swoje mieszkanie a sobie kupić dom:

- oddam Ci swoje mieszkanie
- ja go nie chce
- a co Ci się w nim nie podoba?
- ciągle ktoś wali drzwiami od klatki
- ludzie mieszkają przy torach kolejowych a Tobie drzwi przeszkadzają?
- a Ty gdzie będziesz?
- ja lecę na Mauritius
- to ja na duży Ritius.



Zdjęcie autorstwa Tomka Dokowicza, mojego kolegi, którego żona namawiała mnie rano na wizytę na lotnisku. Widać nie musiałem marznąć, zrobił lepsze zdjęcie ode mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz