"Pszenny
bochen od rolnika
port trącany modrą falą
metro, traktor, telewizor,
huta spływająca stalą mruczy -
więc Polak potrafi!
Zadziwiona Europa -
cudów dokonują ręce
robotnika oraz chłopa.
Gospodarzu tych dożynek
Twoja przecież to zasługa,
że dzień w dzień słychać meldunek
'Rośnie w górę Polska Druga'."
port trącany modrą falą
metro, traktor, telewizor,
huta spływająca stalą mruczy -
więc Polak potrafi!
Zadziwiona Europa -
cudów dokonują ręce
robotnika oraz chłopa.
Gospodarzu tych dożynek
Twoja przecież to zasługa,
że dzień w dzień słychać meldunek
'Rośnie w górę Polska Druga'."
Od rana
dziś ten wiersz chodzi mi po głowie. W takim pogodnym nastroju poszedłem na
trening. Szukając swojej karty treningowej przysłuchiwałem się, jak nowy trener
unika rozmowy ze stojącym przed nim Jarkiem Jakimowiczem.
- ty tu masz fajną robotę, dupki się rozbierają, to już masz jeden
krok do przodu… o na ekranie tenisistki też fajne, co?
Mówi
to dokładnie z taką sama manierą jak w Młodych
Wilkach, ale ubrany w żarówiasto różowe maratonki Nike, białe spodenki i
bluzę a na głowie ma blond pasemka, zawinięte w sterczący cycek, coś na wzór
Maryli Rodowicz, albo Małej Mi.
Trener
korzystając z chwili, kiedy tamten nabiera powietrza, zaczepia mnie nadal poszukującego
karty, bo kolejność alfabetyczna na siłowni rozumiana jest różnie.
- jaki dziś dzień?
- Światowy Dzień Chleba
- co?, treningowy jaki?
- żółty
- aha, …a ty jesz białe pieczywo?
- coś ty, dla mnie w piekarni śmierdzi
- ja się właśnie z dziewczyną przeprowadziłem i mamy piekarnie, wytrzymać
nie można
-no, przerąbane.
Ja już
kompletnie nie wiem, kiedy kto mówi tam serio. Jak może komuś śmierdzieć, jak
chleb się piecze?.
Jak mieszkałem
z kolegą na Wiatraku mieliśmy piekarnie obok domu. Chleb piekli tam całą noc i
jak się z tyłu zapukało to sprzedawali go o każdej porze. Nie dało się
powstrzymać, żeby tam nie wejść, kiedy wysiadało się z taksówki pod domem, po
imprezie.
Problem
był tylko taki, że nie mieli tam drobnych i resztę z chleba wydawano w bułkach.
Jak miałem raz dychę, to dostałem jeden ciepły bochenek i 2 torby kajzerek. Na szczęście
pilnowano tam, żebyśmy pieczywa w domu nie mieli za dużo.
Wracaliśmy
w weekend o różnych godzinach nocnych. Jak wysiadłem z taksówki i zawiódł mnie
pod ich drzwi ten niebiański zapach, to otwierała uśmiechnięta pani i mówiła: pan już nic nie bierze, bo kolega był.
Żółty
trening dziś zleciał szybko, bo ćwiczył ze mną chłopak w białej koszulce z
napisem SŁUCHAM METALU, ALE W CZARNYM JEST MI GORĄCO, śmiałem się za każdym
razem jak mnie mijał.
p.s.
sobotę jest otwarty za darmo Instytut Lotnictwa, bardzo fajny program
przygotowali. Szkoda tylko, że impreza nazywa się Noc w instytucie lotnictwa, a
trwa od 17 do 23. Też mi noc, kończę pracę o 22 i nie zdążę. Wam polecam.
Na stronie Instytutu:
OdpowiedzUsuń- I-28 z Instytutu Lotnictwa po raz pierwszy prezentowany szerokiej publiczności
- wiatrakowiec firmy Kompol
- jeszcze jeden wiatrakowiec!
:)