Jestem
osłem.
Przed
chwilą wracając z pracy usiadłem w tramwaju przed Mariuszem Szczygłem.
Lubię go bardzo, zwłaszcza za pisanie o Czechach i Gottland, choć czytana teraz przeze mnie
Niedziela, która
zdarzyła się w środę, jego autorstwa jakoś mnie nie porywa.
Fajnie byłoby gdyby fachowiec, dodatkowo taki, którego pisanie lubię
coś mi powiedział o moim klikaniu. Do stracenia nic nie miałem, najwyżej wywali
moją wizytówkę do kosza, więc raz kozie śmierć.
-
przepraszam mogę mieć do Pana prośbę?
- słucham
- na tej
wizytówce jest adres mojego bloga, gdyby kiedyś nie miał Pan nic ciekawego do
roboty to proszę zajrzeć i dać mi znać co Pan o tym myśli
- bardzo
chętnie, choć jak Panu to sprawia przyjemność to niech Pan pisze dalej
- ale nie chciałbym
klepać bez sensu, a rodzina i znajomi tylko mi słodzą
- zawsze
powtarzam studentom, żeby swoje teksty dawali do oceny obcym.
Na tym rozmowa mogłaby się zakończyć i
byłoby dobrze. Mnie jakoś zawsze coś wyrwie się z pyska, po czym czuje się tak
jakbym wyszedł ze swojego ciała, stanął obok i słuchał, co właśnie gadam,
myśląc sobie ty cholerny kretynie.
W zasadzie mówiliśmy o ocenianiu tekstów, więc dlaczego miałbym
kłamać?. Zaczepiłem go raz jeszcze
- czytam
właśnie Pańską książkę
- którą?
-
Niedziela, która zdarzyła się w środę
- mhm
- jakoś mi
nie wchodzi
- a zawsze
mi mówiono, że lekko pisze
- bo lekko,
tylko jakoś mnie to nie wciąga
- może Pana
nie interesują takie szczególiki o przejściu w kapitalizm
- jak
Witkowski o tym pisze to mnie interesuje
- aha, to
mój przystanek, dowidzenia Panu
- Panu
również, wszystkiego dobrego.
Jak On na tego bloga wejdzie i jeszcze cokolwiek napisze to ja zostanę
księżniczką kawaii.
Naprawdę Ci wyszło, jak nigdy :)
OdpowiedzUsuń