środa, 29 sierpnia 2012

PANI KRYSTYNA


Wczoraj przeczytałem w gazecie wywiad z Krystyną Jandą, która zagra Danutę Wałęsę. Nie mogę się doczekać, ciekaw jestem jak wyjdzie ten spektakl.
Jest jedną z dwóch (żyjących) aktorek w Polsce, które można nazywać gwiazdami. Jandę uwielbiam od zawsze, odkąd zaśpiewała Gumę do żucia, wyreżyserowała Pestkę albo zagrała mamę Rafała w Kochankach mojej mamy. Lubię Jej charakterystyczność, to jak potrząsa głową, pali papierosa, wszystko.
Pamiętam, jakim wydarzeniem była premiera Pestki, której towarzyszyła premiera Renault Megane. Jeździła pierwszą w Polsce, o ile pamiętam, żółtą.
Bawi mnie jej pisanie; książki, felietony czyta się jednym tchem, ale najlepszy jest blog. Jak zacząłem go czytać było tego już sporo i jednej nocy cofając się wpis po wpisie przerobiłem cały. Od tego momentu regularnie sprawdzam czy pojawiło się coś nowego. Jest w nim mnóstwo teatralnych anegdot, których bohaterami są znani ludzie, smaczki dotyczące nadchodzących premier i zaskakująca codzienność, jak spadające na spódnice papierosy w czasie prowadzenia auta, albo rozważania skąd nawigacja satelitarna wie, że za rogiem jest most?.
Jak przyjechałem do warszawy biegałem do Powszechnego po wejściówki i oglądałem Ją siedząc na schodach. Przychodzili tam studenci w porozciąganych swetrach i jeansach a ja mimo tego, że na wejściówce to zawsze w krawacie ( z Kalisza jestem). Ale watro było, jak ktoś widział Shirley Valentine gadającą ze ścianą ten wie.
Kiedy pojawiła się informacja, że Pani Krystyna otwiera swój teatr oszalałem. Googlowałem, sprawdzałem gazety, czekając kiedy tylko coś nowego na ten temat napiszą?. Zdenerwowany długim czekaniem pojechałem tam na rowerze i wszedłem na korytarz pełen materiałów budowlanych. Wszędzie ruch, hałas i mnóstwo ludzi. Znalazłem okienko, w którym panie przekładały papiery i klepały w klawiatury. Wsadziłem łeb jak najgłębiej się dało i starałem się, żeby laska siedząca najbliżej mnie usłyszała
- dzień dobry!, otwierają Państwo teatr a nigdzie informacji nie można uzyskać, w gazetach i w Internecie cisza, po co było trąbić o otwarciu już miesiąc temu jak tu jeszcze budowa?!
Blond włosy wystające zza najbliższego monitora wydały głos a później pojawiła się twarz
- to niech mi pan powie, co ja mam zrobić jak tu jest taki cyrk?
ONA!!! 
Odskoczyłem od okienka, oparłem się o ścianę obok. Kilka oddechów i różowy na pysku ze wstydu i szczęścia wsadziłem tam głowę jeszcze raz. Patrzyła na mnie tak jak z telewizora, głos drżał mi jak na maturze
- przepraszam, dzień dobry, trzeba zrobić stronę internetową, żeby ludzie mieli skąd brać informację, no i dodatki teatralne do gazet
- to niech pan jeszcze cierpliwie poczeka a my się tu wszystkim zajmiemy, dobrze?
- naturalnie, dziękuje pani, do widzenia
- do widzenia panu.
Głupka zrobiłem z siebie koncertowego, ale rozmawiałem z Jandą.
W Kaliszu ta historia była opowiadana inaczej, nie musieli znać szczegółów. „Poznałem Jandę” mówiłem po prostu.
Po otwarciu teatru chodziłem na każdy spektakl, nie tylko z Jej udziałem, czasami fundując sobie premiery. Bywało tak, że przedstawienie widziałem kilkakrotnie.
„Ucho gardło nóż” obejrzałem siedem razy. To taki niewesoły monodram gdzie czasami śmiejesz się przez łzy. Po trzech spektaklach zaczynałem mówić razem z Nią..nazywam się Tonka z domu Babić, nie mogę spać….
Jest w tym przedstawieniu fragment, w którym bohaterka opowiada o tym jak to jest między kobietami i mężczyznami w czasie pierwszego seksu, mówi mniej więcej tak:
- przy pierwszym dymaniu kobieta zawsze udaje, żeby sprawić przyjemność mężczyźnie, facet może przyjemność mieć z obcą partnerką i nie ma z tym problemu, nam potrzebne jest uczucie, ale drzemy się jak wariatki, żeby jemu było dobrze…
Mówiła to ciągle patrząc przed siebie. Były to początki teatru i grała na klocku a ludzie siedzieli od Niej o półtora metra. Chyba nie widziała widowni przez światła i wypowiadała tekst prosto w twarz faceta w pierwszym rzędzie
-… no czy ty myślisz, że twoja kobieta wydziera się tak, bo jej dobrze?
- mam nadzieje, odpowiedział wprost zapytany pan.
Przerwała, zaczęła się śmiać. Po przerwie poprosiła, żeby jednak Jej nie odpowiadać.
Dobrze pamiętam jeszcze jeden spektakl.
            „Skok z wysokości” był jednym z tych, które widziałem na pokazie premierowym. Polegał on na tym, że spora część publiczności wchodząc na salę dostaję fragment tekstu i nazwę postaci, jaką zagra. Mnie przypadł policjant.
Siedziałem w rzędzie obok Andrzeja Wajdy i na słowa ze sceny:
- …wszystko mi z domu ukradli i jeszcze trafił mi się sepleniący policjant, jak go zapytałam gdzie jest to, co miałam odpowiedział
Stałem skupiając na sobie spojrzenia i światło
- psepadło!
Może niewielka rola jak na debiut teatralny, ale w CV mam napisane, że zagrałem z Krystyną Jandą pod okiem Andrzeja Wajdy.
Jak szanujący się psycho-fan zbieram plotki z pierwszej ręki a w domu trzymam coś, co własnoręcznie wykonała Pani Krystyna i dała komuś w prezencie.
p.s.
Mój trener nie daje za wygraną. Nie może się nadziwić, że pomimo uczciwego treningu nie chudnę. Oczywiście kłamie, że jem twaróg i owocki, bo jak bym się przyznał do Burger Kinga i śniadań w Charlotte to straciłby dla mnie szacunek.
Po raz kolejny zmienił mi trening. Zaczynam od ruchów a’la „motylem jestem” w guście Bohdana Łazuki poprzez wymachy, których nie powstydziłaby się Mariola Bojarska Ferenc a kończę unoszeniem nóg ze świecą, żywcem z zajęć rytmiki w przedszkolu.

4 komentarze:

  1. zagrałem z Krystyną Jandą pod okiem Andrzeja Wajdy :D Padłem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisałeś ostatnio o liczbie odwiedzających, może warto pochwalić się w poście ? :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. A do mnie właśnie dotarło że jestem nienormalna .... całkiem niedawno byłam w Warszawie,byłam w Centrum Kopernika w Muzeum Powstania Warszawskiego,jadłam rewelacyjne sushi w Falenicy i takie tam. I Ja, osoba która UWIELBIA Panią Krystynę ponad wszystko nie wybrałam się do teatru!! Gdzie ja miałam głowę! Chyba zostawiłam w Centrum Kopernika. Nie wybaczę sobie do następnej wizyty w Warszawie :D

    OdpowiedzUsuń