niedziela, 8 września 2013

PLIKI COOKIES


Jadę pod górę krętą wąską drogą. Jadę na rowerze z okrągłą przyczepką. To autostrada rowerowa, jestem na południu u naszych zachodnich sąsiadów. Mijają mnie zjeżdżający z góry rowerzyści, wszyscy jedziemy bardzo szybko.

            Podjeżdżam pod górę, mój rower zamienia się w samochód, któremu nie działa ręczny. Na skrzyżowaniu trafiam na czerwone. Zaczynam się staczać, droga się rozszerza, ale zbliża się jakaś wyrwa w jezdni. Rozpędzone auto, tyłem wjeżdża w dziurę, wybija się i podrzuca go wprost na gałąź wielkiego drzewa.

            Ja już w tym czasie stoję pod drzewem i zastanawiam się jak zdejmę go z gałęzi, bo nie jest moje, tylko koleżanki ze studiów. Klik. Jesteśmy w akademiku w Warszawie z korytarzami jak w szpitalu, niebieska lamperia olejna, żółtawe światło. Wszyscy rozmawiają o tym jak zdjąć samochód z drzewa, przychodzi koleżanka – właścicielka i mówi, że spoko, bo jest ubezpieczony od takich rzeczy i w ogóle fajnie tam wygląda.

            Przewracam się na drugi bok. Otwieram oko, kanapa Beddinge lovas, stolik Lack, dywan Gislev. Ikea, Jestem u siebie. Odpływam natychmiast.

            Biegnę goniąc Piotrka, kolegę z dzieciństwa. Lecimy po trawie otaczającej kaliski basen w centrum parku. Jest gorąco, rozgrzany trawnik parzy nam gołe stopy. Dobiegamy do ślizgawki, wskakujemy na strumień wody. Zjeżdżalnia rozpada się zaraz za nami, każdy jej element odpada jak tylko zdążymy go pokonać. Ludzie przed nami zabierają dzieci w popłochu, bo bardzo pędzimy. Spadamy do zimnej wody, kiedy wynurzamy głowy, ślizgawka stoi cała, chcemy jeszcze, ale nie wiemy jak do niej dojść.

            Znowu stąpamy po gorących kafelkach, żeby dobiec do blondynki z papierosem, która grabi trawnik, stoi tyłem do nas.

- Przepraszam, jak możemy się dostać do ślizgawki?.
- You have to go to the gate.

            Odpowiada nam Sarah Jessica Parker.

            Trochę oszołomiony otwieram oko, poprawiam poduszkę (Gossa Vadd) i zasypiam na nowo.

            Siedzę w kuchni, naszego starego mieszkania i mama, w przeskalowanej fryzurze tłumaczy mi, że jak bardzo będę się starał to pojadę na olimpiadę i będę rzucał wężem ogrodowym. Zdecydowanie pocieszony tą informacją wychodzę na podwórko. Schodzę po schodach, ręką podpierając się o ściany pomalowane wałkiem nadającym im wzór winogron. Jednak schodzenie trwa zdecydowanie za długo, więc na wysokości trzeciego piętra postanawiam sfrunąć. Staje na parapecie, rozkładam szeroko ręce i sfruwam do kolegów na trzepaku, zataczam duże koła zanim do nich trafię i podziwiam komin zakładu w którym pracował mój tato.

            Siedzimy na trzepaku i rozmawiamy o tym, że jutro wszyscy polecimy nad jezioro. Marlena chce grać w palanta, ale nas jednak zajmuje temat grzyba na ścianie jaki pojawił się w piwnicy i o tym, że masło roślinne jest super do kanapek.

            Z jakich plików cookies korzysta mój mózg, że później wyświetla mi takie obrazy na powiekach?.

Nie mam pojęcia.

1 komentarz: