Wróciłem
z Gdyni. Niedługo przed tym jak banda osłów zaatakowała plażowiczów i
meksykańskich gości byłem na tej plaży. Na filmach z monitoringu faktycznie
niewiele widać, ale jakbyście zobaczyli grupę śniadych, pulchnych i uśmiechniętych
chłopców z imieniem Rodriguez na piersi, z których żaden nie przekraczał metra
siedemdziesięciu i tłum nakręconych, podpitych osiłków to raczej nie trudno zrozumieć,
kto zaczął.
Szczerze
współczuje tym, który wtedy na tej plaży byli. Jak jeszcze się opalałem i
chciałem iść do wody musiałem przechodzić po cudzych ręcznikach i kocach. Nie dało
się ich ominąć, bo jeden leżał obok drugiego. Nieciekawie musiała wyglądać
ucieczka z dzieckiem w takim tłumie.
Co za
cyrk z tą piłką?. Jesteśmy ogromnym krajem w centrum europy. Naprawdę nie ma
żadnych środków, które pozwolą zatrzymać ten rozkręcający się coraz bardziej
bandytyzm?. Kiedyś tłukli się tylko na stadionach. Nie mam nic przeciwko temu. Jestem
także gorącym zwolennikiem ustawek. Jeżeli ktoś na własne życzenie umawia się
na bicie po mordach – bardzo proszę. Tylko nie wiem, po co tam są karetki?. Taką
„imprezę” jak najbardziej powinna ochraniać Policja, ale stając kordonem
dookoła pola walki i tych, którzy chcą już wyjść, wrzucać do środka.
Czy
taki pacan idący na bijatykę z piłą łańcuchową albo maczetą ma, choć odrobinę
wyobraźni i potrafi wyobrazić sobie, co może zrobić?. A jeszcze lepsze są
mamusie odbierające swoje pociechy na komisariatach:
„mój syn tylko tamtędy przechodził, szalik nosi na
ustach w sierpniu, bo ma chore gardło, proszę mi oddać moje dziecko…”
Gdybym
kiedykolwiek znalazł się w takiej zatrzymanej grupie modliłbym się na tej
komendzie, żeby nie przyszła po mnie matka. Gdyby oni ją tam zobaczyli to
wiedzieliby, że najbardziej ukarany zostanę w domu. Te szczeniaki nie maja
żadnego respektu, nawet wobec własnych rodziców, więc nic dziwnego, że robią,
co im się podoba. Jak raz wezwali do szkoły rodziców, bo „ktoś” pani od chemii
wstawił malucha do dołu po śmietniku moja matka broniła mnie mówiąc, że Kuba
jest za słaby, żeby podnieść auto. Jak się dowiedziała jakie były motywy i
zaczęła podejrzewać, że mógłbym być w tej ekipie zmieniła taktykę. Nie chciano
jej dopuścić do grupy oskarżonych chłopców, więc trafiła we mnie butem, ze
sporej odległości.
Przez
znajomość z piłkarzem miałem okres w swoim życiu, że i ja bywałem na
stadionach. Mam w portfelu kartę Legionisty. Na pierwszym meczu stałem tyłem. Niespecjalnie
rozumiem zasady futbolu, więc obserwowałem kibiców. Na Legii wypatrzyłem
prawidłowość w swoim sektorze. Otóż nikt nie miał kompletnego uzębienia. Umówili
się czy to jakaś moda, o której nic mi niewiadomo?. Możliwe, że była to
zakładowa wycieczka firmy filetującej dorsze, ale żeby wszyscy?. Laski też
szczerbate.
Na debiut
stadionowy wybrałem derby stolicy. Dla jeszcze bardziej niewtajemniczonych ode mnie,
derby to taki karnawał przyjaźni, gdzie dwie warszawskie drużyny pozdrawiają
się na murach i ścianach klatek schodowych już na dwa miesiące wcześniej. Są i
takie dzielnice, gdzie ta kampania twa okrągły rok. Można zaobserwować wtedy
napis w windzie: „czarna dziwko derby blisko”.
Kiedy
w drugiej połowie zacząłem już obserwować murawę okazało się, że jestem jednym
z niewielu których faktycznie obchodzi wynik. Większość stadionu starała się
trafić butelką w sektor mniejszości w czarnych koszulkach. Jak postanowiłem
przenieść się na trybunę rodzinną, uchodzącą za najbezpieczniejszą trafiłem na
modelową rodzinę. Mama, tata i synek. Wszyscy bez zębów. Ojciec z całej siły
ochrypniętym głosem starał się krzyknąć „cwele” w stronę gości, ale nie bardzo
mu wychodziło, bo był pijany, ale wspierała go małżonka. Uspokajała go
wrzeszcząc: „co se będziesz na kurwów gardło zdzierał”. Rozemocjonowana pociecha
spoglądała to na mamę to na tatę puchnąc z dumy. Pewnie za kilkanaście lat
będzie „przypadkowym plażowiczem w Gdyni” i raczej nie pojedzie tam na Festiwal
śledzia i flądry.
Jak
wnieśli szklane butelki z wódką skoro wszyscy są obmacywani?, pojęcia nie mam.
PZPN
to też dziwna organizacja. Dlaczego ktoś, kto dysponuje sporą kasą nie potrafi
przejechać po kraju i wyłuskać obiecujących nastolatków, wyszkolić ich i zrobić
z tego drużynę?. Od lat te same nazwiska są na boisku i sukcesów jak nie było
tak nie ma. Zastanawiające jest także to, że te same nazwiska prezentują
znakomitą formę poza granicami naszego kraju, a kiedy tylko występują z
orzełkiem na piersi potrafią nawet strzelić samobója.
W Anglii
jakoś dali sobie rade z tym rozkręcającym się procederem, może należałoby
zapytać jak?. Okazuje się, że ten cyrk wymknął się już z ośrodków sportowych,
gdzie normalni ojcowie pogodzili się z tym, że nie zabiorą syna na mecz. Teraz zaczęto
już odwiedzać wykłady uniwersyteckie, odczyty, obchody świąt narodowych a
ostatnio nawet plażowiczów.
Może
piłka nożna powinna być w Polsce zabroniona?. Inne dyscypliny sportu nie
generują bandytów. Na meczach piłki siatkowej, badmintona czy podnoszeniu ciężarów
nikt kamieniami nie rzuca. Sukcesów żadnych w nodze nie mamy. Najtaniej by
wyszło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz