wtorek, 20 sierpnia 2013

PIŁKA JEST OKRĄGŁA…


Wróciłem z Gdyni. Niedługo przed tym jak banda osłów zaatakowała plażowiczów i meksykańskich gości byłem na tej plaży. Na filmach z monitoringu faktycznie niewiele widać, ale jakbyście zobaczyli grupę śniadych, pulchnych i uśmiechniętych chłopców z imieniem Rodriguez na piersi, z których żaden nie przekraczał metra siedemdziesięciu i tłum nakręconych, podpitych osiłków to raczej nie trudno zrozumieć, kto zaczął.

            Szczerze współczuje tym, który wtedy na tej plaży byli. Jak jeszcze się opalałem i chciałem iść do wody musiałem przechodzić po cudzych ręcznikach i kocach. Nie dało się ich ominąć, bo jeden leżał obok drugiego. Nieciekawie musiała wyglądać ucieczka z dzieckiem w takim tłumie.

            Co za cyrk z tą piłką?. Jesteśmy ogromnym krajem w centrum europy. Naprawdę nie ma żadnych środków, które pozwolą zatrzymać ten rozkręcający się coraz bardziej bandytyzm?. Kiedyś tłukli się tylko na stadionach. Nie mam nic przeciwko temu. Jestem także gorącym zwolennikiem ustawek. Jeżeli ktoś na własne życzenie umawia się na bicie po mordach – bardzo proszę. Tylko nie wiem, po co tam są karetki?. Taką „imprezę” jak najbardziej powinna ochraniać Policja, ale stając kordonem dookoła pola walki i tych, którzy chcą już wyjść, wrzucać do środka.

            Czy taki pacan idący na bijatykę z piłą łańcuchową albo maczetą ma, choć odrobinę wyobraźni i potrafi wyobrazić sobie, co może zrobić?. A jeszcze lepsze są mamusie odbierające swoje pociechy na komisariatach:

„mój syn tylko tamtędy przechodził, szalik nosi na ustach w sierpniu, bo ma chore gardło, proszę mi oddać moje dziecko…”

            Gdybym kiedykolwiek znalazł się w takiej zatrzymanej grupie modliłbym się na tej komendzie, żeby nie przyszła po mnie matka. Gdyby oni ją tam zobaczyli to wiedzieliby, że najbardziej ukarany zostanę w domu. Te szczeniaki nie maja żadnego respektu, nawet wobec własnych rodziców, więc nic dziwnego, że robią, co im się podoba. Jak raz wezwali do szkoły rodziców, bo „ktoś” pani od chemii wstawił malucha do dołu po śmietniku moja matka broniła mnie mówiąc, że Kuba jest za słaby, żeby podnieść auto. Jak się dowiedziała jakie były motywy i zaczęła podejrzewać, że mógłbym być w tej ekipie zmieniła taktykę. Nie chciano jej dopuścić do grupy oskarżonych chłopców, więc trafiła we mnie butem, ze sporej odległości.

            Przez znajomość z piłkarzem miałem okres w swoim życiu, że i ja bywałem na stadionach. Mam w portfelu kartę Legionisty. Na pierwszym meczu stałem tyłem. Niespecjalnie rozumiem zasady futbolu, więc obserwowałem kibiców. Na Legii wypatrzyłem prawidłowość w swoim sektorze. Otóż nikt nie miał kompletnego uzębienia. Umówili się czy to jakaś moda, o której nic mi niewiadomo?. Możliwe, że była to zakładowa wycieczka firmy filetującej dorsze, ale żeby wszyscy?. Laski też szczerbate.

            Na debiut stadionowy wybrałem derby stolicy. Dla jeszcze bardziej niewtajemniczonych ode mnie, derby to taki karnawał przyjaźni, gdzie dwie warszawskie drużyny pozdrawiają się na murach i ścianach klatek schodowych już na dwa miesiące wcześniej. Są i takie dzielnice, gdzie ta kampania twa okrągły rok. Można zaobserwować wtedy napis w windzie: „czarna dziwko derby blisko”.

            Kiedy w drugiej połowie zacząłem już obserwować murawę okazało się, że jestem jednym z niewielu których faktycznie obchodzi wynik. Większość stadionu starała się trafić butelką w sektor mniejszości w czarnych koszulkach. Jak postanowiłem przenieść się na trybunę rodzinną, uchodzącą za najbezpieczniejszą trafiłem na modelową rodzinę. Mama, tata i synek. Wszyscy bez zębów. Ojciec z całej siły ochrypniętym głosem starał się krzyknąć „cwele” w stronę gości, ale nie bardzo mu wychodziło, bo był pijany, ale wspierała go małżonka. Uspokajała go wrzeszcząc: „co se będziesz na kurwów gardło zdzierał”. Rozemocjonowana pociecha spoglądała to na mamę to na tatę puchnąc z dumy. Pewnie za kilkanaście lat będzie „przypadkowym plażowiczem w Gdyni” i raczej nie pojedzie tam na Festiwal śledzia i flądry. 

            Jak wnieśli szklane butelki z wódką skoro wszyscy są obmacywani?, pojęcia nie mam.

            PZPN to też dziwna organizacja. Dlaczego ktoś, kto dysponuje sporą kasą nie potrafi przejechać po kraju i wyłuskać obiecujących nastolatków, wyszkolić ich i zrobić z tego drużynę?. Od lat te same nazwiska są na boisku i sukcesów jak nie było tak nie ma. Zastanawiające jest także to, że te same nazwiska prezentują znakomitą formę poza granicami naszego kraju, a kiedy tylko występują z orzełkiem na piersi potrafią nawet strzelić samobója.

            W Anglii jakoś dali sobie rade z tym rozkręcającym się procederem, może należałoby zapytać jak?. Okazuje się, że ten cyrk wymknął się już z ośrodków sportowych, gdzie normalni ojcowie pogodzili się z tym, że nie zabiorą syna na mecz. Teraz zaczęto już odwiedzać wykłady uniwersyteckie, odczyty, obchody świąt narodowych a ostatnio nawet plażowiczów.

            Może piłka nożna powinna być w Polsce zabroniona?. Inne dyscypliny sportu nie generują bandytów. Na meczach piłki siatkowej, badmintona czy podnoszeniu ciężarów nikt kamieniami nie rzuca. Sukcesów żadnych w nodze nie mamy. Najtaniej by wyszło. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz