Jakoś
tak mnie naszło w weekend na myślenie o starości. Kiedy i jak dowiadujemy się,
że jesteśmy już „starzy”?. Czy jest konkretny wiek albo moment, w którym jest
to już oficjalne i nieodwracalne?. I czy starość to wiek czy stan umysłu?.
Krystyna
Janda powiedziała kiedyś, że będzie stara jak nie będzie w stanie założyć
rajstop na stojąco. Ja sobie powiedziałem, że u mnie ten moment nastąpi jak
obejrzę odcinek Jaka to melodia tudzież
Familiadę.
A
propos Familiady, moja matka postanowiła, że zgłosi naszą rodzinę, bo ona ten
program uwielbia. Musi tylko jeszcze porozmawiać z córką i zięciem, bo oni też
wchodzą w skład ustalonej przez nią drużyny. Nie wiem czy telewizja jest na to
gotowa, ale ja się jaram. Co innego to oglądać a co innego brać udział. Żart
pana Karola i to lajf, ekstra.
Ale
o tej starości. Myślę, że chodzi bardziej o dostosowanie się do współczesnego
świata. Wszystko się zmienia i nie do końca zawsze na lepsze. Wczoraj idąc na
trening wszedłem po wodę do sklepu w którym trzy dziewczynki robiły zrzute na
wafelki, ale im brakowało. Licytowały się ze sprzedawcą czy opyli im te
słodycze za dwa osiemdziesiąt a nie za trzy trzydzieści, jak się upierał?. Nie
dał się jednak przekonać, więc zawiedzione wyszły przed sklep i rozkminiały czy
nabyć dwa wafle i się podzielić, czy jednak zdecydować się na lizaki?.
Ja jestem
już w takim wieku, że sam decyduje jakie kupić słodycze, co często czynię i mam
już swoją kasę, kiedy najdzie mnie na coś ochota. Pamiętam jednak ten czas
kiedy tak jak te dziewczynki stałem z Piotrkiem i Dominikiem i dzieliliśmy
siano na oranżadę albo lody. Piątaka z reszty za wodę nie wsadziłem do portfela
tylko podałem go dzieciom mówiąc:
- Może wam
dołożę do tej zrzutki?.
I
dzieci uciekły.
Rozumiem,
że należy tłumaczyć dzieciom żeby nie brały od obcych słodyczy i nie wsiadały
im do aut, ale kasa?. Ja brałem od wszystkich i wszędzie. Do dzisiaj biorę.
Chciałem dobrze a poczułem się jak pedofil, aż mi było głupio na chodniku i
rozglądałem się czy nikt tego nie słyszał. Moja koleżanka jest przedszkolanką i
dzieci mówią do niej ciociu, bo to luźne przedszkole jest. I kiedy jakieś
dziecko beczy i do niej lgnie to ona musi je od siebie odpychać i uspokajać je
słownie. Mają taki nakaz odkąd inna wychowawczyni wzięła dziecko na kolana,
ktoś to zobaczył i wyleciała z pracy.
Czy
te wszystkie nakazy i zakazy nie powodują, że dziczejemy?. Nie chcą dzieci to
nie. Nie będę już dawał na wafelki. Takie właśnie rzeczy sprawiają, że czuje
się jak z innej epoki. Czyli stary.
Na
siłowni podziwiałem znaną, wiekową dziennikarkę Telewizji Polskiej, która
biegła obok mnie. Ubrana w spandeksowe getry i obcisłą koszulkę prezentowała
płaski brzuch i twarde, kształtne cycki, zamiast chlebów do pasa. Więc może
starość pojawia się z utratą kondycji fizycznej?. Czy stary jest ten kto nie
może już dogonić autobusu?.
Po treningu poszedłem pod prysznic.
Przyszło dwóch panów i ustawili się w kabinach z obu moich stron. To w zasadzie
nie są kabiny, tylko wystające ze ściany przepierzenia. Podczas kąpieli
rozmawiali krzycząc do siebie nad moją głową. Obaj ode mnie starsi i znacznie
postawniejsi. Za mną na podłodze leżało mydło. Pojęcia nie mam ile czasu tam leżało, bo kto odważy
się podnieść mydło pod prysznicem w męskiej szatni?. Otóż odważył się pan po
mojej prawicy, pytając kolegę:
-
Mogę wziąć twoje mydło?.
-
To nie moje, to tego pana.
-
Moje też nie, ja mam szampon – odparłem.
-
To biorę.
Byli
ode mnie starsi, poza tym byliśmy w klubie sportowym gdzie z zasady mówi się do
siebie na TY. Jak wchodzi do szatni szczeniak a przebiera się starszy pan to
zawsze mówi „cześć”. A ten mi tu PAN. Pamiętam jak w wieku lat szesnastu w
sklepie Tęcza w Kaliszu kasjerka powiedziała do mnie pierwszy raz w życiu: „czy ma pan drobne?”. Silnie wydarzeniem
podniecony pobiegłem opowiedzieć o tym mamie. Może czas przywyknąć, tego sklepu
już nawet nie ma?.
Jeżeli
jednak starość i bycie starym następuje poprzez nasze zachowania i
przyzwyczajenia to ja już jestem stary od dawna. Lubię wstawać wcześnie rano,
gadam do telewizora, moczę bułki w rosołku od gotowania kiełbasy, bo takie
rozciapciane smakują mi bardziej. Denerwuje mnie głośna muzyka, płacze na
filmach (i reklamach) i coraz częściej noszę koszule z krawatem. Czy to znaczy,
że ja już jestem w trakcie „jesieni życia”?.
Z
przedmiotów które definiują starość od zawsze były dla mnie szare mokasyny. Jak
na razie jeszcze nie posiadam. Z obuwiem to jest zresztą chyba prawdziwe.
Najlepiej te prawidłowość zaobserwować na nauczycielkach. Jak młoda dziewczyna
zaczyna pracę w szkole, zaraz po studniach to ubiera się normalnie jak inni
ludzie. Po upływie kilku lat nabywa „buty nauczycielskie” i wyrasta jej
wełniana spódnica. To takie, które maja niski obcas i sznurówki. Coś pomiędzy
ciżemką a kowbojką plus pepegi. Zaczynam podejrzewać, że w momencie uzyskania
tytułu magistra pedagogiki dostaje się jakieś wytyczne co do stroju, albo
przynajmniej zniżkę w Deichmanie.
Chyba
jednak skłaniam się ku twierdzeniu, że ta starość pojawia się bardziej w głowie
niż fizycznie. Mam w Anglii koleżankę w wieku mojej matki, która jest w
znakomitej kondycji. Zawsze ma wysokie obcasy i baluje jak dwudziestolatka.
Jeździ modnym samochodem i robi genialne imprezy. Sama bardzo dba o siebie. Nie
pije alkoholu i nie jada mięsa. Jednak ilekroć do niej przyjeżdżam całą lodówe
wyładowaną ma wędlinami i łychą, bo wie, że ja lubię. Zawsze ma też w torebce
Snickesy, których sama nie jada. Być może w Anglii dzieci biorą od ludzi
słodycze?. W każdym razie ona młodością aż kipi.
Podobnie
jak Wojtek, o którym już Wam opowiadałem. Ma prawie siedem dych a rozmawia się
z nim jak z rówieśnikiem. Czasami łapie się na tym, że on jest młodszy ode
mnie. Ma dużo więcej tolerancji dla świata niż ja.
Tak
więc jeżeli chodzi o zachowanie to jestem stary. Fizycznie jednak nadal
prezentuje nienaganną kondycje i wręcz młodzieńczy wigor.
P.S.
Dziś międzynarodowy dzień Romów.
Ja wprawdzie żadnego Roma nie znam, ale za muzyką
romską przepadam. Romka znam jednego, ale to się chyba nie liczy?. Jak wśród
czytelników mam kogoś kto dziś świętuje to wszystkiego dobrego.
Ja zauważyłam, że wszystkie babcie i dziadki chodzą z takim niby uśmiechem, jakby wietrzyli szczękę, czy coś. Poza tym śpiewają sami do siebie w trakcie np. robienia zakupów. Raz mi się zdarzyło bezwiednie "pociągnąć nutę" i od tamtej pory się pilnuję ;-) A poważnie, najgorzej to się nad tym zastanawiać - trzeba wierzyć, że wciąż jesteśmy młodzi, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńfizycznie ze mnie jest nastolatka, ale mentalnie... szkoda gadać! gadam do siebie, śpiewam, robię wszystko według ustalonego porządku- nie zacznę dnia bez kawy w ulubionym kubku. Nie lubię ludzi i twierdzę, że otaczają mnie idioci.
OdpowiedzUsuńNoszę podkoszulkę, a koronkowe stringi zamieniłam na ciepłe majty.
Śpię w skarpetkach.
O matko.. nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak ze mną źle!