Dziś ogłoszenie nominacji do
tegorocznych Oscarów. Wśród moich znajomych oglądanie ceremonii wręczania tych
nagród, ma od kilku lat wyjątkową oprawę. Czerwony dywan i światła świecą tej
nocy nie tylko w Kodak Theatre.
Zaczęło
się, jak zawsze przez przypadek. W roku 2004 mieszkałem przez jakiś czas z
Dominikiem, który zawsze ogląda galę oscarową. Zna wszystkie smaczki, o tym, że
na sali nie ma nigdy pustego miejsca, bo po bokach czekają statyści i jak tylko
jakaś gwiazda wstaje, ktoś natychmiast zajmuje jej miejsce. Jednego roku do
nagrody nominowana była ta tęga laska za (genialną) role w filmie Precious i
jak wstała to na jej miejscu usiadły dwie osoby. Ale wracając do genezy. Ja zawsze
dzień po wręczaniu czytałem rano w internecie, kto, za co dostał i sprawdzałem
jak byli ubrani, ale D. tyle opowiadał o tym wydarzeniu, ze postanowiłem
przesiedzieć z nim cała noc.
Oby
niczego nam nie zabrakło, zaopatrzyliśmy się we wszystko, na co tylko
moglibyśmy mieć ochotę. Nie dysponując dostatecznie dużym stołem, zastawiliśmy
jedzeniem cały dywan. Żeby wcale nie musieć wychodzić z pokoju, poza tortem,
wędliną, serami i oczywiście alkoholem stał tam nawet toster na przedłużaczu .
Głupio było siedzieć w dresie na takim wydarzeniu, więc spoglądając na
telewizor sięgaliśmy, co chwila po dodatkowe rzeczy. Poza tym, że poowijaliśmy
się w zasłony i nakrycia z łóżek, to na głowę na zawinięte ręczniki
doczepialiśmy wszystko, co było błyszczące w zasięgu ręki. Po kilku godzinach
imprezy do domu przyszedł trzeci, który tam wtedy mieszkał, ale komentarz na
to, co zobaczył nie nadaje się do powtórzenia.
Kiedy
opowiadaliśmy znajomym jak fajnie można spędzić noc, żrąc i pijąc do rana na
dywanie, wszyscy nam zazdrościli. D. postanowił zając się, więc organizacją tej
imprezy kolejny raz, ale nadał temu większy rozmach i tak z roku na rok impreza
ma coraz znakomitszą oprawę i gości z każdą kolejną przybywa więcej.
Rozmach
doszedł już tak daleko, że kiedy impreza przeniosła się na Mokotów, przed domem
rozłożony był czerwony dywan, po bokach, którego ustawione były świece od bramy
aż do drzwi a na końcu stroboskop, który w ciemności udawał fotografów. Imprezy
te, z racji różnicy czasowej odbywają się bardzo późno, więc jest już
kompletnie ciemno.
Któregoś
roku wychodziłem z siłowni i zaczepił mnie trener:
-
Co to dzisiaj tak wcześnie, już wszystko zrobiłeś?
-
Nie, ale dzisiaj nie mogę
-
Imprezka jakaś?
-
Tak, na Oscary się wybieram
-
Serio, będziesz tam na tej gali?
-
Aha.
Co
go będę z błędu wyprowadzał?, zresztą bardzo nie skłamałem. Było popołudnie,
więc nawet jak dysponowałbym prywatnym samolotem, na tę prawdziwą bym nie
zdążył, ale on na to nie wpadł.
Tak, więc wyobraźcie sobie, jak zachowywali
się przechodnie na Mokotowie, kiedy raz po raz podjeżdżały taksówki, z których
wysiadali coraz to znamienitsi pasażerowie. Na jedno z przyjęć, którego tematem
był „Gwiazdy czerwonego dywanu” jechałem, jako Slash z Guns n Roses, z
plastikową gitarą w towarzystwie Julii Child, pod której czerwoną suknią i
woalką ukryty był Artur. Dojeżdżaliśmy już na miejsce, kiedy zadzwonił mi
telefon:
-
Gdzie jesteście?
-
Jeszcze kawałek, w połowie Puławskiej
-
O to super
-
Zaraz będziemy
-
Wjedźcie na Statoil i kupcie chleb.
Artur
nie miał ochoty w balowej sukni wysiadać na stacji. Ja w afro na głowie też się
nie pchałem, ale dyskusje przerwał taksówkarz i sam się zgłosił na ochotnika.
Ludzie przyglądali się już pod domem, kto będzie wysiadał z kolejnej taksówki,
żeby podkręcić atmosferę i trochę przez wstyd, każdy wysiadający krył twarz w
dłoniach i mknął po czerwonym, wyścielonym chodniku prosto do domu. Tego roku
temat był dość otwarty, więc z tych, co pamiętam to byli: Ja i Julia, Colin
Farrell, Joker z Batmana, Michael Jackson, Liza Minelli i Marilyn Monroe, Bruce
Willis, jakaś laska z Piratów z Karaibów i jeszcze inni, ale nie pamiętam ze zdjęć,
co oznaczały kostiumy. Tego roku nie przebrała się tylko Szpara i uwierzcie mi,
jako jedyna czuła się głupio. Jak już wszyscy robią z siebie wariatów, to
lepiej dołączyć, bo samemu, jako „normalna” osoba wygląda się najgłupiej. Na
zdjęciach z tej imprezy wszyscy podpisywani byli nazwiskami gwiazd a Szpara,
albo była oznaczana, jako obsługa, albo z racji szerokich spodni – uczestnik
programu Ju Ken Dens.
Najbardziej
kultywowaną tradycją tego wieczoru jest morze żarcia. Każdy coś przygotowuje i
stara się, żeby wystarczyło tego dla wszystkich. W związku z tym, że jest to
sporo ludzi i każdy myśli podobnie nie jesteśmy w stanie tego przejeść. Jest
tam także morze alko, ale z tym dajemy radę.
Na
tej imprezie zainspirowani filmem Tarantino bawiliśmy się w rozpoznawanie
postaci z kartkami naklejonymi na czoło. Zabawnie wygląda, kiedy na dywanie
siedzi pani Monroe z kartką „Terminator”, Michael J. z „Pipi Lansztrung” czy
Slash z „Sugar Kane Kowalczyk”, czasami siedziałem też, jako Leny Kravitz, ale
dlatego, że kurczyło mi się arfo, zresztą modernizacja kostiumu często się
zdarza, ale o tym zaraz.
Tematem
roku kolejnego były musicale, ale mnie tam nie było, więc niewiele wiem. Na
zdjęciach widać, że były tam siostry z „Sister Act” i Mama Morton z „Chicago”,
która z racji tuszy wyglądała jak Precious. To zresztą powszechny problem, bo
te cholerne gwiazdy są najczęściej chude. Kiedy wymyśliłem swój kostium
zadzwoniłem do D. do pracy:
-
Słuchaj, mam kostium
-
Dawaj
-
Ja będę mówił od dołu a ty zgadnij
-
Ok.
-
Ciężkie buty, niebieskie jeansy, koszula w kratę…
-
Roseanne Barr!
-
Nie. Slash!
-
Powodzenia.
W
zeszłym roku impreza odbyła się na Woli. Tematem przewodnim były seriale i
chyba coś jeszcze. Była Crystal i Alexis, drużyna z Ghostbusters, Audrey
Hepburn i inni. W tym roku będę zapisywał.
Zabawa
jak zwykle przednia. To, że impreza tym razem odbywała się w bloku nie stanowiło
problemu i był jak zawsze dywan i oscary. Tona jedzenia i alkoholu. Nikt tam
nie idzie na łatwiznę i jemy tylko przednie rzeczy zapijając rosyjskim
szampanem. Najlepsza zabawa robi się, kiedy wszyscy mają już lekko w czubie i
mieszają się rekwizyty a czasami spore części kostiumu. Crystal po tym jak
wyprostowała jej się charakterystyczna grzywka wyglądała zupełnie jak Mariola
Bojarska Ferenc. Jak zaczęły jej te włosy przeszkadzać to je zdjęła i nałożyła
białą jarmułkę. Przy białej sukni wyglądałaby zupełnie jak papież, tyle, że
robiła brzuszki na piłce do ćwiczeń i śpiewała „Shalom aleichem”, co
podejrzewam jemu się nie zdarzało, choć kto wie, w co oni się tam bawią w tym
Watykanie?. Upomniana, żeby wrócić na nowo do włosów, pomyliła leżące peruki i
zmyliło ją jak inna gwiazda powiedziała do niej:
- Pani
Sipińska, niech pani zaśpiewa „Cudownych rodziców..”.
Reszta
też nie wytrzymuje do końca w kostiumach. Alexis zsunęła się sukienka i
odsłonił owłosiony tors, od czego uwagę starała się odwrócić pokazując tyłek a
jeden, z Ghostbustersów do białego kombinezonu z logo na plecach postanowił
dobrać lakierowane kozaki do pół uda w stylu „Pretty Woman”.
W
tym roku temat to „Gwiazdy i celebryci, którzy
odeszli ze świata po 2006r”. Są już pewne przecieki, choć każdy stara się
zatrzymać w tajemnicy swój kostium do końca, ale zapowiada się wesoło. Nie mogę
niestety napisać, co już wiem, ale zaraz po imprezie dopiszę w komentarzu.
A Wy gdybyście byli zaproszeni w tym roku, kogo byście
chcieli upamiętnić?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz