sobota, 1 grudnia 2012

TELEWIZJA KŁAMIE… TAK JAK RADIO I GAZETY


            Uwielbiam telewizję. Mogę oglądać non stop. Nie jestem jednak bezkrytycznym gapiem i to, co się ostatnio stało ze srebrnym ekranem zmusiło mnie do buntu. Mój telewizor będzie teraz coraz częściej wyłączony. To, że skończyła się jesienna ramówka bardzo mi to ułatwi.
         
   W porannych programach sama chała. Zawsze miałem problem z nadążaniem za strumieniem informacji, jaki leci bez ładu i składu, ale teraz to już przesada. Wkręcam się w każdy przekazywany temat, tylko jak to zrobić, kiedy w jednym momencie mówią przy stole o stwardnieniu rozsianym z nieszczęśliwą rodziną i ja płacze, po to, żeby za chwilę ich olać, bo musimy przenieść się do kuchni gdzie wesoły, kaleczący język polski młody chłopak miesza breje w garnku.
          
  Wejścia korespondentów są jeszcze bardziej wkurzające. Czy oni myślą, że my nie widzimy, że poustawiani dookoła statyści zaczynają się ruszać dopiero, kiedy wypowiedzą pierwsze słowo?. Czy ja się zrobiłem uważniejszy, czy to zawsze było tak żenujące?.
          
  Goście, to stały zestaw tych osób, które nie mają, co robić i łażą po porannych programach w charakterze ekspertów od wszystkiego. Eko mama, sexi mama, fashion mama, dodatkowo zapraszane wymiennie. Czy kiedyś szanująca się aktorka, Tyszkiewicz, Andrycz czy inna Kwiatkowska wstałaby o szóstej rano, żeby już o dziewiątej siedzieć umalowana i opowiadać o tym jak gotuje się ryż?. Aktorka była aktorką. Nie chodziła po telewizjach, żeby opowiadać jak tanio i ekologicznie się ubrać, bo to wiemy sami, ona była po to, żeby ją podziwiać. W tych wszystkich fantastycznych kreacjach i biżuteriach, czasami na rauszu, zajmowała opinię publiczną snuciem domysłów na temat swoich romansów i przygód a nie dietą.
           
 Teraz prym o poranku wiedzie Reni Jusis, niegdyś znakomita pieśniarka teraz ekspert od wszystkiego. Bawiłem się przy jej przebojach na szkolnych dyskotekach a teraz mogę tylko słuchać jak robi korale z fasoli. Kiedy ostatnio na nią trafiłem mówiła jak szkodliwy wpływ na nas i na dzieci ma telewizja, dlatego zrezygnowała z kablówki. Nie przeszkadza jej to jednak przyłazić do studia trzy razy w tygodniu.
          
  Mają jednak sposób, żeby oglądać ten cholerny program, bo pokazywane, co chwila zwiastuny zapewniają, że najlepsze jest na koniec. Dziś znowu czekałem jak osioł, bo zapowiadali Edytę Bartosiewicz. Nie wystąpiła jednak na koniec, bo pewnie się wkurzyła i nagle pojawiła się w środku programu. Uwielbiam ją. Kibicuje jej powrotowi i czekam na nową płytę, ale jakbym wiedział jak głupie pytania będą jej zadawać wyszedłbym z domu wcześniej.
         
   Dowiedziałem się, że niedługo będę mógł pójść na jej koncert. Nareszcie. W dodatku w Warszawie. Sprawdziłem jednak cenę biletu i mi się odechciało. Nie żeby nie była tyle watra, ale nie mogę zrozumieć, dlaczego bilet na międzynarodowe gwiazdy takie jak Gossip czy Pam Ann, nawet w małych klubach kosztują około stówy a za lokalną śpiewaczkę, choćby była genialna mam zapłacić sto sześćdziesiąt, albo jak na Kayah – czterysta?.

Kolejną rzeczą jest product pleacment.

Nie od dziś pokazuję się różne produkty w programach i serialach, ale nie w tak chamski i ostentacyjny sposób. Niedługo zbędne będzie przerywanie programu reklamami, bo tak naćkają nimi serial, że reklamodawców nie wystarczy. Głównymi sponsorami są teraz producenci soków, ciastek, leków na zgagę a także dostawcy prądu.

W dzisiejszym poranku, żeby jeszcze upchnąć pokazywanie soku, wymyślono „Kuchnię z sokiem pomarańczowym”. Poza tym, że do wszelkich możliwych naczyń pokrywających stół nalano soku, kucharze mieli pomarańczowe rękawiczki i fartuszki. Nie wiem, dlaczego nikt nie wpadł na pomysł ufarbowania na oranż Magdy Mołek, albo w ogóle ogolenia jej na łyso i wytatuowania logo producenta soku na połyskującej glacy.

Blond kreatorka smaku niedługo przyprawy Prymatu powpina sobie jeszcze we włosy. Jak w ostatnim odcinku dosypywała czegoś do garnka, usłyszała od właścicielki lokalu:

- Ja mam do tego lepszą przyprawę
- Wiem, ale tej też dosypiemy, odpowiedziała.

W Masterszefie dzwonią do rodzin z tabletu czy innego laptopa, w każdym razie dużo większego od normalnego telefonu i ze znacznie większą nazwą producenta owego ustrojstwa.

Doskonała sprzątaczka reklamuje już wszystko. Nie jest dziwne jak pokazuje produkty czyszczące, bo to nie razi, ale ostatnio reklamowała nawet krople do oczu. Zrobione to było wyjątkowo bezczelnie. Do domu przyszła jedna z trolic – bohaterka odcinka:

- Ojej Gosiu, jaka jestem zmęczona
- Pewnie cały dzień pracowałaś?
- Och tak, na oczy nie widzę
- Tak się składa, że mam tu krople.

Jakby tego było mało, zaraz po tym dodatkowa informacja. Porada domowa:
„Jeżeli wyjeżdżasz na wakacje, w twojej kosmetyczce nie może zabraknąć kropli do oczu, a jeśli nosisz szkła kontaktowe najlepsze będą te oto praktyczne małe opakowania jednorazowych soczewek”. Obowiązkowy zoom na nazwę produktu, tak, że zobaczyłby go nawet ślepy.

 Soki upadające w serialach, żeby pokazać, że nie są w szkle czy łatwo rozpakowujące się ciastka o ile nie są podstawione pod sam obiektyw kamery to ich nazwa powtórzona jest osiem razy, żeby koniecznie zapamiętać.

Nie tylko telewizja tak na mnie ostatnio działa. Radio wkurza mnie równie mocno.
          
  Odkąd pamiętam słucham Radia Zet. Lubiłem tę stację za Monikę Olejnik, Janusza Weissa i teraz już nie pamiętam, za co jeszcze. Jak słucha się tak jak ja jednej stacji przez dwanaście godzin w pracy to puszczane przez nich trzydzieści piosenek zna się na pamięć. Zetka puszcza tylko wyselekcjonowaną grupę wykonawców i kilka starych kawałków dla kontrastu, niestety od lat te same. Nie istnieje dla nich Maanam, Rodowicz czy choćby Doda, nie mówiąc już o Disco Polo, którym podobno według nowego kanału TV naród się zachwyca. Skoro ludziom się to podoba, to, dlaczego tego nie ma, dla kogo jest radio?.

Podobnie było z piosenką na Eurze. Ludzie zdecydowali, że chcą słuchać zabawnych staruszek zamiast przynudzającego Gawlińskiego, co nie było po myśli rozgłośni i sponsorów, więc babcie olano i nikt tego nie puszczał, nawet w strefie kibica.

Gazety, tzn. ulubione przeze mnie „lepsze szmatławce” też mnie zawiodły.

„Party”, „Show”, „Flesz” są robione przez te same osoby. Lubię na początku tygodnia pooglądać kolorowe zdjęcia ładnie ubranych ludzi na imprezach na błyszczącym papierze. Nie przeszkadzało mi, że czasami te zdjęcia się powtarzają, gazeta kosztuje dwa złote, więc mniej niż sok z marchewki, artykułów nie czytam, bo głupie, a mam jeszcze krzyżówkę. Bardzo ucieszył mnie nowy tytuł, niejaka „Grazia”. Wystarczy ją przekartkować, żeby zobaczyć, że tworzą to dokładnie te same osoby, co trzy pozostałe.

Czy w czterdziestomilionowym kraju nie ma kreatywnych ludzi, żeby stworzyć z nich redakcje nowego pisma, po to by mogło konkurować z innymi?. Okazuje się, że tylko dwie osoby mogą oceniać styl ubierania się gwiazd, więc jak w jednej gazecie się wypowiedzą a w drugiej potwierdzą to, co sami napisali to jeszcze zaproszą ich do telewizji, żeby mogli utwierdzić ludzi w przekonaniu, że mieli rację.

To pojmowanie mody też jest oryginalne. Na każdej stronie powtarza się, że najważniejsze to czuć się dobrze w tym, co ma się na sobie i nigdy nie dopuścić by być przebranym. Nie przeszkadza to jednak publikować, na co drugiej stronie tak zwanego must have miesiąca, bez którego będziemy wyglądać jak dziady.

Zamierzam zaprzestać dokładania do tego procederu moich czterech złotych tygodniowo. Pozostanę tylko przy kupowaniu codziennie Wyborczej i raz w miesiącu Logo i In Style, które jako jedyne trzyma poziom, choć zmieniono w nim genialnego redaktora naczelnego. Te dwa tytuły porzucę dopiero, jak w Polsce pojawi się Vogue.

Wtedy postaram się tam o pracę, choćby dobroczynnie i udowodnię, że czytanie od piętnastu lat wszystkiego kolorowego daje znakomite efekty.

p.s.
Jedynie książki nie zawodzą.

7 komentarzy:

  1. Radio nie słucham, TV nie mam, to znaczy mam 2 kanały : TV PUls gdzie jedynie oglądam okazjonalnie Pingwiny z Madagaskaru i Fashion TV które puszczam nocą dla fajnej muzy. Kolorowych pism nie kupuje, w internecie ograniczam się do FB i Twojego bloga. Ogólnie to nie mam pojęcia co się dzieje na tym świecie a reklamy czy serialu nie widziałam już od dawna:)
    Z gazet czytuję jedynie Tygodnik podhalański gdzie czytam o niedźwiedziach na słowacji, pijanych kierowcach czy zakopiańskich samowolach budowlanych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę takim ludziom. Ja się zarzekam, że nie będę się interesował tym co się dzieje, bo i tak nie mam na to wpływu a później wściekam się i kurwie jak czytam gazetę.

      Usuń
  2. Myślałam, że tylko ja tak marudzę, ale miło się rozczarowałam :-D Kiedy ostatnio byłam w Polsce, zauważyłam, że w radio lecą wciąż te same stare hity, i jak tu człowiek "na stare lata" ma być na bieżąco z muzyką? I jak ci młodzi zdolni wykonawcy mają się przebić do słuchaczy? Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odkryłem radio TOK FM, ciągle o dyskutują z ciekawymi gośćmi, a jak czasami leci muzyka, to coś, czego nie puszczają inne rozgłośnie, Marie Peszek, czy Nosowską.

      Usuń
  3. Mam dokładnie tak samo : telewizja irytuje mnie na maksa - wciąż tylko : źle, pani biją, pani zasiłku brak, pani kurwa na wódę nie starcza, o Olu masz tu soczek marki X w kubku ze sklepu X umytego w zmywarce X. Dopóki reklamy nie były chamsko napaćkane na fabule to ok. I sygnałem był okazjonalny romans z Na Wspólnej i zmywarka marki Bosh wraz z tabletkami Finish - dosyć, ale ostatnio przechodzą sami siebie. 'Prawo Agaty'- serial, który skądinąd uwielbiam, ale jak fabuła jest tak nagięta, że nagle kiedy akcja nabiera tempa, bohater zaczyna dzwonić do doradcy telekomunikacji T-mobile, a potem wciąż mamy logo operatora żeby zręcznie wrócić do meritum rozmów - no sorry. Inne kanały "polskie" : TV Puls i TVP 1 czy 2 w ramach kinowego hitu - koniec. Informacyjne kanały: tu dopiero jest szopka - TVN 24 totalny szajs : jakieś raporty z polski gdzie wciąż słychać: bieda, biją, głód, bieda, biją, głód - nie wiem jak oglądając to regularnie można nie wpaść w depresję. Dlatego jeśli chodzi o TV oglądam tylko zagraniczne kanały : Commedy Central Familly, BBC, Fashion TV czy Travel Channel. Internet : to samo, wystarczy otworzyć onet.pl czy interię i znów to samo się wylewa -> czytam tylko doniesienia ze świata, ewentualnie technowinki, reszta to serwisy informacyjne/magazyny ze świata :) Jedynym odstępstwem są blogi: prawie same polskie ale głównie o życiu w innych krajach + twój blog :) Prasa: Z tego co czytam jesteś mocno zainteresowany modą, designem itp. : Polecam Monitor Magazine, Kubuku, Futu, Smak czy Male Man - od czasu do czasu można sobię na nie pozwolić :) Radia polskiego praktycznie nie słucham, czasami leci jako przysłowiowa lampka w tle, wolę krótko acz treściwie i polecam : TBS 101.3 Seoul - genialna stacja, niestety różnica czasu daje swoje i ciekawe programy zaczynają się około 2,3 w nocy naszego czasu, ale do 16:00 daje radę. Poruszane są tam często tematy światowe, kulturalne, obyczajowe, zapraszają profesorów, dziennikarzy NYT itp ( ostatnio było o W-wie i koncertach planowanych w PL- tak w Korei mówili o Polsce, słuchałem jak zaczarowany), II stacją może być np. BBC od '1' do lokalnych czy coś z USA. Z Polskich daje radę jedynie radiowa 'III' czy Tok Fm. Dodam, że teraz w "kręgach" ten kto nie ma TV jest uważany za inteligenta. Ostatnio Miecugow powiedział, że słabością TVN są widzowie i ich ograniczone IQ, które nie wymaga ambitnych programów - serio, jak się poogląda margines u Drzyzgi, Dlaczego Ja czy Ukrytą Prawdę to odechciewa się myśleć.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i kultura analogowa - książki przy dźwiękach offowego zespołu - cudo!

      PS. Genialną platformą kina europejskiego są : Zone Europa ( głównie klasyki) i Alekino -> genialne offowe kino europejskie i moje ukochane Skandynawskie seriale :)

      Usuń
    2. Moja koleżanka jest współtwórcą Kukbuka. Telewizje miałem dziś wyłączoną All Day, dopiero na wieczór włączyłem FTV. Pozdrawiam

      Usuń