czwartek, 6 grudnia 2012

CO Z TO POLSKO?


Cały wczorajszy wieczór przysłuchiwałem się dyskusji o nowinkach technicznych i o tym, co już niedługo będzie w naszym zasięgu. Nie będzie już potrzeby nosić ze sobą laptopa, tabletu czy nawet smartfona z dostępem do internetu – do wszystkiego wystarczą nam specjalne okulary.
           
Okulary takie będą zawierać w sobie wszystko, podobno są już ich prototypy. Będzie w nich termometr, zegarek, kalendarz, nawigacja, telefon, dostęp do internetu, mapa sklepów i co jeszcze, komu przyjdzie do głowy.
       
     Wszystko, z czego korzystamy, zawsze pierwsze wykorzystywało wojsko. Więc jeżeli zwykły śmiertelnik dysponuję w tej chwili takimi gadżetami jak telefon komórkowy wielkości pudełka zapałek, z którego można połączyć się z każdym miejscem na ziemi, nawigacją satelitarną i samolotami odrzutowymi to, co armia rosyjska czy amerykańska musi w tej chwili wykorzystywać?
   
         Mają już pewnie takie kamery, które są w stanie monitorować nasze życie kompletnie niezauważalnie. Nie mam pojęcia, czego używają do komunikowania się i transportu, nie mówiąc już o broni, jaką muszą dysponować.
    
        Tak się wczoraj nakręciłem tym wszystkim, że śniły mi się bardzo dziwne rzeczy. Nie wiem czy cieszyć się z tych „ulepszeń” czy się ich bać?. Na pewno bardzo nam ułatwią życie takie okulary, ale nie wiem czy przez to nie będziemy już jak roboty?. To wszystko nie jest wcale takie odległe, jakby nam się wydawało, czy ktoś wyobrażał sobie dwadzieścia lat temu, że każdy, nawet dziecko będzie miał dzisiaj w kieszeni telefon?.
       
     Obudziłem się dziś, myślami ciągle jeszcze w przyszłości i zacząłem zastanawiać się nad innymi dziedzinami życia, jakie zostaną usprawnione. Jak szybko będziemy się przemieszczać, może tak jak w książkach Dana Browna?. Co wymyślą, żeby ułatwić życie niewidomym, albo głuchym?.
      
      Jak wysoko nie uleciałbym z tymi fantastycznymi myślami, zawsze na dół ściąga mnie twarda polska rzeczywistość. Dziś wizyta na poczcie.
     
       Jakim cudem taki moloch jak Poczta Polska ciągle działa w tak fatalnym stanie?. Na całym świecie urzędy pocztowe pracują normalnie, tylko u nas nie. Najbardziej boli to, że zmiany, jakich wymaga poczta nie są aż tak duże, tyle, że powinny być przeprowadzone uczciwie i konsekwentnie. Tam jednak z pokolenia na pokolenie wszystko się pogłębia. Przychodzi do pracy nowa pracownica i nikt nie trudzi się, żeby nauczyć ją uśmiechu i życzliwości dla klienta po drugiej stronie okienka, tylko nabywa chamowatych manier od starszych koleżanek, które zatrzymały się w czasie trzydzieści lat temu.
     
       Po co w nowych urzędach robi się po dwadzieścia okienek, jak czynne są najwyżej trzy?. Widział ktoś, żeby otwarte były wszystkie?. Nie wiem, co robią pozostałe pracowniczki, Graja w karty na zapleczu?.
      
      Najbardziej denerwują mnie podsumowania na koniec roku i te głupie komunikaty: „W ubiegłym roku na poczcie zaginęło dwieście tysięcy paczek”. Co to znaczy, że zaginęło?, jakoś w UPS nie giną, bo na każdym etapie transportu ktoś jest za paczkę odpowiedzialny. Dlaczego nie można powiedzieć, że ktoś te paczki zwyczajnie ukradł?.
      
      Listonosz paczek nie nosi, bo mu się nie chce, więc nawet jak siedzisz w domu wsadzi ci do skrzynki awizo, a na poczcie wmówią ci, że na pewno cie nie było, bo: „nasz pracownik był i nikogo nie zastał”.
     
       Jeszcze lepsze jest PKP. Tu już kompletnie nie wiadomo jak i u kogo dochodzić swoich praw. Nie wiem czy jest ktoś, kto potrafi powiedzieć z ilu spółek składa się cała ta firma. Na eurze obcokrajowcy nie mieli pojęcia, jaki bilet kupić i do którego pociągu wsiąść. Trudno się dziwić, skoro ja we własnym kraju nie wiem. Moja siostra wsadziła do pociągu swoje dziecko z biletem na przejazd Kalisz – Warszawa, ale po drodze konduktor chciał dziecko wysadzić, bo okazało się, że to na pociąg jeżdżący na tej samej trasie, ale inny.
     
       Zbliżają się święta, więc znowu na dworcach będzie cyrk jak w Bangladeszu. W pociągu relacji Warszawa – Wrocław, którym jadę do Zdzisławy ludzie podają sobie bagaże i dzieci przez okna. O tym, żeby usiąść nie ma już mowy, bo widocznie tak trudno jest przewidzieć, że w okresie świątecznym jest więcej podróżujących, a jeszcze bardziej skomplikowane jest, żeby dołożyć kilka wagonów więcej.
      
      Ten gorący okres na kolei poprzedzają rozmowy w mediach dotyczące usprawnień. Ostatnio w radio dziennikarka rozmawiała z przedstawicielką kolei, która zapewniała ją, że rozwój PKP i zmiany są ogromne. Na pytanie, co takiego zmieniło się w przewozach w tym roku, padła odpowiedź: „mamy nowe logo”. Jakby to była różnica dla pasażera czy okradną go pod takim czy innym znakiem graficznym. Mnie kiedyś jadąc przepustki przymarzł rękaw od kurtki do szyby. Żeby nie spóźnić się do jednostki, musiałem ten rękaw rozedrzeć i wysiadłem na czas. Ale to pewnie, dlatego, że jechałem jeszcze pod starym logo.
      
      Nie wiem, po co w naszym kraju te ciągłe dyskusje dotyczące nowatorskich usprawnień życia, jak nie potrafimy ogarnąć tych najprostszych rzeczy. Całe życie śmialiśmy się z Czechów, którzy są przynajmniej pięćdziesiąt lat przed nami. Nikomu tam nie przeszkadzają związki partnerskie czy marihuana, nie mają Smoleńska i służby zdrowia, gdzie nie można się dostać do żadnego lekarza. Mają za to uśmiechniętych ludzi i bardzo fajną telewizję. Teraz to oni mogą się z nas śmiać.
      
      Tak jeszcze wracając do tych okularów, to mam nadzieje, że jednak za mojego życia nie wejdą do powszechnego użytku. Jakby wyglądało gdybym szedł sobie po Nowym Świecie w czymś takim?

Jest słoneczny jesienny dzień a ja maszeruję sobie po ulicy z tym wyświetlaczem przed oczami. W lewym górnym rogu wyświetla się komunikat: „ Za trzydzieści metrów cukiernia Blikle, dziś w promocji pączki, pięćdziesiąt metrów dalej kobieta sprzedaje porzeczki, kwaśne. Nagle miga słuchawka w prawym górnym rogu, matka dzwoni, te urządzenia są oczywiście kompatybilne i ona doskonale widzi na swoich, to, co wyświetlane jest u mnie:

- Cześć synek, uważaj kałuża zamarznięta przed tobą, ale u was ładna pogoda, takie słońce. Zatrzymaj się i wejdź do tego sklepu po lewo, bo chce zobaczyć tę apaszkę z wystawy i kurtkę rozepnij, przecież ci gorąco.

Znane są jej oczywiście wszystkie parametry dotyczące mojego ciała.

- Ty mało dzisiaj zjadłeś, ale za to pospałeś sobie, co?, nie widzisz, że masz zupełnie różną temperaturę stóp i głowy. Na nogach grube skarpety a głowa goła.

Znany jest jej także grafik mojej pracy i treningów, więc nic już nie można ukryć.

- Przyspiesz dziecko trochę, bo nie zdążysz na tramwaj, zresztą lepiej zwolnij, bo on jedzie cały zapchany. Jaki ty masz niski poziom tlenu, nos wydmuchaj.

W tym czasie na górze po środku miga czerwony kwadracik: Użytkownik Izabela Laskowska skomentowała twój status na Facebooku. A w dolnym po lewej stronie zielone kółeczko: Już za trzy dni rocznica ślubu rodziców. W dole wyświetlacza leci migający na żółto pasek: do świąt pozostały dwa tygodnie, nie masz jeszcze prezentu dla siostrzeńca i szwagra, wieczorem będzie padał deszcz, nie zapomnij kupić soli i papieru toaletowego, nie masz już czystych skarpet…
Nie wiem czy ja chcę dożyć takich wynalazków.

p.s.
W Uniwersamie na Grochowie jest nowy praktykant. Chłopak ma prawie dwa metry wzrostu i jest strasznie chudy. Ma za to bardzo głęboko osadzone oczy i nie widać mu wcale białek tylko takie ciemne brązowe oczy. Nachyla się nad ludźmi i mówi niskim głosem: „Zapraszam do promocji soków”, dzieci się go boją.
Ja nie jestem specjalnie utalentowany w fotografowaniu, ale jak ktoś z was robi zdjęcia to namówcie go na sesje, bardzo ciekawa twarz. Dzisiaj ubrali go w strój mikołaja i rozdawał krówki. Sam się go boje, ale krówkę wziąłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz