poniedziałek, 1 października 2012

NIE MA JAK U MAMY



Nawet nie wiem ile zjadłem gołąbków, bo nie liczyłem. Liczyłem za to talerze z rosołem, ale się nie przyznam. Do tego podawane do łóżka kanapeczki i sałatka, które na pewno nie przyczynią się do dobrego wyniku biegu, który czeka mnie w następną niedziele.
          
  W niedziele o poranku (7.30) w całym domu rozlegał się już hałas suszarki do włosów. Sądząc po natężeniu Zdzisława używa do tego silnika odrzutowego. Po czym pewna, że obudziła już cały dom weszła do mnie zakrywając sobie uszy

- w którym uchu mi buczy?
- w lewym?
- tak
- i co z tego?
- nie wiem, ale jak już wstałeś to wyjdź z psem, niech Tata sobie poleży.

Ojciec był już po śniadaniu i drugim papierosie, ale o tym też doskonale wiedziała. Wstawiony rosół, który w tym domu gotuje się całe niedzielne przedpołudnie i nakarmieni domownicy pozwolili Zdzisławie wyjść do kościoła, wróciła po dwóch godzinach, czekałem na Nią w kuchni

- niech będzie pochwalony Jezus Chrystus
- na wieki wieków amen, jak było w kościele?
- ksiądz mówił, że jest dzień chłopaka
- serio, coś jeszcze?
- pan Jezus mówił, że za złe czyny trzeba obciąć rękę
- pan Jezus tak powiedział?
- coś popierdoliłam
- a byłaś u komunii?
- nie
- dlaczego?
- bo się źle ubrałam i było mi zimno
- a jak się nazywał ksiądz?
- to idź się go zapytaj
- chodzi mi o to czy znam czy nowy?
- nowy, a znasz biskupa Napierałe?
- pewnie
- to odszedł
- dokąd?
- na wieczny odpoczynek
- umarł?
- nie, tak się mówi o emeryturze w kościele
- dziwnie, o czym było kazanie?
- o oku, ręce i nogach
- jak to rozumieć?
- jak masz źle patrzeć, to wydłubać oko, tylko na dobre patrzeć
- znowu cos pomyliłaś?
- ale nie wiem, co, skupić się dzisiaj nie mogłam

            W czasie tej interesującej dyskusji zdążyła się przebrać, pochować ubrania do szaf, sprawdzić suchość ziemi w kwiatkach na trasie pokój, kuchnia i zaczęła przygotowania do obiadu. Przesadziła mnie na krzesełko z boku i włączyła marsze weselne Krawczyka.

 - mama, psu coś jest, spuchł chyba

Do psa

- Fumfelek, co ci jest?, nic?, to leż

Do mnie

- byłam u Izy
- podobają ci się te obrazki, co dla niej namalowałem? (jeden w kwadraty/piksele a drugi z chińskim znakiem miłości)
- ładne są, ale od tych kwadratów kręci mi się w głowie a ten drugi brzydki
- dlaczego, kolory nieładne?
- ja nie toleruje swastyki.

Do Ojca (czytającego książkę)

- patrz, ten kwiat ma nowy listek, ale te fiołki mi zmarniały, musisz tu zmyć te resztki farby na ramie, bo to źle wygląda, pół ławy zajmujesz, książka, papierosy, popielniczka, musisz tu poukładać, ty masz Waldek sześć półek, pochowaj to
- dobrze
- z psem coś jest niedobrze, spuchł, trzeba z nim iść do lekarza, bo pęknie, spuchł i pęknie jak krowa
- krowa jest przeżuwaczem
- a on, co łyka?, a ten Grand z dołu, jaki chory, już nogami wlecze
- jak widzi Fumfla to chce się gryźć
- nie mów z papierosem, może mu się tak od choroby porobiło, weź te saszetki spod ławy to nie jest miejsce na to, a i wszystkiego dobrego na dzień chłopaka.

Do mnie

- czy pies się wysrał jak był na dworze?
- mhm
- a jakie piękne te chude książki u Bartka, co mu przywiozłeś
- to dvd
- aha
- mam z Ojcem rozłożyć stół?
- nie
- Izka przychodzi z dziećmi, zaniżasz standardy?
- a ona mnie zaprasza na obiady i rozkłada?
- a poszłabyś?
- nie.

Do Ojca

- Waldek, ksiądz mówił na kazaniu, że na świętego Józefa robią prześwietlenia płuc, pójdziemy
- dobrze
- na co ty patrzysz?, dlaczego ci maratończycy idą a nie biegną, to nieuczciwe
- bo odpoczywają, tak można
- to ja bym pojechała rowerem, o, a jakie tam ładne tramwaje jeżdżą.

Do psa

- co cie boli Fumfelek, pomacać cie po brzuszku?, nie, bo mnie ugryziesz

Do mnie

- siedź prosto i sprawdź mi w laptoku jak dojadę do sanatorium
- nie mam tu komputera
- a co to jest?
- ajfon
- Iza by mi umiała sprawdzić

Do Ojca

- Waldek, a wepchniesz mnie z walizką do autobusu?
- chętnie
- idę zobaczyć czy on zjadł swoje kostki, jak nie zjadł to znaczy, że chory.

Wróciła po dwóch minutach

- nie zjadł, chory.

Z braku zajęcia w kuchni wyjęła jakieś papiery i usiadła pomiędzy mną a Ojcem przy stole

- ta kanapa jest już wysiedziana, trzeba kupić nową, tu jest napisane NFZ, znaczy, że nie trzeba płacić, ale za klime już sobie liczą… za okres pobytu na leczeniu może być pobierana opłata miejscowa, której wysokość w poszczególnych uzdrowiskach jest zróżnicowana jednak nie może być wyższa niż cztery złote dziewięć groszy dziennie

Do Ojca

- to, co oni mnie tam będą żywić za cztery złote?
- wszystko będzie dobrze, to oznacza coś innego

Do mnie

- słyszałam, że górale to są dobrzy ludzie i wierzący, ale jak się zdenerwują to mogą łeb rozwalić
- to prawda
- a jak mi coś zrobią?
- Ty będziesz w ośrodku
- ale to nie więzienie, wyjdę sobie pogadać z ludźmi, a jak kogoś zdenerwuje?
- to nie wychodź. Okulary masz ładne
- od lekarza
- dał Ci?
- ta co mi w gałki patrzy mi dała takie.

Zjawiła się moja Siostra z dziećmi. Zdzisława w jednej chwili zdążyła poinstruować wszystkich gdzie należy położyć buty, odwiesić kurtki i kto gdzie ma usiąść, a kto pomóc w kuchni.

Do wnuczki

- Karolinka, jaką masz ładną torebkę
- Armani Babcia
- ja też mam ładną, tylko od takiego faceta na R
- Chanel?
- no właśnie
- Mama ma perfumy Chanel 5
- a ja mam takie (wyjęła z torebki flakonik z plastikowym korkiem)
- ale ładne, skąd masz takie?
- dziesięć złotych za perfumy, trzy za butelkę, ale była promocja i butelka gratis, więc mam perfumy za dziesięć złotych i to za pięćset miligramów
- pięć mililitrów.

Do córki

- widziałaś?, mam lepsze od twoich i to za dychę
- kup mi też takie
- już się rozpędziłam, żebyś pachniała tak jak ja… jacyś ludzie dzisiaj byli nawiedzeni w kościele.

Do wnuczka

- a Ty, co taki dziwny?
- gardło mnie chyba boli
- weź cholister, cholesterol
- co mam wziąć?
- tabletki na gardło w kuchni.

Do córki

- idź mu daj te tabletki, bo on nie wie gdzie
- powiedz, co z tymi nawiedzonymi w kościele?
- nic, miała taką ładną garsonkę, a Fumfla wzdęło
- od paróweczek?
- tak myślę
- sam już jest jak paróweczka
- idź go naciśnij na brzuch
- już lecę
- jak ma na imię ta dziewczyna z Prawo Agaty?
- Agata
- no to ona tak się zaczęła ubierać w domu jak w filmie
- a ty ją znasz?
- nie, w stylach mówili…Waldek mucha lata.

W czasie tych rozmów Babcia z Karolinką zaopatrzyły cały stół. Bartek postarał się o sztućce i dyskusje trwały nadal, tzn. Zdzisława przepytywała po kolei korzystając z podpowiedzi telewizora w kwestii tematów do rozmów, które zmieniały się czasami w ciągu jednej wypowiedzi.

Do córki

- Iza, jaką masz ładną sukienkę
- dziękuję
- ja już nie wiem, na kogo bym głosowała, same głupki
- a na kogo głosowałaś ostatnio?

Do Ojca

- na Palikota?
- pamiętam, pierwszy raz od osiemdziesiątego dziewiątego inaczej niż ja. Palikot nadal chce legalizacji marihuany
- lepiej, żeby palili marihuanę, niż gadali takie głupoty jak Kaczyński, Waldek skąd Kubica zna włoski?
- mieszka tam
- wyrzekł się nas.

Do mnie

- podobają ci się te kwiatki?
- a co to jest?
- Suszki
- to, dlaczego stoją w wodzie?
- bo najpierw je trzeba napoić a później ususzyć
- mama, mówi się, że suszone kwiaty to zła energia w domu, bo są martwe
- dlatego się źle czuje, Kuba zabij tę muchę
- zima idzie, sama zdechnie
- ja jej pomogę szybciej.

Do wnuczki

- dokąd idziesz?
- przyniosę sernik
- sama to zrobię
- siedź Babcia, ja podam
- won z mojej kuchni, jak będzie zmywanie możesz przyjść.

            W poniedziałek rano obudzeni zostaliśmy znowu suszarą. Stół był już zastawiony. Wyszedłem z psem i jak wróciłem na łóżku, z którego wstałem poukładana była niezliczona ilość poduszeczek i miś. Pozostało umyć zęby i usiąść. Zdzisława już ufryzowana znalazła zajęcie przy segregacji ubrań w dwóch szafach. Ja z Ojcem jedząc zerkaliśmy raz na matkę, raz na telewizor.

- Mamo, pies nie ma już takiego brzucha
- widziałam
- to skąd miał?
- nie wiem, może zjadł coś na dworze
- ale trzeba go wykąpać, bo mu się sierść nie błyszczy
- wiem, ale nie mam dla niego szamponu
- zawsze go myłaś swoim
- ale już nie będę, on tego nie lubi, szare mydło kupię
- Waldek trzeba płaszcze przynieść już zimowe i moją kurtkę od oczyszczenia
- dobrze

Pies szczeka przy drzwiach

- zamknij się Fumfel, nie pójdziesz na suczki.
- Mamo wywal te krawaty, ten szary Ojciec miał na Izki ślubie
- to pamiątka
- a co, to Ojca ślub był?
- ja wyrzucę a ty sobie zabierzesz?
- wyglądałoby jakbym sobie zwymiotował na koszulę, a ten żółty jest z moich połowinek, nikt już tego nie nosi
- wyrzucę a później mówisz, że moda wraca i szkoda, że nie trzymamy ubrań
- Mamo!
- dobra, to do kosza, a to są Taty getry na ryby
- takie grube?, co ty Tata już w przeręblu łowisz?
- Ojciec ma swoje lata i mu zimno
- Mamo, ale ta koszula w kratę ładna, daj Ojcu niech założy
- to jest na specjalne okazje
- tam jest ze trzydzieści koszul porządnych, Ojcu okazji braknie
- masz Waldek załóż
- dobrze.

Patrząc na telewizor, do mnie

- tylu znanych odeszło ostatnio
- to prawda: Jackson, Houston, Życiński, Łomnicki
- a syn Buhalteja jak się nazywał?
- Olbrychski, ale żyje
- to dobrze.

1 komentarz: