Nie
było lizania śmietany z kolan ani rozwalania latarni po pijaku, ale jako kler
też bawiliśmy się świetnie.
Było także takie halloween, na którego temat
przewodni wybraliśmy duchowieństwo. Trzeba się było nieźle nakombinować, żeby
nie wyglądać jak reszta, bo w tym temacie łatwo o dwa podobne kostiumy na
jednej imprezie. Zastanawialiśmy się w domu z Arturem, co zrobić, żeby nie iść,
jako zwyczajni księża?.
Pojechałem do sklepu z dewocjonaliami na Wolę i nabyłem
koszulę z koloratką a na Stadionie Dziesięciolecia odpowiedni sygnet. Żeby nie było
nudno umówiłem się z kolegą charakteryzatorem, który zgodził się oszpecić mi
twarz. Nie żeby miał dużo roboty, ale do tej, co mam już znajomi przywykli.
Artur kombinował, aż doszedł do wniosku, że łatwiej
będzie mu podrasować siostrę niż księdza. Kupiliśmy kostium zakonnicy, tylko
trzeba go było trochę stuningować. Wzbogacił się o bardzo odważny rozporek i
ciekawe dodatki. Wysokie buty, kabaretki, różaniec i okulary ze sklepu ze śmiesznymi
rzeczami, które mają na szkłach zmniejszające się kółka. W tych okularach
bardzo źle się patrzy a przy wadzie wzroku nie widzi się prawie wcale, za to
każdy wygląda jak debil.
Pojechałem, ubrany jeszcze normalnie, żeby zrobić charakteryzację.
Połowę twarzy posmarowali mi kremem, takim że tak jak dotykali skóry, tak
zostawała. Pomarszczono mnie z jednej strony i to wszystko zastygło, połowa
ust, nosa i naciągnięte jedno oko. Później, żeby palić papierosa, musiałem go wetknąć
w te sztywne usta pomagając sobie rękoma, bo nie miałem władzy nad własnym
pyskiem.
W taksówce kierowca ciągle się na mnie gapił ze
smutną miną. Nie mogłem z nim rozmawiać, bo z tymi ustami było mi trudno. Siedziałem,
więc na tylnym siedzeniu z „poparzoną” twarzą, milcząc. Denerwował mnie ten
jego wzrok, więc nie wytrzymałem:
-
co się Pan tak na mnie patrzy?
-
niech się pan nie denerwuje, ja mam żonę na onkologii.
Pomyślałem, że lepiej jednak będzie nie rozmawiać w
czasie jazdy. W domu Artur usiłował przykleić sobie paznokcie, zlepiając wszystko,
co było na stole. Zanim zakończył ten manicure ucierpiał na tym pilot, szklanka
i częściowo telefon.
Ubrał habit, buty i okulary, ja włożyłem garnitur i
płaszcz. Żeby się z siebie przestać śmiać walnęliśmy po dwa drinki dla kurażu i
zamówiliśmy taksówkę. Okazało się, że On przez te okulary naprawdę nic nie
widzi, bo żeby je włożyć musiał zdjąć swoje, więc do windy szliśmy pod rękę.
Nie tylko okulary utrudniały mu chód, ale także buty, więc szliśmy na dół jak
inwalidzi, On ślepy a ja ze sztywnym pyskiem.
Na nasze nieszczęście taksówka zatrzymała się dwie
klatki wcześniej. Poleciłem mu czekać pod naszą, a ja pobiegnę i podjadę z
kierowcą. Miałem na sobie płaszcz, ale jemu było zimno, bo habit był z
cienkiego materiału.
Siedzący za kierownicą facet, zobaczywszy biegnącego
w jego stronę księdza wyprostował się i przyczesał włosy. Wsiadłem do środka i
mnie przywitał:
-
niech będzie pochwalony Jezus Chrystus
-
na wieki wieków amen, odpowiedziałem odruchowo chcąc
wykorzystać podróż samochodem do wczucia się w rolę.
-
dokąd?
-
najpierw pod ostatnią klatkę, po siostrę a później do centrum
Kiedy tylko ruszył, naszym oczom ukazała się idąca
środkiem ulicy zgarbiona siostra z wyciągniętą przed siebie dłonią. Arturowi
znudziło się stanie samemu i chciał do mnie dołączyć, w butach było mu ciężko
iść, więc trochę go zgięło, a że dodatkowo nic nie widział, to szedł z
wystawioną do przodu ręką w nadziei, że natrafi na maskę od samochodu. Szofer
zdębiał już całkiem, ale jechał na tyle wolno, że pozwolił siostrze namacać
swoje auto. Macając po kawałku drzwi i dach wsiadł do środka. Nie miałem jak mu
powiedzieć, że facet myśli, że jesteśmy prawdziwi, więc zacząłem nawijać jak
tylko zamknął drzwi:
co też siostra wyprawia najlepszego, takie pielgrzymki uskuteczniać po całej
ulicy?
-
śpieszę się proszę księdza, bo jeszcze piczkę przeziębię.
(trochę mocniej zostało to powiedziane) Facetowi
jednak już to wystarczyło i zaczął się śmiać
- ale mnie nabraliście chłopaki,
mówcie gdzie chcecie jechać, dzisiaj za darmo.
Jak trafiliśmy do knajpy było już dużo luźniej. Po
kilku drinkach zrobiło nam się cieplej a Arturowi przypomniała się cała ta
kościelna terminologia, więc był bardzo wiarygodny. Spotkaliśmy znajomą
śpiewaczkę rewiową, która poprawiła Arturowi makijaż zmieniając go ze śmiesznej
siostry w prostytutkę z lat osiemdziesiątych.
Wchodząc do następnego klubu zobaczyłem inną siostrę
zakonną. To była francuska siostra, bo miła na głowie zamiast welonu coś na
kształt łabędzia. Bardzo się to prezentowało ciekawie, więc obawiałem się
konfrontacji z drobiącą za mną naszą poczciwą i ślepą karmelitanką bosą.
Niestety zanim zdążyłem zasłonić jedną drugiej spotkały się twarzą w twarz
mówiąc równocześnie
-
ty Ruro! (tzn. troszkę ostrzej)
Jednak po wspólnym drinku nastąpiło ekumeniczne
pojednanie, które pozwoliło siostrom spokojnie porozmawiać o poczynaniach
Konferencji Episkopatu Polski.
W trzeciej knajpie mnie w połowie odkleiła się
blizna z twarzy, co wyglądało jeszcze bardziej przerażająco a Artur zaczął
spowiadać przy barze. Nie mieliśmy więcej siły na dalsze wojaże, więc
zamówiliśmy naszego szofera, który pojawił się natychmiast spragniony dalszych
atrakcji. W podróży powrotnej rozmawialiśmy niewiele, zapytałem tylko:
-
siostra to już chyba zostanie u nas na parafii?
-
a to już jak Pan Jezus pozwoli.
p.s.
Was też zastanawia, po co Radwańskiej torebka w
reklamie kuchenek?
uśmiałam się do łez, prosto z parafii do knajpy, pochwalony:)
OdpowiedzUsuńtwoje halołin cz.2 jest jeszcze lepsze niż moje wyjście do kina z rodzeństwem na premierę Piratów z Karaibów w pirackich ciuchach, a było naprawdę... piracko :), już nie mogę się doczekać opisu tegorocznego.
p.s. mnie zastanawia ta nieskrywana skromność :)
skromność u mnie czy u Radwańskiej?
Usuńu Radwańskiej na reklamie :)
Usuńach te moje skróty myślowe ;/
ma się czym chwalić, po co ma czekac na kogoś.
Usuńależ oczywiście, zgadzam się:)
Usuńp.s. bardzo udane fotki:)