Rano
przebiegł przede mną szczur, to mocniejsze niż kawa czy energetyk,
w tym
wypadku Rat Bull, czy Red Rat? – innymi słowy prawie zawał.
Każdy
czegoś się boi. Jedni załatwiania w miejskich toaletach inni śmierci. Ja boje
się zwierząt.
Nie wszystkich, ale
zdecydowanej większości. Nie ma to związku z rozmiarem zwierzęcia czy
wielkością krzywdy, jaką mogą mi zrobić, zwyczajnie do jednych dojdę a inne
mnie przerażają. Taka na przykład kaczka czy świnka morska sprawiają, że nie
mogę ruszyć się z miejsca ze strachu ale wielkie psy są już ok.
Zawsze tak było, od dziecka. Matka mi nie wierzyła i
uznawała za zabawne wrzucanie mnie na podwórko z gęśmi u babci. Babcia też
myślała, że udaje, więc kazała mi te gęsi wypasać. Siedziałem na polu z długim
patykiem, który służy do pokazywania im kierunku, ale machałem nim bez przerwy,
żeby żadna nie doszła.
Zwierzęta są bardzo
mądre i doskonale wiedzą czy się boisz czy nie. Jak normalny człowiek wchodzi
na wiejskie podwórko to się wszystko rozbiega. Ja niczym Zosia z epopei
narodowej wszelkie ptactwo przyciągam do siebie.
Wakacje,
ferie, urlopy
Z dzieciństwa pamiętamy
podobno tylko te rzeczy, które wywołały w nas ogromne emocje. Doskonale
zapamiętałem jak mieliśmy wyjechać na wakacje w nocy i Ojciec zniósł bagaże do
pralni żeby nie łazić z nimi po klatce. W środku nocy dał mi kluczyki do auta i
kazał iść na dół zapakować to do bagażnika. Kiedy otworzyłem drzwi na dole,
przy naszych walizkach siedział szczur. Nigdy więcej do tej pralni nie wszedłem
a mieszkałem z nimi jeszcze przez dziesięć lat.
Na wakacjach też nie
zawsze było wesoło. Na jednych, gdzie pojechaliśmy z całą rodziną okazało się,
że niedaleko jest stadnina. Miejsce to było zapomnianą częścią Polski i
właściciel koni był wdzięczny za ich objeżdżanie, bo było ich dużo i nie miał,
kto tego robić.
Któżby nie skorzystał z takiej okazji?. Jazda konna
za darmo przez cały dzień. Wszystkie dzieci rzuciły się na to a ja stałem
przerażony. Ojciec kazał mi do nich dołączyć. Dowiedziałem się, że musimy sami
te konie oporządzić, założyć im te wszystkie szelki, łańcuszki i jazda.
Były tam dużo młodsze ode mnie dzieci, które
przebiegały pod krowami i końmi, sprawdzając czy coś je kopnie, mnie też
zaczepiały
-
a ty przebiegniesz pod spodem?
-
za poważny jestem na takie głupie zabawy.
Na szczęście znalazła się tam przytomna moja kuzynka
Kaśka, która te konie uwielbiała i jak zobaczyła, że krew odpłynęła mi z
twarzy, zgodziła się rumaka przygotować za mnie. Wybrałem tego, który jako
jedyny na mnie nie patrzył, ale wtrącił się właściciel stadniny
-
synek, innego konika wybierz
-
ale ten jest spokojny proszę Pana
-
aż za spokojny, to jest praktycznie krowa nie koń
-
i bardzo dobrze, a jak się nazywa?
-
Marzena
Wystawili te konie na
padok, krótka instrukcja jazdy i trzeba było wsiąść. Kaśka Marzenę trzymała za
łeb, żeby się tymi ślepiami na mnie nie gapiła i hyc, wlazłem w siodło. Każde
dziecko dziabnęło piętami kuca i ruszyły żwawo. Marzena idealnie, spokojnie przesuwała
się wzdłuż ogrodzenia.
Myślałem, że ogarniam te wszystkie komendy i ruchy
nogami, żeby Marzeną sterować, ale wjechała na środek i stanęła. Za ogrodzeniem
wszyscy machali i krzyczeli, ale to było daleko. Uderzałem piętami o jej bok,
mówiłem wio, ale nic, jak kamień.
Bardzo chciałem usłyszeć, co tam krzyczą; podjechała Kaśka
- poczekaj
chwilę, Ona sra.
Na szczęście powrót był fajny. Wprawdzie w takim
koszu dla świń jechaliśmy, ale ciągnął nas normalny traktor.
Świnie
Innym razem pojechałem do kolegi na wieś
dojadać to, co zostało z jego wesela i oglądać to, co na nim zarejestrowano,
jeszcze wtedy na video. Co jakiś czas wychodziliśmy sobie na fajkę i
widzieliśmy przed nami szary, wąski i długi budynek dla świń z wejściami z obu
stron. Życzliwi koledzy, wiedzący o moim strachu założyli się, że nie
przebiegnę przez ten budynek. Nie ma na mnie lepszego argumentu, jak: nie zrobiłbyś tego, więc pobiegłem. Jak
tylko wleciałem do środka drzwi z jednej i drugiej strony się zamknęły.
Rzadko się teraz widujemy.
Zagranico
Afryka
W Egipcie kąpałem się
tylko w hotelowym basenie. Wszyscy co wieczór przy kolacji opowiadali, jakie
piękne okazy widzieli w morzu i gul mi skakał. Strach strachem, ale jestem
estetą, też chciałem. Najfajniejsza byłaby taka kapsuła, jaką miał Putin, kiedy
nurkował w Bajkale, ale nie była w moim zasięgu.
Za cały rynsztunek musiały wystarczyć mi płetwy,
gatki, okulary i rurka.
Jak człowiek zanurzy tam łeb, nawet dziesięć metrów
od brzegu zapiera dech – zwłaszcza pod wodą. Takich kolorów i wzorów nie
uświadczy się nawet na London Fashion Week. Bardzo mi się podobało. Płynąc
powoli z kolegami wynurzaliśmy się co kilka metrów, żeby podzielić się
wrażeniami.
-
widziałeś tę żółtą?, ale ekstra
-
a ta z Gdzie jest Nemo jaka piękna
Ja też chciałem się podzielić wrażeniami
- a
widzieliście te czarne pompony, co po dnie latają?
- NIE DOTYKAJ
TEGO!
Wrzasnęli równo i mnie nie trzeba było już więcej
informacji. Z brzegu wyglądało to podobno tak, jakby z trzech zanurzających się
co chwila mężczyzn jeden zamienił się w motorówkę. Płetwy są jednak
niezastąpione.
Popołudniu w mieście
ktoś mnie popchnął, nie upadłem, bo oparłem się o coś miękkiego. Na szczęście
tam wszędzie porozwieszane są jakieś szmaty, te okazały się wielbłądem – od
czasów przedszkola nie byłem tak bliski zrąbania się w spodnie.
Anglia
Uwielbiam ten kraj, za
najtańszą whisky, rudy kolor (włosów, krów i trawy) i dżem, ale szare wiewiórki
wyglądają jak szczury i jest ich od cholery. Normalne wiewiórki mnie przerażają,
ale szare to już armagedon. Jak nasza (ruda) siedziała przy moim rowerze w
parku Skaryszewskim to gotów byłem go tam zostawić, przy szarej na pewno bym
uciekł.
Fuerteventura
(Hiszpania), kto bogatemu zabroni?
Podczas zakupów markowych
zegarków i okularów gdzieś w Puerta de podroobas zobaczyłem karalucha wielkości
chomika. Ray Bany po pięć euro nie były w stanie mnie tam zatrzymać.
W samolocie powrotnym usłyszałem
-
teraz już chyba możemy ci powiedzieć, że takiego robala jak na tym targu
widzieliśmy też w łazience w hotelu.
Prawdziwi przyjaciele. Wakacji mi nie popsuli.
W
domu i zagrodzie
Wizyta wielkiej ćmy zmusiła mnie kiedyś do
podróży taksówką w piżamie na nocleg u koleżanki, szczęście, że to nie
nietoperz, bo już bym spod kołdry nie wyszedł nigdy.
A jak mój balkon
upatrzyły sobie gołębie to nie tylko nie mogłem na niego wyjść, ale nawet
uchylić okna. Usiłowałem nawet, pokrzepiony butelką wina wygonić je w czasie
deszczu, ale doszedłem tylko do drzwi. Przyglądaliśmy się sobie po obu stronach
szyby – jednakowo przerażeni.
Moi siostrzeńcy podczas
wizyty u wujka zażyczyli sobie ZOO. Matura nie była tak stresująca, zwłaszcza,
że latem po ogrodzie część zwierząt chodzi wolno.
Bezpośrednie
stracie z przeciwnikiem
W najtrudniejszej
sytuacji ze zwierzęciem byłym na klatce mojej matki (chodzi o schodową, Zdzisława nie
jest trzymana pod kluczem). Jej sąsiad hoduje wielkiego węża. Jak się napije
zawiesza go sobie na łeb i łazi z nim po schodach. Trafił kiedyś na mnie
- Daniel odsuń
się z tym, bo ja się boje
-
ale dotknij go tylko, one nie są lepkie i nieprzyjemne, zobacz
-
odsuń się do cholery, bo nie lubię
-
a nie podobają ci się te czarne wzorki, na żółtym tle?
-
nawet bardzo, tylko wolałbym to na mokasynach, albo portfelu.
Od tamtej pory nigdy się ze mną nie przywitał.
Za to zwierzęta mnie
najbardziej obawiać mogły się w wojsku. Podczas patrolowania posterunku miałem
ze sobą prawdziwego Kałasznikowa i trzydzieści ostrych pestek. Przeczytałem
dokładnie Prawo użycia broni i wiedziałem, że jak tylko jakiś lis wyskoczy to
będę jak Rambo.
Nie musiałem.
p.s.
Zapomniałem jeszcze wspomnieć o kotkach.
Zaprzeczyć chcę raz na
zawsze, na piśmie, paskudnym plotkom jakobym kiedykolwiek jakiemuś zrobił
krzywdę. Matka zaszczepiła mi do tego zwierzęcia silną nienawiść, ale
egzystujemy obok siebie na tym świecie (z kotkami, nie z matką) nie wadząc
sobie w jakiś szczególny sposób.
A pamiętasz jak mój kolega chciał cię nakarmić kretem do przepychania rur po tym, jak usłyszał że podobno chciałeś tak zrobić jakiemuś psu? :)
OdpowiedzUsuńNie psu, tylko kotu. A kreta dostał ode mnie i podobno do dzis ma na biurku. Poznalismy się na Twojej imprezie na Bemowie
UsuńHihihi, to nawet nie wiedziałam że doszło do konfrontacji ;)
Usuń