niedziela, 12 sierpnia 2012

STARSZA SIOSTRA – BRZYTWA OSTRA


Nie jest łatwo mieć starsze rodzeństwo, zwłaszcza siostrę. Moja jest ode mnie starsza o osiem lat. Nienawidziłem jej ze wzajemnością do momentu aż wyprowadziła się od rodziców. Od tej pory kochamy się jak aniołki.
Od dziecka pozwalała się poznać, jako diabeł wcielony. Tak dała popalić rodzicom, że długo czekali na decyzje z drugim dzieckiem (jak twierdzi Izka, wcale mnie nie chcieli). Nie chciała nic jeść, ciągle ryczała, spanie też nie było jej potrzebne. Kiedy już zaczęła jeść pozwalała sobie na takie przysmaki jak kipy z popielniczki. Jako nastolatka nie wychodziła z domu bez makijażu, jak Zdzisława wysyłała Ją po kapustę kiszoną – malowała rzęsy. Wylała na mnie talerz gorącego rosołu, ale chyba nie celowo, bo była przerażona bardziej niż ja. Generalnie to Ona miała znacznie mocniej przechlapane ze mną niż ja z Nią. Na większości kaset, jakie nagrywała był mój wrzask. Były to czasy, kiedy przegrywało się stawiając naprzeciwko dwa magnetofony Kasprzak i musiała być cisza. Wpadałem do pokoju, darłem się i uciekałem. Kiedy przychodzili do niej adoratorzy zawsze coś mi było potrzebne z pokoju, co było na rękę matce, bo wiedziała, że cokolwiek przy mnie powiedzą to jej powtórzę. Wyglądało to tak:
- mamo, on mi tu ciągle wchodzi
- a co on wam tam przeszkadza?, niech sobie siedzi.
Matka zawsze trzymała moja stronę, cokolwiek bym nie zrobił. Izka dostawała nawet za moje przewinienia. Jak się do czegoś przyznałem Zdzisława zamiast zwrócić mi uwagę przenosiła wzrok na Izkę: - i Ty o tym wiedziałaś?. Dostawaliśmy wszystkiego po równo, ale jak matka dała nam po batonie to ja zjadałem a ona chowała do szafki. Później zjadałem Jej
mamo on mi znowu zeżarł batona  
- to, po co to trzymasz, mogłaś zjeść od razu.
Ciągle robiłem jej obciach, przyszedłem latem pod jej szkołę w łyżwach, a raz odebrała mnie w peruce i gustownej sukience z domu kultury i przejechała całe miasto autobusem. Wspólnie sprzątaliśmy mieszkanie, co sobotę, bardziej Ona, bo ja uciekałem. Jak wołała mnie na klatce to musiałem wrócić, bo bardzo się jej bałem. Miała zawsze długie pazury i przez to chodziłem ciągle podrapany, w szkole mówiłem, że mamy kota. Biliśmy się bardzo często, żeby uniknąć obrażeń robiłem biedronkę. Polegało to na tym, że kręciłem się na plecach i machałem rękoma i nogami tak, że nie mogła mnie podrapać. Matka i tak zawsze znalazła coś, co nie było dobrze posprzątane. Podczas jakiegoś wyjazdu rodziców tak postanowiła posprzątać mieszkanie, żeby Zdzisława nie miała się, do czego przyczepić. Matka po wejściu była wściekła, bo było za czysto, chodziła sprawdzała aż w końcu odsunęła szafkę na buty w korytarzu: - tu już nie mogłaś zamieść?.
Były nie tylko minusy posiadania starszej siostry. Kiedy mnie ktoś uderzył pod blokiem schodziła z drewniana strzelbą i pytała, – który dotknął mojego brata?. Prowadzała mnie codziennie do przedszkola i odbierała, nawet jak raz narobiłem w spodnie. Kiedy chodziła na randki z chłopakiem, który przynosił Jej czekolady z Niemiec to połowę przynosiła dla mnie. Na dwa dni przed swoją komunią pobiła się przeze mnie, podczas bójki straciła sporo włosów. Do komunii te, co Jej zostały Zdzisława silnie zakręciła a łysy placek przykryła bujnym wiankiem. Jak jeszcze sam nie mogłem wychodzić z domu zabierała mnie zawsze na koncerty Bajora, bo bardzo lubiłem. Jednego roku dostała tylko dwa bilety i wysłała mnie ze swoja przyjaciółką. Kiedy mama pozwoliła mi pierwszy raz w wieku trzynastu lat pójść samemu na koncert, Izka się ze mnie nabijała. Do Kalisza przyjechała Edyta Bartosiewicz, którą uwielbiałem, w klubie byłem pierwszy i stałem pod sceną. W trakcie koncertu Edyta mnie dotknęła, przybiegłem pochwalić się tym do domu, na co moja siostra: - teraz nie możesz tej ręki myć. Tak Ją wówczas bardzo lubiłem, Edytę nie Izkę, że miałem z Empiku jej kartonową postać naturalnej wielkości. Te makietę Edyty stawiałem w różnych miejscach w domu. Raz stała w łazience, matka zapaliła światło, weszła i powiedziała przepraszam. A jak stała w moim pokoju za firanką to Zdzisława kazała iść Ojcu na górę, bo ktoś u nas jest. Jak w Polsce był Michael Jackson byłem za mały, żeby jechać do Warszawy. Mama powiedziała, że jak Iza się zgodzi to możemy jechać. Moja siostra na pytanie czy pojadę, odpowiedziała tylko: - aha.  Ani ja ani Ona koncertu nie widzieliśmy.
To Ona uczyła mnie jeździć na rowerze i tabliczki mnożenia. Metody miała oryginalne. Kijem, który miał służyć do asekuracji Ona biła mnie po plecach, ze strachu nauczyłem się jeździć. Tabliczki nie znam do dzisiaj, bo biła mnie po głowie i jej uciekłem.
Zawsze była kłótliwa, co się niekiedy przydawało. Zabrała mnie na karuzele i zaczęło padać. Powiedzieli, że bilety można wykorzystać jutro. Zrobiła tam taką awanturę, że wszystkim ludziom oddali pieniądze. A jak odpadło koło w moim nowym rowerze i w sklepie powiedzieli, że naprawią za dwa tygodnie to załatwiła mi nowy natychmiast.
Potrafiła mnie wszędzie znaleźć. Jak w piątej klasie poszedłem na pielgrzymkę i zapomniałem aparatu, odszukała mnie w tym tłumie bez problemu. Niestety jak się chowałem koło bloku to też zawsze wiedziała gdzie jestem.
Nie zapomnę Jej za to tego, że na bal kostiumowy zawsze ubierała mnie w za mały strój pajacyka i robiła do niego kapelusz z bloku, w którym wyglądałem jak debil, to na jednym z bali narobiłem w spodnie, żeby iść do domu. A na pierwszą dyskotekę w szkole podstawowej ubrała mnie w brązowy sweter. Ja za to wziąłem jej najlepsze adidasy na obóz na Ukrainie i zniszczyłem, ale przywiozłem za to kolczyki, których nigdy nie włożyła. Jak wielkie pompony ze srebrnych frędzli mogą się nie podobać?. Zniszczyłem też sznurek, który miała przeciągnięty z koleżanką z bloku naprzeciwko, do przesyłania karteczek, ale za to wymyśliły sobie alfabet pokazywany rękoma, którego nijak nie mogłem zrozumieć, przez co do mamy docierało mniej informacji.
Na jednych z niewielu wakacji, kiedy nie złamałem sobie ręki mieliśmy wspólny wypadek na rowerze i załatwiłem sobie dla odmiany nogę. Ona tym rowerem kierowała a ja siedziałem na bagażniku. Chciałem jakoś oprzeć nogę na ramie i wkręciła mi się między szprychy. Z bólu ugryzłem Ją w plecy a jak zeszła to rozgryzłem siodełko. Trzeba było czekać aż sprowadzi naszego sąsiada, pana Andrzeja, który rozkręci koło. Całe wakacje miała przerąbane, bo choć to stało się z mojej winy Ona musiała mnie nosić. Nie wolno mi było chodzić, więc znosiła mnie na podwórko na plecach i sadzała na leżaku, a jak chciałem się przemieścić, co działo się dość często wołałem Ją, żeby zeszła. Matka siedząca w domu pocieszała Ją za każdym razem – jak mu tę nogę załatwiłaś to teraz się nim opiekuj. Bliznę na nodze mam do dzisiaj.
W czasach liceum czesała się w „chałeczkę babuni”. Upinała włosy spinką na czubku robiąc z przodu coś na kształt drożdżówki. Z koleżanką z klasy bawiły się w rejestracje. Polegało to na tym, że jedna z nich podawała jakąś rejestracje a druga miała tydzień na odpowiedz, do jakiego samochodu należy. Chodziły po mieście gapiąc się na auta. Raz tak się zakręciła, że poszła do szkoły w niedziele i dziwiła się, dlaczego wszystko jest pozamykane. Miała wówczas wtedy wytresowaną przez siebie papugę, która potrafiła pikować przelatując z karnisza na drzwi uderzając Ją o głowę, kiedy odrabiała lekcje. W tym samym czasie założyli nam telefon stacjonarny, z którym było sporo zabawy. Nasz numer był podobny do numeru pralni chemicznej i wypożyczalni kaset video. Ojciec przy każdej pomyłce dostawał szału a Izka ze stoickim spokojem odpowiadała. Siedzieliśmy na przykład oglądając telewizję, a Ona co chwila podnosiła słuchawkę:
- tak jest Rambo, zapraszam
- oczywiście futra także czyścimy proszę przyjść
- od 10 do  18, do zobaczenia.
Pod koniec szkoły chyba w okresie buntu uciekła z domu. Powiedziała mi gdzie, żebym się nie denerwował i jak tylko wszedłem do domu czekał na mnie Tata:
- teraz po Nią jedziemy, czy wieczorem?
- teraz.
Ojciec zawsze potrafił szybko mnie przekonać.
Za prace w wakacje kupiła sobie pierwsze w życiu szpilki i jak z tych wakacji wracała to ukradli je Jej w pociągu. Dzięki temu, że Ona skończyła podstawówkę dokładnie tego roku, kiedy ja do niej przyszedłem miałem łatwiej. Pytali mnie tylko czy ta Iza to moja siostra i jak mówiłem, że tak to zakładali, że uczę się tak samo dobrze jak Ona. A jak przez cały rok nie chodziłem na WF to na ostatnich zajęciach postawili mi czwórkę, bo - ładną masz siostrę. Odkąd wyprowadziła się od rodziców bardzo za sobą tęskniliśmy. W swoim domu skakała koło mnie jak przy najlepszym gościu. Nie umie pić alkoholu, w jej lodówce kiedyś wywietrzała wódka, za to dla mnie zawsze coś ma. Na weselu pilnowano, żeby w jej kieliszku była woda, bo mogłaby zasnąć.
Bardzo zabawnie roztargniona była w ciąży, raz jak skończyła rozmowę telefoniczną, wsadziła telefon do garnka, nakryła go pokrywką i schowała do szafki. Jak pojechała rodzić w szpitalu coś się działo i nie wolno było wchodzić odwiedzającym. Izka weszła razem z matką. Surowo zabroniono wejść reszcie rodziny, ale jak drzwi się domykały Ojciec przytrzymał je butem i po chwili władowaliśmy się tam wszyscy. Do szpitala nie chcieli wpuścić też jej tęgiej koleżanki z mężem, wiec udała, że rodzi i wjechali. Jak lekarz wyszedł na korytarz powiedzieć mojej matce, kto się urodził zza drzwi wyszła spora grupa ludzi. Zaraz nas stamtąd wygoniono. Przy dziecku wszystko robiła swoimi długimi paznokciami, na co nie mogła patrzeć nasza matka. Jak ją w końcu przekonała do obcięcia paznokci to wszystko leciało Jej z rąk. Przy drugiej ciąży chodziła ciągle w pomarańczowym swetrze i szarej spódnicy, tak nienawidziliśmy tego zestawu, że został on później komisyjnie spalony. Przyjechałem do niej na przepustkę z wojska i chciała ze mną porozmawiać a przeszkadzały nam dzieci, które też miały ochotę czymś się podzielić. Wydarła się na nie: - spokój, bo do beczek. Dzieci były przyzwyczajone do osobliwego poczucia humoru mamusi, bo jak ich pytała gdzie pójdą jak będą niegrzeczne? – do ochronki, odpowiadały chórem dzieci.
Nie wolno nigdy żartować przy niej z broni, której panicznie się boi. Kiedyś wziąłem gumowy karabin do ćwiczeń szwagra i wpadłem jej do kuchni w kominiarce krzycząc – odszczekaj to!. Czymś dostałem w łeb i zabroniła mi do siebie przychodzić, serio nie wpuszczała mnie do domu przez jakieś trzy dni. Odkąd mieszka osobno przypada jej wyprawianie jednych świąt. Matka nie może przeboleć, że wszystko nie dzieje się u Niej, więc sobie dogryzają. Jak Zdzisława jest u niej bez przerwy gada jak Ona by to podała, a jak Izka jeszcze paliła, siedziała kiedyś u matki: - z roku na rok jesteś coraz starsza, już drugiego papierosa gaszę i jeszcze mi nie sprzątnęłaś z popielniczki.
Przez całe życie nie dała się przekonać do oddawania krwi ze mną i Ojcem. Ostatnio ktoś chyba osobiście Ją o tę krew poprosił i pierwszy raz w życiu pozwoliła sobie ją pobrać – wygrała kamerę cyfrową.
Zdjęcie, które załączyłem stoi u Zdzisławy (Karolina je wyniosła i zeskanowała). Na każdej imprezie jest z niego sporo zabawy, bo jak zasłoni się górę to ciężko jest odróżnić nogi konia od nóg Izki.

p.s.
Ciekawe, co teraz zrobili z Nałęczowianką, że wszystkie butelki się bujają?, żadnej nie można postawić prosto.

6 komentarzy:

  1. Gdybym miała więcej i tak byłbyś moim ulubionym bratem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. tez mialem taka siore z dlugimi pazurami, co mnie drapala za byle co dla samego drapania.
    a ty? jak czesto byles przez nia drapany:
    raz czy kilka razy w ciagu dnia ?
    raz czy kilka razy w to samo miejsce calymi seriami z 4-ech?
    gdzie byles podrapany?
    bo ja to po rekach, plecach i raz po twarzy, ale nie do krwi.
    A Ty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teraz to już nie ma znaczenia, kocham ją.
      podrapany byłem wszędzie gdzie mogła sięgnąć.

      Usuń
  3. no i jak? bardzo bolalo? wiem co to znaczy.
    moja siora to potrafila nawet mnie zmusic bym zdjal koszule
    i kleknal na tapczanie, plecami do niej, i gdy krzyknela "pochyl sie!!!",
    to juz wiedzialem co mnie czeka, bo potrafila mnie nawet podrapac
    z tych pazurow, az 20 razy pod rzad, ze az tchu nie moglem zlapac, a ona
    sie bez przerwy smiala, ze ja rycze, non-stop mialem plecy
    cale pregowane, bo Iwona miala zawsze centymetrowe dlugie pazury
    i zawsze na czerwono wymalowane, zebym bardziej sie jej bal,
    Iwona jest starsza ode mnie az o 12 lat, gdy ja mialem 11,
    ona juz miala 23 lata i wtedy sie zaczelo do drapanie, dzien w dzien,
    jak ja wkurzylem, to tez umiala mi reke zlapac i przytrzymac, a w druga
    moja reke mnie non-stop nawet 5-6 razy pod rzad i sie smiala,
    nieraz przez kilka dni do niej nie podchodzilem, a u ciebie jak to bylo???

    OdpowiedzUsuń