wtorek, 21 sierpnia 2012

DZIEŃ DOBRY, JA W SPRAWIE OGŁOSZENIA


Poszukiwanie mieszkania jest ekscytujące. Trochę zajęło zanim ogarnąłem portale do poszukiwania nieruchomości. Trzeba wypełnić wszystkie okienka: metraż, dzielnica, przedział cenowy…
Ogłoszenia zawierają bardzo ciekawe informacje”
„mieszkanie w pobliżu poczty, kościoła i sklepu monopolowego...”
„idealne miejsce dla ekipy remontowej…”
„po generalnym remoncie…”, gdzie okazywało się już na zdjęciach, że w łazience jest brązowa umywalka z lat siedemdziesiątych i harmonijkowe drzwi z plastiku.
Kolejnym etapem, są rozmowy telefoniczne, podczas których umawia się na spotkania. Zakładając, że wszyscy będą przychodzili na spotkania punktualnie a komunikacja działać normalnie ustawiłem je, co godzina w różnych dzielnicach.
Pierwsze znalezione ogłoszenie pojechałem zobaczyć pięć minut po tym jak tylko zacząłem przeglądać oferty. Mój obecny współlokator powiedział, że nie ma, na co czekać i zawiózł mnie na miejsce.
W ogłoszeniu były fotografie kilku nowych mebli, elegancka łazienka z wypasioną kabiną prysznicową, masująca, parującą i z radiem.
Bramę znaleźliśmy bardzo szybko. Podniecony wszedłem do środka, bo lokalizacja była genialna. Kamienica przy głównej warszawskiej arterii, obok basen, komisariat i szpital, czegóż chcieć więcej?. Pani przywitała się ze mną na klatce, otworzyła drzwi, weszła i usiadła na kanapie, ja musiałem stać, bo skończyło się miejsce.
Całe mieszkanie miało chyba z dziesięć metrów w tym faktycznie ta wypasiona łazienka. Gdybym wszedł szybko to z rozpędu mógłbym wylecieć przez okno, którego chyba dla bezpieczeństwa tam nie było.
- tutaj jest może mało miejsca, ale widzi pan jak ładnie?
- tylko, że nie wiem czy zmieszczą się moje rzeczy?
- jakie?
- rower na przykład
- na klatce można
- a telewizor?
- aha, no to nie.
Na kolejne byłem poumawiany od rana. Pierwsza Pani zadzwoniła na godzinę przed spotkaniem
- ja w warsztacie jestem
- przekładamy, czy Pani zdąży?
- a nie wie pan ile może trwać wymiana reflektora?
- nie mam pojęcia
- to zdążę.
Stałem pod blokiem słuchając wrzasków dzieci z przedszkolnego ogródka. Lubię dzieci, nie zniechęcałem się, podjechał samochód.
Chwiejnym krokiem (podpita) wyszła Pani (kierowca) i zapytała czy to na nią czekam?.
Weszliśmy do środka. Mieszkanie nawet ładne, ale upstrzone bordowymi zasłonami i tureckim dywanem.
- …pan rozumie, to mieszkanko ja kocham tak jak moje autko i robie taki konkursik na lokatora. Ono ma niewielki czynsz a ja nie z tego żyje, to wole, żeby stało puste niż byle komu wynająć. Pierwszego dnia proszę pana to tu był tłum oglądających, ale ja się nie mogłam zdecydować i jak zaczęłam oddzwaniać po tygodniu to się okazało, ze oni już wszyscy coś znaleźli
- czy coś można będzie stąd zabrać?
- a co się panu nie podoba?
- bardzo tu ładnie, ale ja mam swoje rzeczy i będzie tego za dużo
- co na przykład?
- dywan
-aha, ma pan swój, a ładny?
- większy, a tu widzę parkiet jest wycyklinowany to będzie lepiej go przykryć
- no to mogę wziąć ewentualnie, ale widzi pan takie są malutkie jasne plamki, bo tu kotek siusiał i cykliniarz już nic z tym nie zrobi, pan lubi kotki?
- nie bardzo
- szkoda, ale dracenkę by pan podlewał
- naturalnie
- to przynajmniej to, no i cichutko tu musi być, bo tu sami emeryci są i lubią jak jest spokój
- ja nie hałasuje
- i przedszkole jest blisko i kościół, to ważne
- nie dla mnie
- dzieci też pan nie lubi?
- uwielbiam
- wspaniale
- tylko, że ja się nie orientuję w tych rozliczeniach dlatego wolałabym podwójną kaucję, bo później łatwiej o zabezpieczenie
-oczywiście, pozwolę sobie do pani oddzwonić, do widzenia.
Pojechałem do centrum, gdzie czekała już na mnie inna pani.
- dzień dobry, ja w sprawie ogłoszenia, byliśmy umówieni
- czwarte piętro
Wbiegłem mokry i ją wystraszyłem
- ależ pan szybki, winda była na dole?
- to tu jest winda?
- oczywiście
- a to nie widziałem, ale bardzo ładna klatka
- więc jest to mieszkanko, jakiego pan poszukuje
Całe pomalowane farbą olejną w kolorze wściekłej pomarańczy, zamiast kuchni kuchenka dwupalnikowa i przyjarany czajnik elektryczny. W łazience a’la późny Gierek kabina bez jednego skrzydła i cały sufit poplątany plastikowymi sznurkami, chyba służącymi za suszarkę. Jedyną piękną rzeczą był mały balkon, ale z widokiem całego centrum, naprawdę robiącym wrażenie.
- czy mógłbym tu pomalować ściany?
- no nie wiem, bo wie pan, czasami ludzie pomalują na taki kolor, ze to później ciężko przykryć
- na biało
- to brzydko będzie.
- hmm, a jest tu jakaś piwnica?
- a co pan chce tam trzymać?
- rower
- może pan przypinać do parkometru, ja tak robię
- oddzwonię do pani
Wieczorem pojechałem na Pragę.
Wszedłem na wskazaną w ogłoszeniu ulicę i szukając odpowiedniego numeru minąłem trzy apartamentowce. Emocje osłabły jak okazało się, że mój blok jest ocieplonym zwykłym dziesięciopiętrowym mrówkowcem.
Podjechała ciężarówka
- pan na mnie czeka?
- chyba tak
Przedstawiliśmy się sobie i pojechaliśmy na górę. Mieszkanie małe, ale funkcjonalne z wielkim oknem.
Pan, bardzo oszczędny w słowach usiadł i przyglądał się jak oceniam mieszkanie.
- podoba się panu?
- w porządku, a coś powinienem wiedzieć zanim podejmę decyzje?
- siadaj chłopaku, wszystko ci powiem
Opowiedział mi historię Pragi i uroki tego miejsca. Jak dowiedział się, że niedaleko mieszkałem to okazało się, że kupowałem u niego warzywa na bazarze za uniwersamem Grochów i zaczęliśmy się dogadywać.
- czy można stąd zabrać część rzeczy?
- jak czegoś nie chcesz to wywiozę, żeby ci było wygodnie
- stół z krzesłami mi raczej niepotrzebny, telewizor też
- to zabiorę
Zadzwonił mu telefon. Po schodach wchodziła kolejna interesantka, która miała ze sobą walizkę, bo zobaczyliśmy ją z okna.
- jak szybko musze się zdecydować?
- o ile ta, co wchodzi nie weźmie to spokojnie
- zejdzie pan trochę z ceny
- zejdę
- a pieniądze mam panu przynosić do warzywniaka czy na konto?
- ja nie lubię kont, do ręki
- możemy w czwartek podpisać umowę?
- ale teraz zaliczka
- dobra
Podaliśmy sobie ręce a wchodzącej pani powiedział – nieaktualne.
Wracam na Pragę.


p.s.

Mojego bloga odwiedza już tak dużo ludzi, że czuję się jak Monika Walecka. Jak jest jeszcze ktoś z moich przyjaciół, kto nie wie, kto to jest, to wyjaśniam:
Monika to ktoś, kto potrafi sfotografować bułkę do hamburgera tak jak Annie Leibowitz kreśli Nicole Kidman. 

3 komentarze:

  1. Po pierwsze MOIM obrazem tak nie szastaj po drugiej poczekaj jeszcze do czwartku a po trzecie serdeczne pozdrowienia dla Moniki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie opisane :) Pozwolę sobie udostępnić w kliku miejscach, przydała by się wersja mobilna bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odwiedzamy i lubimy :-)

    OdpowiedzUsuń