czwartek, 12 lipca 2012

Prawie wszystko o mojej Matce


Bridget Jones mówiła, że jej matka jest z czasów, kiedy korniszony były wyszukaną przystawką. Moja Matka reprezentuje okres śmietany i masła. Powinna była urodzić się w Paryżu, bo masła używa z iście francuską finezją. Jej znane w całej rodzinie niedzielne obiady promiażdżycowe składają się z potraw zawierających masło lub śmietanę a nierzadko jedno i drugie. Przykładowy zestaw to: kartofelki ugniatane z masłem i śmietaną, mizeria ze śmietaną, bigosik, pieczarki na maśle, schabowe w głębokim tłuszczu, kartofelki naturalnie polane tłuszczem od smażenia kotletów i do tego kompocik ulepek. Ten zestaw czasami modyfikowany jest o zasmażane buraczki. Nie mniej jednak po każdej wizycie u lekarza ojca czy jej zawsze się zastanawia: Waldek, skąd u nas taki fatalny stan żył?. Używa własnego języka zrozumiałego tylko przez najbliższą rodzinę i kobietę z kiosku pod jej blokiem, np.: W Nowym Jorku zawaliły się wieże Intersiti (World Trade Center), dzień dobry poproszę Egetszoł (head&shoulders), moja córka choruje na przestrzeń (klaustrofobia), jaka szkoda, że zmarła ta piosenkarka Kniukju Humston (nie myślcie, że to takie łatwe, chodziło o Amy Winehouse). Jej największą pasją są firany, chodniczki, obrusy, serwetki i kwiaty. Jeżeli poprzestawia kwiaty, zmieni firanę ewentualnie każe Ojcu przetrzeć żyrandol – idzie na „spacer z psem”, żeby popatrzeć jak z dołu wyglądają jej okna. Gdyby jeszcze kiedykolwiek miała pracować najlepiej odnalazłaby się w Muzeum Narodowym, ponieważ w domu panuje podobna atmosfera. Podłoga myta jest sześć razy dziennie, niczego nikomu nie wolno dotykać, za strącenie kurtką serwetki w korytarzu grożą poważne sankcje, podobnie jak za powieszenie kurtki na wieszaku (wieszak jest zagadką, bo wszystko trzeba wieszać w szafie, nikt nie wie, kto i kiedy dostąpi zaszczytu powieszenia na nim okrycia). Wszyscy przed wejściem do domu zobowiązani są zdjąć obuwie, jak mnie widzi dwa razy w roku najpierw woła Synek! A zaraz Buty!. Kiedyś na jakąś imprezę przyszła siostra mojego ojca i upierała się, że nie zdejmie kozaków, bo pasują jej do stroju, usłyszała: i bardzo ładnie wyglądasz, masz tu łapcie, siedziała po chwili za stołem w jednych z papci z bogatej kolekcji Zdzisławy. Raz do roku natomiast jest odstąpienie od reguły, gdy do domu przychodzi ksiądz. On wprawdzie butów ściągać nie musi, ale trasę na swoje miejsce ma wyłożoną folią i jak choć lekko z niej zboczy zostanie natychmiast sprowadzony na należyty szlak. Zdzisława żyje głównie po to, by organizować święta. Jest to ten okres w roku, kiedy robi się trudniejsza niż zwykle. Odkąd została jej organizacja Wielkanocy, bo Wigilia urządzana jest przez moją siostrę, na każdym kroku udowadnia jej, że ona zrobiłaby to lepiej (jak wszystko zresztą). Wygląda to mniej więcej tak: kiedy na stół wjeżdża barszcz, moja siostra słyszy pierwsze to taką masz tylko wazę, ja mam inną, tu jeszcze Izka wytrzymuje, żeby za chwile usłyszeć Ja to inaczej bym rybę podała u siebie, na co już uzyskuje odpowiedź to idź do siebie i sobie podaj. Po jednym upomnieniu przez moja siostrę poddaje się, bo jest to wyjątkowe starcie charakterów. Złożona relacja pomiędzy moją matką i siostrą zaczęła się od incydentu, kiedy to w dzieciństwie Zdzisława ugryzła Izkę w sklepie, bo ta nie chciała włożyć kaloszy. Później incydentów było jeszcze wiele jak choćby taki, kiedy to wysłała moją siostrę na kolonie tylko po to, żeby pieczołowicie zbierane (z wielkim wtedy trudem) plakaty pokrywające całe ściany jej pokoju zamienić na pięknie pomalowane na biało apteczne wnętrze. Ten sam fortel zastosowała kilka lat później ze mną. Zawsze uważała, że moje akwarium śmierdzi, wiec wysłała mnie na obóz a jak wróciłem w akwarium stała paprotka, powiedziała zdechły chyba z przejedzenia, ale nie mogłam ich nie karmić, bo ciągle na mnie patrzyły.
Nie ma takiego filmu, którego by wcześniej nie widziała, w każdym zna zakończenie. Do wszystkiego dodaje Vegetę, kiedy zaczynałem szkołę gastronomiczną i chciałem popisać się w domu Strogonowem miała zakaz wstępu do kuchni. Jak jedliśmy obiad i jej powiedziałem, że bez tego też można uzyskać smak dziwnie się uśmiechała, okazało się, że dosypała jak poszedłem do łazienki. Nie czyta etykiet, dlatego zdarza jej się wykąpać w balsamie do ciała, zęby umyć kremem do golenia, pod makijaż nałożyć krem do stóp a kremu pod oczy użyć, jako balsamu, oliwkę Bambino stosuje zamiennie do wszystkiego. Nie można się do niej dodzwonić w godzinach 8 – 10 i 20 – 21, w pierwszym przedziale dyskutuje ze swoimi siostrami i matką a w drugim są seriale. Przez telefon mówi tak głośno, że jak dzwoni do mojej siostry taniej byłoby wychylić się przez okno, bo ta mieszka dwie ulice dalej. Zawsze brakuje jej inspiracji do robienia obiadów i wszystkich o to pyta. Zawsze jak przychodził do mnie którykolwiek kolega zatrzymywał się na chwile na klatce pomyślał, żeby po wejściu wyrecytować, i tak: dzień dobry Grzesiu, co mama robi na obiad? – Dzień dobry Pani Zdzisiu: krupnik, zrazy, kasza i surówka z kiszonej kapusty. Wtedy mógł już spokojnie iść do mojego pokoju. Jeżeli akurat nie ma jej w domu, to jest (jak mawiają wnuki) w centrum rozrywki Lidl ewentualnie Biedronka. Może też, jeżeli jest to pora letnia opalać się pod domem z psem. Było to zawsze moim utrapieniem, ponieważ matka opala się pod domem w podwiniętych szortach Ojca i białym zwykłym staniku, obok leży na plecach pies, który opala się z nią – tak lubią. Moja szkoła podstawowa i średnia znajduje się rzut beretem od mojego domu i nigdy jej ten strój nie przeszkadzał, żeby wyjść na ulice i porozmawiać z którąś z moich przechodzących profesorek o moich postępach w nauce.  W robieniu obciachu jest mistrzynią, tylko teraz robi to wnukom. Potrafiła stać obok naszego samochodu na boso z brudnymi nogami i jak wychodziłem z lekcji z kolegami, krzyczała: Kuba chodź z nami na działkę, boso wracała także z miasta i kupowała jedna parówkową kiełbasę, której w domu nikt nie jadł a ona zjadała ją idąc z miasta, goniąc zawstydzonego mnie z sama torebką, bo zakupami objuczony szedłem przed nią, ewentualnie ojciec, ale na nim nie robiło to wrażenia. Jak pytałem, dlaczego ją przywiózł na boso pod szkołę, wzruszał ramionami, – bo co on tak naprawdę mógł?. Inną opcją było przyjście po mnie do szkoły zimą z psem w zestawie futro + adidasy.
 Chodzi co niedziele do kościoła, ale na msze dla dzieci, bo jak mówi: na tych to tak ładnie śpiewają i można sobie popłakać a na późniejszych ględzą o polityce (płacz to swego rodzaju hobby). Jedną z traum dzieciństwa jest procesja z okazji Bożego Ciała, byłem mały i bardzo bałem się strażników w blaszanych pancerzach. Zdzisława widząc to uznała za zabawne popchnąć mnie na jednego aż uderzyłem o niego głową, do dziś to pamiętam i jak widzę ich przy grobie w kościele w Wielkanoc to jeszcze czuje respekt. Kiedy jeździe z ojcem na wakacje zabiera wszystko swoje. Jak mieszkaliśmy wszyscy i mieliśmy dużego fiata ojciec zawoził najpierw na wczasy matkę i mnie z siostrą a później wracał przez pół polski po pościel, talerze, garnki i połowę naszego domu, bo Zdzisława nie uważała za właściwe używać rzeczy po kimś. Jak mówiłem wszystko wie i robi najlepiej, ma swoje sposoby na policje i wychowywanie dzieci, nie tylko swoich. Kiedy zatrzymuje ja z ojcem policja, krzyczy zagłuszając policjanta: proszę pana, bardzo dobrze, że pan nas zatrzymał, on jak wariat jedzie, tu to jeszcze nic, ale wcześniej jak było szybko ja się boje tak jechać, ale co mam zrobić, cholery z nim dostane, mówię panu on jest najmądrzejszy a jak nas pozabija to, co będzie?!. Po czym policjant bierze ojca do radiowozu, oddaje dokumenty i mówi pan to już w domu za swoje dostanie. Kiedy wraca do samochodu Zdzisława uśmiechnięta pyta: dobrze Waldek?. Wychowanie dzieci natomiast było w domu problemem bardziej złożonym, ponieważ moja siostra, kiedy urodziła pierwsze dziecko chciała jak większość młodych matek wykorzystać wiedzę książkową i najzwyczajniej do wszystkiego dojść sama. Absolutnie ten pomysł nie podobał się Zdzisławie i wyszydzała wszystkie jej poczynania, Izka poddała się, kiedy przecierała wszystko, co dawała Karolinie do jedzenia, łącznie z kurczakiem a okazało się, że matka od kilku dni karmi ją pomidorówką z makaronem. Wymarzona wnuczka ma także dzięki babci osobliwy album z dzieciństwa, ponieważ matka wkładała ja do najdziwniejszych rzeczy i fotografowała. Wykorzystywała do tego garnki, kosze wiklinowe itp. dodatkowo czesała jej jedenaście włosów we wszelkie możliwe fryzury. Ówczesnej kolekcji spinek i gumek tego dziecka nie powstydziłaby się żadna kudłata gwiazda, choćby Willas. Później, kiedy Karolina była już starsza przekupywała ją dwoma złotymi na słodycze, żeby ta jeszcze dała się czesać babci. Mnie taką samą forsę dawała, kiedy ruszały mi się zęby i chciała dotknąć, ja chodziłbym z takim ruszającym się dwa tygodnie aż by sam wyleciał, ona zawsze obiecywała, że go tylko dotknie i zawsze mi go wyrywała. Teraz Karolina jest od niej wyższa o półtorej głowy i jak ją ostatnio zobaczyła pod blokiem w nonszalancko wydekoltowanej bluzce, to jej powiedziała, że jak jeszcze raz ją w tym zobaczy to jej te bluzkę spali. Na co usłyszała nie świruj babcia i jak mi powiedziała: nie wiem jak z tym już walczyć. Drugi wnuczek Zdzisławy – Bartek, galerie zdjęć ma nieco spokojniejszą z dwóch powodów. Przy drugim dziecku siostra z mężem nie mieszkali już z nami i nie miała do niego takiego dostępu poza tym on większość dzieciństwa spędził na nocniku lub na plastikowym motorze zaraz przy jej nodze.Jego Zdzisława natomiast nękała całe dzieciństwo jedzeniem. On łasuchem nie jest i dało się nierzadko słyszeć: znów idzie z chlebem albo z bułką. Teraz, kiedy pod jej blokiem jest nowe boisko do piłki, Bartek jednym okiem broni na bramce a drugim sprawdza, czy przez okno upolowała go babcia.
Moja matka nie rozpoznaje także głosów w słuchawce, co sprawia, że czasami my się dobrze bawimy a czasami ona. Kiedy dostała od ojca pierwszą komórkę, mój szwagier nie zmieniając głosu dzwonił do niej podając się za najróżniejsze osoby – ja też. Zabawę te przerwał ojciec, kiedy zobaczył, że matka instruowana telefonicznie ustawia się w jakimś dziwnym kierunku, wystawia rękę za okno i odpowiada na pytania. Poza tym, że nie słyszy, kto dzwoni to numery też wybiera losowo. Kiedyś zadzwoniła do mnie o siódmej rano i mówi, że nie widziała dzisiaj jak moje dzieci idą do szkoły, odpowiadam jej, że ja nie mam dzieci, to się zdziwiła. Chciała oczywiście zadzwonić do mojej siostry i zameldować, ze dzieci nie zrobiły rundy honorowej pod oknem babci. Rundę honorową za to kiedyś robił mój ojciec, bo się okazało, że Zdzisława na jednym kanale w telewizorze odbiera monitoring miejski i przez pół godziny codziennie gapiła się na jedno z kaliskich skrzyżowań, żeby zobaczyć, kiedy ojciec idzie z pracy, żeby wstawić ziemniaki, ten zaś zobowiązany był przystanąć i pomachać do kamery. Ale wracając do telefonów, zadzwoniła do mnie kiedyś i pyta, o której będę na obiedzie. Zdając sobie sprawę (ja nie ona), że jestem w Warszawie a ona w Kaliszu mówię: za cztery godziny jak chcesz?, Wyzwała mnie, że nie będzie sterczeć cały dzień przy garach i idzie się opalać – oczywiście była przekonana, że rozmawia z ojcem.
Innym razem została wyróżniona w pracy wycieczką autokarową do Hiszpanii. Wydarzenie było to ogromne, ponieważ nigdy tak daleko nie była. Chwaliła się koleżankom na ławce: Słuchaj Zuzia jadę tak: Austria, Francja, Lazurowy Brzeg aż do Hiszpanii, na co Zuzia (serio) odpowiadała: kurcze Zdziśka – Austria, kangury zobaczysz. Należy jeszcze widzieć, że Zdzisława nie obsługuje urządzeń wszelkich, jak kończył się film w wideo to przychodziła mnie budzić: chodź i tam wyłącz, bo się skończyło. Na to ja: to wyłącz wszystko z kontaktu. Tak, jeszcze popsuje – odpowiadała. Jak miała wrócić z tej wycieczki chcieliśmy jej zrobić niespodziankę i kupiliśmy dwa razy taki telewizor, jaki był przed jej wyjazdem. Czekamy na nią pod blokiem, żeby zobaczyć jak wysiada w czarnym kapeluszu z rondem, zjarana na heban, ale to nie zrobiło na nas takiego wrażenia. Weszła do domu opowiadając bez łapania powietrza o wyjeździe i w pewnym momencie chwyciła pilota o wiele bardziej skomplikowanego niż ten poprzedni i ściszyła telewizor czy to musi tak ryczeć?. Wcześniej nigdy nie używała pilota, mina moja i ojca kazała jej się rozejrzeć i zauważyła nowy telewizor.
Jest także mistrzynią w przyrządzaniu gołąbków i młodej kapusty, za to antytalent ma do cukiernictwa. Kiedyś upiekła pączki to rzucała nimi w sąsiadki przez okno, bo były jak kamienie. Pieczenie wymaga trzymania się przepisu, do czego nie jest zdolna. Odmierzając proszek do pieczenia, kiedy ma dodać trzy łyżeczki odmierza jedną raz, drugą dwa i wsypuje resztę z paczki trzy. Jeżeli coś jadalnego w życiu upiekła to jest to karkówka. Nie znosi zapachu rzeżuchy i uważa go za tożsamy z wonią śmierdzących skarpetek. Ja bardzo lubię, więc kiedy sadziłem gdzieś u siebie w pokoju, węszyła aż znalazła. Nigdy do końca nie była pewna czy szuka rzeżuchy czy skarpet. Przeszukiwania pokoju, jak i osobistych rzeczy nigdy nie sprawiały jej kłopotu. Znalazłszy w moim plecaku prezerwatywy, schowała je i poczekała do niedzielnego obiadu, żeby położyć je na stole przy całej rodzinie. Ojca to nawet nie obeszło a jak usłyszała od Izki, ze zamiast mi zabierać sama mi powinna kupić to uznała nas za idiotów. Każdy samochód dla niej to Renault i nie warto o tym nawet dyskutować. Odkąd mieszkam w Warszawie przyjechała raz. Miała zapowiedziane, że jak cokolwiek zacznie sprzątać to idzie do hotelu, czego bardzo nie lubi. Siedziała niezadowolona na kanapie, bo ciągle była obsługiwana, uprosiła mnie, że sama sobie zrobi kanapkę i została przyłapana na zamiataniu w kuchni, bo jak mówiła – strasznie nakruszyłam. Pilnować jej nie mogłem niestety w nocy, więc zamknięta w mojej sypialni poukładała mi w szafie. Na mieście za to czuła się fantastycznie, zwłaszcza, gdy spotkała na marszałkowskiej grupę Free Hugs. Trochę się na początku przestraszyła, dlaczego ci ludzie się do niej tulą, po czym sama zaczęła z nimi biegać po chodniku i jak mówiła: tutaj to jest super, w domu ojciec mnie nawet nie chce przytulić a tu na ulicy – przechodnie brali ją za członka grupy. Wchodziła i spadła ze ściany wspinaczkowej, skakała na skakance i pływała łodzią w Łazienkach. Wyjeżdżając powiedziała mi tylko, że jest rozczarowana, bo chciała zobaczyć kogoś znanego a jej się nie udało. Czekaliśmy na pociąg w kawiarni na Centralnym i do środka wszedł Bartłomiej Topa. Poróżowiała ze szczęścia i zaczęła mnie szturchać. Kiedy ów gwiazdor został wezwany po swoją kawę niechcąco przechodząc potrącił Zdzisławę, bardzo Panią przepraszam, że potrąciłem, na co usłyszał: Pan może.
Wielkim wydarzeniem w jej życiu był ślub mojej siostry. Płakała przez dobry tydzień o mało się nie odwadniając. Zabroniła nam się śmiać w kościele i jak zobaczyła, że śmiejemy się w trakcie mszy, syczała tak, że ksiądz patrzył na nią a nie na młodą parę. Nam było wesoło, bo ja będąc świadkiem mojej siostry i klęcząc za nią wkręcałem ją, że ma cenę na bucie, co ją denerwowało.
Takich historii jest jeszcze mnóstwo, ale boje się, że dostane za nie w łeb, dlatego już wystarczy. A co do tytułu tego posta, to oczywiście trawersacja tytułu jednego z filmów Almodovara, myślę jednak, że do nakręcenia filmu o Mojej Matce potrzebny byłby jednak Tarantino.
p.s.
Muszę się przyznać, że w głupim fotografowaniu Karoliny też uczestniczyłem. 

11 komentarzy:

  1. I to jest właśnie moja matka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I to, ze o Niej tak dużo napisałeś świadczy, że bardzo Ją kochasz!!!! i tak trzymać:)
    P.S. a za pomoc przy "montowaniu" siostrzenicy w garnku:P to Ty powinieneś dostać w łeb:D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  3. małe tylko sprostowanie: na nocniku po dwie godziny siedziała Karolina jak urodził się Bartek :)

    OdpowiedzUsuń
  4. uwielbiam ją! ;] ale wiesz, u matek takie sprzątanie to jest chyba jakoś uwarunkowane odśrodkowo. moja kiedyś weszła do mojego wynajmowanego na studiach pokoju, przebrała mi pościel, odkurzyła, a ojcu kazała założyć firanki, głucha na protesty, że nie mam dwóch lewych rąk i potrafię zrobić to sobie sama. nie. bo ja zrobię to źle. a jak kiedyś zabroniłam jej ruszać czegokolwiek w pokoju, to siedziała jak na szpilkach, nerwowo spoglądając w stronę plecaka i w końcu powiedziała: 'kasia, to może ja ci chociaż ten plecak rozpakuję?'
    ale twoja jest jednak mistrzynią ;]

    OdpowiedzUsuń
  5. No moja teściowa jak nic ! Moja teściowa słysząc na żywo doniesienia o World Trade Center stwierdziła że ona o ty wie bo słyszała dzień wcześniej :)
    Reader's Digest to Redis Direkt a ryż to wiórki kokosowe które często można znaleźć w jej cieście :) No i nie wymienisz choroby, której by nie przebył jej syn ( mój mąż ) :)
    przesympatyczny post!

    OdpowiedzUsuń
  6. obawiam się że byłby to duet zgoła zabójczy :) Nikt o zdrowych zmysłach by przy nich nie wytrzymał, z perspektywy słuchacza to przekomiczne, na żywo z lekka irytujące :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A 'Kniukju Humston' to nie chodzilo o 'Whitney Houston' ? :)

    OdpowiedzUsuń