Bridget Jones mówiła, że jej matka jest z czasów, kiedy
korniszony były wyszukaną przystawką. Moja Matka reprezentuje okres śmietany i
masła. Powinna była urodzić się w Paryżu, bo masła używa z iście francuską
finezją. Jej znane w całej rodzinie niedzielne obiady promiażdżycowe składają
się z potraw zawierających masło lub śmietanę a nierzadko jedno i drugie. Przykładowy
zestaw to: kartofelki ugniatane z masłem i śmietaną, mizeria ze śmietaną,
bigosik, pieczarki na maśle, schabowe w głębokim tłuszczu, kartofelki
naturalnie polane tłuszczem od smażenia kotletów i do tego kompocik ulepek. Ten
zestaw czasami modyfikowany jest o zasmażane buraczki. Nie mniej jednak po
każdej wizycie u lekarza ojca czy jej zawsze się zastanawia: Waldek, skąd u nas taki fatalny stan żył?. Używa
własnego języka zrozumiałego tylko przez najbliższą rodzinę i kobietę z kiosku
pod jej blokiem, np.: W Nowym Jorku
zawaliły się wieże Intersiti (World Trade Center), dzień dobry poproszę Egetszoł
(head&shoulders), moja córka choruje na
przestrzeń (klaustrofobia), jaka szkoda, że zmarła ta piosenkarka Kniukju
Humston (nie myślcie, że to takie łatwe, chodziło o Amy Winehouse). Jej największą pasją są firany, chodniczki, obrusy,
serwetki i kwiaty. Jeżeli poprzestawia kwiaty, zmieni firanę ewentualnie każe
Ojcu przetrzeć żyrandol – idzie na „spacer z psem”, żeby popatrzeć jak z dołu
wyglądają jej okna. Gdyby jeszcze kiedykolwiek miała pracować najlepiej odnalazłaby
się w Muzeum Narodowym, ponieważ w domu panuje podobna atmosfera. Podłoga myta
jest sześć razy dziennie, niczego nikomu nie wolno dotykać, za strącenie kurtką
serwetki w korytarzu grożą poważne sankcje, podobnie jak za powieszenie kurtki
na wieszaku (wieszak jest zagadką, bo wszystko trzeba wieszać w szafie, nikt
nie wie, kto i kiedy dostąpi zaszczytu powieszenia na nim okrycia). Wszyscy przed
wejściem do domu zobowiązani są zdjąć obuwie, jak mnie widzi dwa razy w roku najpierw
woła Synek! A zaraz Buty!. Kiedyś na jakąś imprezę przyszła
siostra mojego ojca i upierała się, że nie zdejmie kozaków, bo pasują jej do
stroju, usłyszała: i bardzo ładnie
wyglądasz, masz tu łapcie, siedziała po chwili za stołem w jednych z papci
z bogatej kolekcji Zdzisławy. Raz do roku natomiast jest odstąpienie od reguły,
gdy do domu przychodzi ksiądz. On wprawdzie butów ściągać nie musi, ale trasę na
swoje miejsce ma wyłożoną folią i jak choć lekko z niej zboczy zostanie
natychmiast sprowadzony na należyty szlak. Zdzisława żyje głównie po to, by
organizować święta. Jest to ten okres w roku, kiedy robi się trudniejsza niż
zwykle. Odkąd została jej organizacja Wielkanocy, bo Wigilia urządzana jest
przez moją siostrę, na każdym kroku udowadnia jej, że ona zrobiłaby to lepiej
(jak wszystko zresztą). Wygląda to mniej więcej tak: kiedy na stół wjeżdża
barszcz, moja siostra słyszy pierwsze to
taką masz tylko wazę, ja mam inną, tu jeszcze Izka wytrzymuje, żeby za
chwile usłyszeć Ja to inaczej bym rybę podała
u siebie, na co już uzyskuje odpowiedź to
idź do siebie i sobie podaj. Po jednym upomnieniu przez moja siostrę
poddaje się, bo jest to wyjątkowe starcie charakterów. Złożona relacja pomiędzy
moją matką i siostrą zaczęła się od incydentu, kiedy to w dzieciństwie
Zdzisława ugryzła Izkę w sklepie, bo ta nie chciała włożyć kaloszy. Później
incydentów było jeszcze wiele jak choćby taki, kiedy to wysłała moją siostrę na
kolonie tylko po to, żeby pieczołowicie zbierane (z wielkim wtedy trudem)
plakaty pokrywające całe ściany jej pokoju zamienić na pięknie pomalowane na
biało apteczne wnętrze. Ten sam fortel zastosowała kilka lat później ze mną. Zawsze
uważała, że moje akwarium śmierdzi, wiec wysłała mnie na obóz a jak wróciłem w
akwarium stała paprotka, powiedziała zdechły
chyba z przejedzenia, ale nie mogłam ich nie karmić, bo ciągle na mnie patrzyły.
Nie ma takiego filmu,
którego by wcześniej nie widziała, w każdym zna zakończenie. Do wszystkiego
dodaje Vegetę, kiedy zaczynałem szkołę gastronomiczną i chciałem popisać się w
domu Strogonowem miała zakaz wstępu do kuchni. Jak jedliśmy obiad i jej
powiedziałem, że bez tego też można uzyskać smak dziwnie się uśmiechała,
okazało się, że dosypała jak poszedłem do łazienki. Nie czyta etykiet, dlatego
zdarza jej się wykąpać w balsamie do ciała, zęby umyć kremem do golenia, pod
makijaż nałożyć krem do stóp a kremu pod oczy użyć, jako balsamu, oliwkę
Bambino stosuje zamiennie do wszystkiego. Nie można się do niej dodzwonić w
godzinach 8 – 10 i 20 – 21, w pierwszym przedziale dyskutuje ze swoimi
siostrami i matką a w drugim są seriale. Przez telefon mówi tak głośno, że jak
dzwoni do mojej siostry taniej byłoby wychylić się przez okno, bo ta mieszka
dwie ulice dalej. Zawsze brakuje jej inspiracji do robienia obiadów i
wszystkich o to pyta. Zawsze jak przychodził do mnie którykolwiek kolega
zatrzymywał się na chwile na klatce pomyślał, żeby po wejściu wyrecytować, i
tak: dzień dobry Grzesiu, co mama robi na
obiad? – Dzień dobry Pani Zdzisiu: krupnik, zrazy, kasza i surówka z kiszonej
kapusty. Wtedy mógł już spokojnie iść do mojego pokoju. Jeżeli akurat nie
ma jej w domu, to jest (jak mawiają wnuki) w centrum rozrywki Lidl ewentualnie
Biedronka. Może też, jeżeli jest to pora letnia opalać się pod domem z psem. Było
to zawsze moim utrapieniem, ponieważ matka opala się pod domem w podwiniętych
szortach Ojca i białym zwykłym staniku, obok leży na plecach pies, który opala się
z nią – tak lubią. Moja szkoła podstawowa i średnia znajduje się rzut beretem
od mojego domu i nigdy jej ten strój nie przeszkadzał, żeby wyjść na ulice i porozmawiać
z którąś z moich przechodzących profesorek o moich postępach w nauce. W robieniu obciachu jest mistrzynią, tylko
teraz robi to wnukom. Potrafiła stać obok naszego samochodu na boso z brudnymi
nogami i jak wychodziłem z lekcji z kolegami, krzyczała: Kuba chodź z nami na działkę, boso wracała także z miasta i kupowała
jedna parówkową kiełbasę, której w domu nikt nie jadł a ona zjadała ją idąc z
miasta, goniąc zawstydzonego mnie z sama torebką, bo zakupami objuczony szedłem
przed nią, ewentualnie ojciec, ale na nim nie robiło to wrażenia. Jak pytałem,
dlaczego ją przywiózł na boso pod szkołę, wzruszał ramionami, – bo co on tak naprawdę
mógł?. Inną opcją było przyjście po mnie do szkoły zimą z psem w zestawie futro
+ adidasy.
Chodzi co niedziele
do kościoła, ale na msze dla dzieci, bo jak mówi: na tych to tak ładnie śpiewają i można sobie popłakać a na późniejszych
ględzą o polityce (płacz to swego rodzaju hobby). Jedną z traum dzieciństwa
jest procesja z okazji Bożego Ciała, byłem mały i bardzo bałem się strażników w
blaszanych pancerzach. Zdzisława widząc to uznała za zabawne popchnąć mnie na
jednego aż uderzyłem o niego głową, do dziś to pamiętam i jak widzę ich przy
grobie w kościele w Wielkanoc to jeszcze czuje respekt. Kiedy jeździe z ojcem
na wakacje zabiera wszystko swoje. Jak mieszkaliśmy wszyscy i mieliśmy dużego
fiata ojciec zawoził najpierw na wczasy matkę i mnie z siostrą a później wracał
przez pół polski po pościel, talerze, garnki i połowę naszego domu, bo
Zdzisława nie uważała za właściwe używać rzeczy po kimś. Jak mówiłem wszystko
wie i robi najlepiej, ma swoje sposoby na policje i wychowywanie dzieci, nie
tylko swoich. Kiedy zatrzymuje ja z ojcem policja, krzyczy zagłuszając
policjanta: proszę pana, bardzo dobrze,
że pan nas zatrzymał, on jak wariat jedzie, tu to jeszcze nic, ale wcześniej
jak było szybko ja się boje tak jechać, ale co mam zrobić, cholery z nim
dostane, mówię panu on jest najmądrzejszy a jak nas pozabija to, co będzie?!. Po
czym policjant bierze ojca do radiowozu, oddaje dokumenty i mówi pan to już w domu za swoje dostanie. Kiedy
wraca do samochodu Zdzisława uśmiechnięta pyta: dobrze Waldek?. Wychowanie dzieci natomiast było w domu problemem
bardziej złożonym, ponieważ moja siostra, kiedy urodziła pierwsze dziecko
chciała jak większość młodych matek wykorzystać wiedzę książkową i najzwyczajniej
do wszystkiego dojść sama. Absolutnie ten pomysł nie podobał się Zdzisławie i
wyszydzała wszystkie jej poczynania, Izka poddała się, kiedy przecierała wszystko,
co dawała Karolinie do jedzenia, łącznie z kurczakiem a okazało się, że matka
od kilku dni karmi ją pomidorówką z makaronem. Wymarzona wnuczka ma także
dzięki babci osobliwy album z dzieciństwa, ponieważ matka wkładała ja do
najdziwniejszych rzeczy i fotografowała. Wykorzystywała do tego garnki, kosze
wiklinowe itp. dodatkowo czesała jej jedenaście włosów we wszelkie możliwe
fryzury. Ówczesnej kolekcji spinek i gumek tego dziecka nie powstydziłaby się
żadna kudłata gwiazda, choćby Willas. Później, kiedy Karolina była już starsza
przekupywała ją dwoma złotymi na słodycze, żeby ta jeszcze dała się czesać babci.
Mnie taką samą forsę dawała, kiedy ruszały mi się zęby i chciała dotknąć, ja
chodziłbym z takim ruszającym się dwa tygodnie aż by sam wyleciał, ona zawsze
obiecywała, że go tylko dotknie i zawsze mi go wyrywała. Teraz Karolina jest od
niej wyższa o półtorej głowy i jak ją ostatnio zobaczyła pod blokiem w
nonszalancko wydekoltowanej bluzce, to jej powiedziała, że jak jeszcze raz ją w
tym zobaczy to jej te bluzkę spali. Na co usłyszała nie świruj babcia i jak mi powiedziała: nie wiem jak z tym już walczyć. Drugi wnuczek Zdzisławy – Bartek,
galerie zdjęć ma nieco spokojniejszą z dwóch powodów. Przy drugim dziecku
siostra z mężem nie mieszkali już z nami i nie miała do niego takiego dostępu poza
tym on większość dzieciństwa spędził na nocniku lub na plastikowym motorze zaraz przy jej nodze.Jego Zdzisława natomiast nękała całe dzieciństwo
jedzeniem. On łasuchem nie jest i dało się nierzadko słyszeć: znów idzie z chlebem albo z bułką. Teraz,
kiedy pod jej blokiem jest nowe boisko do piłki, Bartek jednym okiem broni na
bramce a drugim sprawdza, czy przez okno upolowała go babcia.
Moja matka nie rozpoznaje także głosów w słuchawce, co
sprawia, że czasami my się dobrze bawimy a czasami ona. Kiedy dostała od ojca
pierwszą komórkę, mój szwagier nie zmieniając głosu dzwonił do niej podając się
za najróżniejsze osoby – ja też. Zabawę te przerwał ojciec, kiedy zobaczył, że
matka instruowana telefonicznie ustawia się w jakimś dziwnym kierunku, wystawia
rękę za okno i odpowiada na pytania. Poza tym, że nie słyszy, kto dzwoni to
numery też wybiera losowo. Kiedyś zadzwoniła do mnie o siódmej rano i mówi, że
nie widziała dzisiaj jak moje dzieci idą do szkoły, odpowiadam jej, że ja nie
mam dzieci, to się zdziwiła. Chciała oczywiście zadzwonić do mojej siostry i
zameldować, ze dzieci nie zrobiły rundy honorowej pod oknem babci. Rundę honorową
za to kiedyś robił mój ojciec, bo się okazało, że Zdzisława na jednym kanale w
telewizorze odbiera monitoring miejski i przez pół godziny codziennie gapiła
się na jedno z kaliskich skrzyżowań, żeby zobaczyć, kiedy ojciec idzie z pracy,
żeby wstawić ziemniaki, ten zaś zobowiązany był przystanąć i pomachać do
kamery. Ale wracając do telefonów, zadzwoniła do mnie kiedyś i pyta, o której będę
na obiedzie. Zdając sobie sprawę (ja nie ona), że jestem w Warszawie a ona w
Kaliszu mówię: za cztery godziny jak
chcesz?, Wyzwała mnie, że nie będzie sterczeć cały dzień przy garach i
idzie się opalać – oczywiście była przekonana, że rozmawia z ojcem.
Innym razem została wyróżniona w pracy wycieczką autokarową
do Hiszpanii. Wydarzenie było to ogromne, ponieważ nigdy tak daleko nie była. Chwaliła
się koleżankom na ławce: Słuchaj Zuzia jadę
tak: Austria, Francja, Lazurowy Brzeg aż do Hiszpanii, na co Zuzia (serio) odpowiadała:
kurcze Zdziśka – Austria, kangury zobaczysz.
Należy jeszcze widzieć, że Zdzisława nie obsługuje urządzeń wszelkich, jak
kończył się film w wideo to przychodziła mnie budzić: chodź i tam wyłącz, bo się skończyło. Na to ja: to wyłącz wszystko z kontaktu. Tak, jeszcze popsuje – odpowiadała. Jak miała
wrócić z tej wycieczki chcieliśmy jej zrobić niespodziankę i kupiliśmy dwa razy
taki telewizor, jaki był przed jej wyjazdem. Czekamy na nią pod blokiem, żeby
zobaczyć jak wysiada w czarnym kapeluszu z rondem, zjarana na heban, ale to nie
zrobiło na nas takiego wrażenia. Weszła do domu opowiadając bez łapania
powietrza o wyjeździe i w pewnym momencie chwyciła pilota o wiele bardziej
skomplikowanego niż ten poprzedni i ściszyła telewizor czy to musi tak ryczeć?. Wcześniej nigdy nie używała pilota, mina
moja i ojca kazała jej się rozejrzeć i zauważyła nowy telewizor.
Jest także mistrzynią w przyrządzaniu gołąbków i młodej
kapusty, za to antytalent ma do cukiernictwa. Kiedyś upiekła pączki to rzucała
nimi w sąsiadki przez okno, bo były jak kamienie. Pieczenie wymaga trzymania się
przepisu, do czego nie jest zdolna. Odmierzając proszek do pieczenia, kiedy ma
dodać trzy łyżeczki odmierza jedną raz,
drugą dwa i wsypuje resztę z paczki trzy. Jeżeli coś jadalnego w życiu
upiekła to jest to karkówka. Nie znosi zapachu rzeżuchy i uważa go za tożsamy z
wonią śmierdzących skarpetek. Ja bardzo lubię, więc kiedy sadziłem gdzieś u
siebie w pokoju, węszyła aż znalazła. Nigdy do końca nie była pewna czy szuka
rzeżuchy czy skarpet. Przeszukiwania pokoju, jak i osobistych rzeczy nigdy nie
sprawiały jej kłopotu. Znalazłszy w moim plecaku prezerwatywy, schowała je i
poczekała do niedzielnego obiadu, żeby położyć je na stole przy całej rodzinie.
Ojca to nawet nie obeszło a jak usłyszała od Izki, ze zamiast mi zabierać sama
mi powinna kupić to uznała nas za idiotów. Każdy samochód dla niej to Renault i
nie warto o tym nawet dyskutować. Odkąd mieszkam w Warszawie przyjechała raz. Miała
zapowiedziane, że jak cokolwiek zacznie sprzątać to idzie do hotelu, czego
bardzo nie lubi. Siedziała niezadowolona na kanapie, bo ciągle była
obsługiwana, uprosiła mnie, że sama sobie zrobi kanapkę i została przyłapana na
zamiataniu w kuchni, bo jak mówiła – strasznie
nakruszyłam. Pilnować jej nie mogłem niestety w nocy, więc zamknięta w
mojej sypialni poukładała mi w szafie. Na mieście za to czuła się fantastycznie,
zwłaszcza, gdy spotkała na marszałkowskiej grupę Free Hugs. Trochę się na
początku przestraszyła, dlaczego ci ludzie się do niej tulą, po czym sama
zaczęła z nimi biegać po chodniku i jak mówiła: tutaj to jest super, w domu ojciec mnie nawet nie chce przytulić a tu
na ulicy – przechodnie brali ją za członka grupy. Wchodziła i spadła ze
ściany wspinaczkowej, skakała na skakance i pływała łodzią w Łazienkach. Wyjeżdżając
powiedziała mi tylko, że jest rozczarowana, bo chciała zobaczyć kogoś znanego a
jej się nie udało. Czekaliśmy na pociąg w kawiarni na Centralnym i do środka
wszedł Bartłomiej Topa. Poróżowiała ze szczęścia i zaczęła mnie szturchać. Kiedy
ów gwiazdor został wezwany po swoją kawę niechcąco przechodząc potrącił Zdzisławę,
bardzo Panią przepraszam, że potrąciłem, na
co usłyszał: Pan może.
Wielkim wydarzeniem w jej życiu był ślub mojej siostry. Płakała
przez dobry tydzień o mało się nie odwadniając. Zabroniła nam się śmiać w
kościele i jak zobaczyła, że śmiejemy się w trakcie mszy, syczała tak, że
ksiądz patrzył na nią a nie na młodą parę. Nam było wesoło, bo ja będąc
świadkiem mojej siostry i klęcząc za nią wkręcałem ją, że ma cenę na bucie, co
ją denerwowało.
Takich historii jest jeszcze mnóstwo, ale boje się, że
dostane za nie w łeb, dlatego już wystarczy. A co do tytułu tego posta, to oczywiście
trawersacja tytułu jednego z filmów Almodovara, myślę jednak, że do nakręcenia
filmu o Mojej Matce potrzebny byłby jednak Tarantino.
p.s.
Muszę się przyznać, że w głupim fotografowaniu Karoliny też
uczestniczyłem.
I to jest właśnie moja matka :)
OdpowiedzUsuńI to, ze o Niej tak dużo napisałeś świadczy, że bardzo Ją kochasz!!!! i tak trzymać:)
OdpowiedzUsuńP.S. a za pomoc przy "montowaniu" siostrzenicy w garnku:P to Ty powinieneś dostać w łeb:D:D:D
małe tylko sprostowanie: na nocniku po dwie godziny siedziała Karolina jak urodził się Bartek :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam ją! ;] ale wiesz, u matek takie sprzątanie to jest chyba jakoś uwarunkowane odśrodkowo. moja kiedyś weszła do mojego wynajmowanego na studiach pokoju, przebrała mi pościel, odkurzyła, a ojcu kazała założyć firanki, głucha na protesty, że nie mam dwóch lewych rąk i potrafię zrobić to sobie sama. nie. bo ja zrobię to źle. a jak kiedyś zabroniłam jej ruszać czegokolwiek w pokoju, to siedziała jak na szpilkach, nerwowo spoglądając w stronę plecaka i w końcu powiedziała: 'kasia, to może ja ci chociaż ten plecak rozpakuję?'
OdpowiedzUsuńale twoja jest jednak mistrzynią ;]
stara szkoła :)
UsuńNo moja teściowa jak nic ! Moja teściowa słysząc na żywo doniesienia o World Trade Center stwierdziła że ona o ty wie bo słyszała dzień wcześniej :)
OdpowiedzUsuńReader's Digest to Redis Direkt a ryż to wiórki kokosowe które często można znaleźć w jej cieście :) No i nie wymienisz choroby, której by nie przebył jej syn ( mój mąż ) :)
przesympatyczny post!
trzeba je poznać koniecznie, może to bratnie dusze
Usuńobawiam się że byłby to duet zgoła zabójczy :) Nikt o zdrowych zmysłach by przy nich nie wytrzymał, z perspektywy słuchacza to przekomiczne, na żywo z lekka irytujące :)
OdpowiedzUsuńdoskonale to rozumiem
UsuńA 'Kniukju Humston' to nie chodzilo o 'Whitney Houston' ? :)
OdpowiedzUsuńbyłoby za łatwo
OdpowiedzUsuń