niedziela, 23 lutego 2014

W CZASIE DESZCZU DZIECI SIĘ NUDZĄ


            Wychowywanie dzieci to nie jest łatwa sprawa. Z autopsji tego nie wiem, ale zetknąłem się już z maluchami w najbliższej rodzinie i posiadam licencjat z pedagogiki, więc mogę się mądrować.

            Miałem szczęśliwe dzieciństwo. Do domu wracałem brudny jak świnia i musiałem rozbierać się na klatce schodowej. Teraz dziwnie to brzmi, ale w tamtym czasie wizja wychlapania kaloszami całej kałuży czy zrobienia kurzu z żużlu zwiastowało genialną zabawę. Brudne dziecko to szczęśliwe dziecko. Obserwuje teraz swoich przyjaciół i ich podejście do pociech. Jedni każą siedzieć dziecku w miejscu, żeby tylko się nie upaprało inni pozwalają bawić się na całego. Znajoma z uczelni poszła ze swoim dzieckiem na spacer i nie dość, że jemu pozwoliła skakać po wodzie to przez to, że robiła mu zdjęcie sama też wróciła brudna. Ja nie jestem jakimś trolem, ale to naprawdę sprawiało mi i wielu moim rówieśnikom ogromną radochę i podejrzewam, że z dziećmi jest tak do dziś.

            Za boiskiem do piłki, obok mojego bloku, na betonowym placu po każdym deszczu robiła się ogromna kałuża. Najlepszą zabawą było rozpędzanie się rowerem i przejeżdżanie przez jej środek z rozkraczonymi nogami, chlapiąc na boki. Przy jednym takim przejeździe Piotrkowi spadł łańcuch i rower zaczął zwalniać dokładnie w środku akwenu. On zamiast postawić w wodzie obie nogi i zmoczyć tylko buty, tak długo kiwał się usiłując utrzymać równowagę, że przewrócił się na bok i ufajdał się cały.

            Wzięło mnie dzisiaj na te brudne dzieci, bo chciałem Wam opowiedzieć o mojej kuzynce, która wychowuje dwójkę małych dzieci. Olę i Michała. Nie kojarzę tych dzieci z brudem, to nie jest patologiczna rodzina. Tylko ona daje tym maluchom absolutną wolność.

            Ma bardzo oryginalne sposoby na ich edukacje. Mam relacje z pierwszej ręki, bo często do siebie dzwonimy. Dodatkowo jest potwierdzeniem tego, że kobiety są wielozadaniowe.

- Cześć.
- Cześć, co słychać? Olka skarpety zakłada się na stopy. Tam masz Michał to wiaderko, przestań buczeć.
- Przeszkadzam ci?
- Coś ty, idź mi stąd, bo za chwile pójdziesz do przedszkola w piżamie, mów mów.
- W pracy siedzę i tak pomyślałem, że zadzwonię.
- U nas spoko, z zakupów wróciłam, czekaj on coś je.
- Jak je, sam sobie przygotował?
- Nie, pod stołem coś znalazł, pokaż mi to, aha kluska leniwa.
- Rozkładasz po podłodze leniwe?
- Nie, Olka pewnie wczoraj mnie oszukała przy obiedzie i wrzuciła pod stół a ten łazi i znalazł, nic mu nie będzie, jak za chwile nie włożysz skarpetek to wystawie cie tak na klatkę.
- Co ona z tymi skarpetkami?
- Nie wiem, cofa się chyba w rozwoju.
- Ja ci na pewno nie przeszkadzam?
- Nie, schabowe smażę właśnie to sobie mogę chwilę pogadać, teraz nie korzystaj z łazienki, bo wlałam domestos.
- Ta zima mnie tak wkurza, syf wszędzie.
- To do nas przyjedź.
- Jeszcze tylko gości ci brakuje.
- Już dawno cie nie było, no i walnął się w łeb, będzie ryk, a co ty mi przeszkadzasz, byśmy sobie pogadali, no już wracaj do zabawy.
- Dobrze, poszukam jakichś tanich biletów.
- Już cztery lata szukasz.

            Większość naszych rozmów wygląda właśnie w ten sposób, chyba że jedno dziecko jest w przedszkolu a drugie śpi to rozmawiamy tylko ze sobą, ale ona i tak w tym czasie wyciera kurze, gotuje albo zbiera zabawki.

- Cześć.
- O cześć, właśnie ze Zdzisławą rozmawiałam. Mówi, że Turkiewicza wypuścili i ona się boi wychodzić z domu.
- Dzwoni do ciebie, bo ja jej powiedziałem, że nie będę gadał o głupotach.
- I jak jej powiedziałam, że on na dzieci poluje to powiedziała, że jak ona mu się trafi to też pewnie by skorzystał.
- Głupoty. A co u ciebie taka cisza, oddałaś dzieci do ochronki?
- Nie, Bawią się. Olka go dusi kocem.
- To ładnie.
- Noc za to miałam przebojową. Ryczał jak syrena, bo chyba miał gorączkę i dałam mu syrop, ale rano zobaczyłam, że ma czerwoną smugę od ucha do ust i teraz nie wiem czy mu się ulało, czy wlałam mu ten syrop do ucha.
- Ważne, że gorączka przeszła.
- To jeszcze nic, obudziłam się później a jego nie ma w łóżeczku, to się zerwałam, żeby go poszukać i jak wstałam to na niego wlazłam, bo się położył obok mojego łóżka.
- O rany, musisz uważać.
- Uważam, ale spodziewałbyś się dziecka pod łóżkiem?

            Pamiętam jeszcze rozmowy, kiedy była w ciąży i tematy dotyczyły głównie imion męskich i dolegliwości w stanie błogosławionym. To od niej dowiedziałem się, że matka czuje jak dziecko w brzuchu ma czkawkę. Dodatkowo w czasie tych wszystkich obowiązków jeszcze te dzieci fotografuje, zresztą pięknie.

             A propos zdjęć. Z fotoszopem to już powariowali na całego. Że też te laski się godzą na takie prasowanie. Nikt jej na ulicy nie pozna a jak się pojawi gdzieś na żywo, jako „ona” to się ludzie przestraszą. Sarah Jessica Parker na okładce nowego In Style wygląda jak Kasztanka Piłsudskiego. U dentysty złapałem jakąś gazetę, Rodowicz wygląda teraz lepiej niż jak zaczynała karierę. Albo Kozidrak, nastolatka.

            Byłem kiedyś z Sylwkiem na basenie i kiedy on wiązał buty ja czytałem plakat nad jego głową. Plakat dotyczył koncertu Kasi Kowalskiej, którą tak poprawili, że wyglądała jak Azjatka, gdyby nie nazwisko nikt by nie wiedział, czego to reklama. Sylwek zerknął, na co patrzę na chwilę unosząc głowę znad butów.

- Co to jest?
- Koncert, ale zobacz jak ona wygląda?
- Co ta Chylińska z siebie robi?

            Mężczyźni trochę mniej świrują z poprawkami. Choć Połomski nie wygląda tak na żywo jak się pokazuje. Za to Dorociński w nowym Logo zupełnie normalnie.

            Ale o dzieciach dzisiaj. Mam w Londynie koleżankę Rosjankę, która wyszła za mąż za Rumuna i mają bliźniaki. Tam też w domu jest absolutna wolność. Przy ostatniej wizycie jadłem u nich kolację. Żeby ona mogła spokojnie ją przygotować zaoferowałem, że pobawię się z dziećmi. Piłki były w całym domu, dzieci zaciągnęły mnie do namiotu rozstawionego na środku pokoju. Tam wolność panuje także w rozmowach. Do dzieci mówiłem po angielsku tak jak rozmawiam z ich matką.

- Normalnie do nich mów.
- Jak?
- Po polsku. Ja mówię po rosyjsku, Miron po rumuńsku a goście po angielsku i polsku.
- I one to wszystko rozumieją.
- Pewnie.

            Dzieci będą mówiły w czterech językach. Rewelacja. Przy temacie dzieci i języków muszę Wam jeszcze przedstawić Kubę, syna drugiej mojej kuzynki, która mieszka w Niemczech. On kształci się w języku niemieckim, w domu z rodzicami rozmawia po polsku. Teraz ćwiczy pisanie korespondując ze mną. Daj boże, żeby nam tak łatwo wchodziły nowe języki jak dzieciom. On pisze lepiej po polsku niż kilku moich kolegów.

           
P.S.
Wróciłem właśnie z koncertu Masłowskiej. Kosmitka, śmieszne teksty i wyglądała jak Lady Gaga z lalką przyczepioną do włosów. Nikt niestety nie pomyślał o nagłośnieniu i nic nie było słychać.

Przed klubem kolejka na sto metrów. Miałem bilet od trzech dni, więc ją ominąłem.

- Pan jest na liście?
- Oczywiście.
- To zapraszamy.

            Wyszedłem po trzech piosenkach, bo nic nie słyszałem. Na zewnątrz w kolejce wypatrzyłem laskę, która z nikim nie rozmawiała.

- Sama pani jest?
- Tak.
- To niech pani weźmie bilet, bo mnie nie sprawdzali i wejdzie bez kolejki.

- Dzięki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz