Nie
jestem fanem zacierania różnic między kobietami i mężczyznami. Oczywiście
jestem zwolennikiem równości płac np. na podobnych stanowiskach gdzie
najważniejsze powinny być kompetencje a nie płeć, ale jak daleko w tym
równouprawnieniu byśmy nie poszli to i tak zawsze będziemy różni. Nie lepsi czy
gorsi – różni.
Przede wszystkim z okazji Dnia Kobiet
wszystkim moim czytelniczkom życzę spełnienia marzeń, miłości, uśmiechu i tego
żeby zawsze mogły być sobą.
Są
jednak rzeczy w których nigdy się nie zrównamy. Od tak banalnych jak te, że
panie nigdy nie doświadczą kopa w torbę a my porodu do tak wyszukanych jak
kobieca empatia czy cellulit i nasza chęć snu po seksie. Panie dla związku
udają orgazm, panowie dla orgazmu związek. Panowie nie mają pojęcia jaki to
kolor: popielaty, kobaltowy, beżowy, turkus, khaki, ziemisty, oliwkowy czy
fuksja. Panie natomiast mają lepszą wyobraźnie, poza momentami kiedy zasiądą za
kierownicą, bo wiąże się to podobno z lepszą orientacją przestrzenną u panów.
My
podobnie wyglądamy rano, podczas gdy kobiety wieczorem mogą wyglądać jak Kayah
a rano jak Marilyn Manson. Mają jednak
dwa rodzaje broni dla większości mężczyzn nieosiągalne: makijaż i łzy. Co wiąże
się także ze wspomnianą przeze mnie empatią.
Moja
matka jechała niedawno pociągiem, zadzwonił do niej ojciec i powiedział, że
przysłałem list z życzeniami na ich czterdziestą rocznicę ślubu. Matka słuchała
i płakała, płakały z nią też inne pasażerki, choć listu nie słyszały. W tym
współodczuwaniu są równie miękkie co twarde. Siedziałem ostatnio na przystanku
z dwiema paniami. Jedna około lat trzydziestu druga mniej więcej trzech. W
pewnym momencie ta trzyletnia zaczyna przebierać nogami i blednąć:
-
Musze siku.
-
Teraz nie ma gdzie.
-
Posikam się.
-
Wytrzymasz.
-
Ale nie mogę.
-
Nawet nie wiesz ile razy w życiu jeszcze będziesz musiała wytrzymać.
I
dalej siedziały spokojnie czekając na autobus. Albo jak pokazuje przykład
empatii naszej olimpijki i jej małej sąsiadki, dla której zlicytowała swój
medal (w tym wypadku byłem kobietą, bo mnie to wzruszyło).
Zaskakujące
są także takie rzeczy jak umiejętność chodzenia w rajstopach. Nie mówię tylko o
takich momentach jak dwudziestostopniowy mróz kiedy nam sztywnieją dżinsy, ale
zwyczajnie – przecież to strasznie gryzie.
Niełatwe
jest także pojęcie, jakim cudem panie potrafią dźwigać swoje torebki. Widziałem
już w życiu różne przypadki. Moja koleżanka ze studiów targała na plecach
prawdziwy wór w którym miała na przykład dwie książki. Obie mniej więcej po
sześćset stron, bo twierdziła, że jedną czyta w pociągu a drugiej ciągle nie
może skończyć. Widziałem także wyciągane z torebek takie kwiatki jak:
śrubokręt, gotowane jajko, parasol, rajtki, nici, pomidor, centymetr, apteczka,
scyzoryk, makulatura, otwieracz do butelek, długopis i tysiąc innych rzeczy.
Moja
kuzynka poszła ze mną kiedyś na imprezę w spódnicy z małą torebką a po chwili
pojawiła się w sukience – miała ją złożoną w torebce. Są i takie które na
balety potrafią iść z czymś na kształt portfela. Kiedyś zapytałem koleżankę co
tam mieści na co usłyszałem odpowiedź:
-
Wszystko tu mam: klucze od domu, komórkę i zapalniczkę.
-
A papierosy?
-
Papierosy zawsze ktoś ma.
Chociaż
ze mnie też się śmieją, że zawsze mam przy kluczach latarkę a w plecaku
scyzoryk i maskę do resuscytacji, ale nie noszę plecaka na imprezy.
Są
jednak takie rzeczy których wam zazdrościmy najbardziej na świecie, jak na
przykład wielokrotne orgazmy ale i takie których dzięki bogu nie mamy jak
menopauza. Kiedyś kartą przetargową panów było wojsko ale teraz już nie jest to
obowiązek i ciężej się bronić. Ja tam byłem i niech mi panie wierzą, może to nie
był poród ale zamykanie kilkuset facetów w wieku kiedy hormony rozwalają im łeb
to też nie wakacje.
Ten
dzień jest wyjątkowy. Wszędzie pełno podchmielonych pań które tego dnia są
mocniej umalowane niż co dzień i sympatycznie reagują na małe uprzejmości.
Pamiętam szczególnie jeden dzień kobiet w swoim życiu. Zdzisława przez pewien
czas pracowała w banku i kazała mi przyjść do pracy, bo miała zakupy. Broniłem
się jak mogłem bo miałem wtedy kilkanaście lat i nie chciałem iść tam gdzie
pracują same kobiety. Powiedziała mi, że już nikogo nie będę musiał całować po
rękach bo nawet mnie nie zauważą. Okazało się to prawdą, ponieważ panie z
okazji swojego święta postanowiły zakupić szampana. Jedną butelką upiły się na
smutno i jak tam wszedłem to jedna śpiewała „Anielski orszak” a pozostałe sześć
płakało.
Są
także takie panie dla których małżeństwo czy macierzyństwo nie jest powołaniem.
Widziałem na zakupach w centrum handlowym w Szczecinie kobietę z dwójką
uciekających jej dzieci. Ona usiłowała zrobić zakupy i jakoś ogarnąć tę bandę.
W pewnym momencie nie wytrzymała i stanęła na środku mówiąc bardziej do siebie
niż do dzieci: - Po jaką cholerę mi to
było, mogłam hodować rybki?.
Bardzo
więc proszę wszystkie panie, nawet te zagorzałe feministki, żeby w piątek nie
obrażały się za otwierane im drzwi, ustępowanie miejsca i kwiatki. Ja też
jestem feministą, ale jednak są na tym świecie panie i panowie a to jest właśnie
święto PAŃ!.
Cieszcie
się tym dniem, bo jest fajnym urozmaiceniem pracy i uczczeniem tego, że jak
mówiono w znanym filmie: „Byłyście (i jesteście) natchnieniem poetów, symbolem wyższych idei, piękna. Likwidując męską połowę świata
zlikwidowałyście połowę siebie”. (chyba dosłownie)
Wszystkiego
dobrego <3
p.s.
W Tesco na Gocławiu na stoisku rybnym pracuje wkurzony
sobowtór Magdaleny Środy. Jest taka sama jak oryginał tylko wściekła.
-
Dzień dobry czy jest łosoś wędzony?.
-
Ale na zimno czy na ciepło?.
-
Taki w plasterkach.
-
Też mi pan pomógł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz