wtorek, 5 marca 2013

DZIEŃ KOBIET


Nie jestem fanem zacierania różnic między kobietami i mężczyznami. Oczywiście jestem zwolennikiem równości płac np. na podobnych stanowiskach gdzie najważniejsze powinny być kompetencje a nie płeć, ale jak daleko w tym równouprawnieniu byśmy nie poszli to i tak zawsze będziemy różni. Nie lepsi czy gorsi – różni.

            Przede wszystkim z okazji Dnia Kobiet wszystkim moim czytelniczkom życzę spełnienia marzeń, miłości, uśmiechu i tego żeby zawsze mogły być sobą.



            Są jednak rzeczy w których nigdy się nie zrównamy. Od tak banalnych jak te, że panie nigdy nie doświadczą kopa w torbę a my porodu do tak wyszukanych jak kobieca empatia czy cellulit i nasza chęć snu po seksie. Panie dla związku udają orgazm, panowie dla orgazmu związek. Panowie nie mają pojęcia jaki to kolor: popielaty, kobaltowy, beżowy, turkus, khaki, ziemisty, oliwkowy czy fuksja. Panie natomiast mają lepszą wyobraźnie, poza momentami kiedy zasiądą za kierownicą, bo wiąże się to podobno z lepszą orientacją przestrzenną u panów.

            My podobnie wyglądamy rano, podczas gdy kobiety wieczorem mogą wyglądać jak Kayah a rano jak Marilyn Manson.  Mają jednak dwa rodzaje broni dla większości mężczyzn nieosiągalne: makijaż i łzy. Co wiąże się także ze wspomnianą przeze mnie empatią.

            Moja matka jechała niedawno pociągiem, zadzwonił do niej ojciec i powiedział, że przysłałem list z życzeniami na ich czterdziestą rocznicę ślubu. Matka słuchała i płakała, płakały z nią też inne pasażerki, choć listu nie słyszały. W tym współodczuwaniu są równie miękkie co twarde. Siedziałem ostatnio na przystanku z dwiema paniami. Jedna około lat trzydziestu druga mniej więcej trzech. W pewnym momencie ta trzyletnia zaczyna przebierać nogami i blednąć:

- Musze siku.
- Teraz nie ma gdzie.
- Posikam się.
- Wytrzymasz.
- Ale nie mogę.
- Nawet nie wiesz ile razy w życiu jeszcze będziesz musiała wytrzymać.

            I dalej siedziały spokojnie czekając na autobus. Albo jak pokazuje przykład empatii naszej olimpijki i jej małej sąsiadki, dla której zlicytowała swój medal (w tym wypadku byłem kobietą, bo mnie to wzruszyło).

            Zaskakujące są także takie rzeczy jak umiejętność chodzenia w rajstopach. Nie mówię tylko o takich momentach jak dwudziestostopniowy mróz kiedy nam sztywnieją dżinsy, ale zwyczajnie – przecież to strasznie gryzie.

            Niełatwe jest także pojęcie, jakim cudem panie potrafią dźwigać swoje torebki. Widziałem już w życiu różne przypadki. Moja koleżanka ze studiów targała na plecach prawdziwy wór w którym miała na przykład dwie książki. Obie mniej więcej po sześćset stron, bo twierdziła, że jedną czyta w pociągu a drugiej ciągle nie może skończyć. Widziałem także wyciągane z torebek takie kwiatki jak: śrubokręt, gotowane jajko, parasol, rajtki, nici, pomidor, centymetr, apteczka, scyzoryk, makulatura, otwieracz do butelek, długopis i tysiąc innych rzeczy.

            Moja kuzynka poszła ze mną kiedyś na imprezę w spódnicy z małą torebką a po chwili pojawiła się w sukience – miała ją złożoną w torebce. Są i takie które na balety potrafią iść z czymś na kształt portfela. Kiedyś zapytałem koleżankę co tam mieści na co usłyszałem odpowiedź:

- Wszystko tu mam: klucze od domu, komórkę i zapalniczkę.
- A papierosy?
- Papierosy zawsze ktoś ma.

            Chociaż ze mnie też się śmieją, że zawsze mam przy kluczach latarkę a w plecaku scyzoryk i maskę do resuscytacji, ale nie noszę plecaka na imprezy.

            Są jednak takie rzeczy których wam zazdrościmy najbardziej na świecie, jak na przykład wielokrotne orgazmy ale i takie których dzięki bogu nie mamy jak menopauza. Kiedyś kartą przetargową panów było wojsko ale teraz już nie jest to obowiązek i ciężej się bronić. Ja tam byłem i niech mi panie wierzą, może to nie był poród ale zamykanie kilkuset facetów w wieku kiedy hormony rozwalają im łeb to też nie wakacje.

            Ten dzień jest wyjątkowy. Wszędzie pełno podchmielonych pań które tego dnia są mocniej umalowane niż co dzień i sympatycznie reagują na małe uprzejmości. Pamiętam szczególnie jeden dzień kobiet w swoim życiu. Zdzisława przez pewien czas pracowała w banku i kazała mi przyjść do pracy, bo miała zakupy. Broniłem się jak mogłem bo miałem wtedy kilkanaście lat i nie chciałem iść tam gdzie pracują same kobiety. Powiedziała mi, że już nikogo nie będę musiał całować po rękach bo nawet mnie nie zauważą. Okazało się to prawdą, ponieważ panie z okazji swojego święta postanowiły zakupić szampana. Jedną butelką upiły się na smutno i jak tam wszedłem to jedna śpiewała „Anielski orszak” a pozostałe sześć płakało.

            Są także takie panie dla których małżeństwo czy macierzyństwo nie jest powołaniem. Widziałem na zakupach w centrum handlowym w Szczecinie kobietę z dwójką uciekających jej dzieci. Ona usiłowała zrobić zakupy i jakoś ogarnąć tę bandę. W pewnym momencie nie wytrzymała i stanęła na środku mówiąc bardziej do siebie niż do dzieci: - Po jaką cholerę mi to było, mogłam hodować rybki?.

            Bardzo więc proszę wszystkie panie, nawet te zagorzałe feministki, żeby w piątek nie obrażały się za otwierane im drzwi, ustępowanie miejsca i kwiatki. Ja też jestem feministą, ale jednak są na tym świecie panie i panowie a to jest właśnie święto PAŃ!.

            Cieszcie się tym dniem, bo jest fajnym urozmaiceniem pracy i uczczeniem tego, że jak mówiono w znanym filmie: „Byłyście (i jesteście) natchnieniem poetów, symbolem wyższych idei, piękna. Likwidując męską połowę świata zlikwidowałyście połowę siebie”. (chyba dosłownie)

Wszystkiego dobrego <3


p.s.


W Tesco na Gocławiu na stoisku rybnym pracuje wkurzony sobowtór Magdaleny Środy. Jest taka sama jak oryginał tylko wściekła.
- Dzień dobry czy jest łosoś wędzony?.
- Ale na zimno czy na ciepło?.
- Taki w plasterkach.
- Też mi pan pomógł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz